Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Naleśniki - sposób Renaty i Beaty na dobre życie

Agata Rybka
Dwie największe optymistki. Od lewej: Renata Więcław i Beata Pabian. Dla naleśników zdecydowały się rzucić swoją dotychczasową pracę. Jak twierdzą, opłacało się. Swe pyszności serwują w Cafe Barze Pod Różą.
Dwie największe optymistki. Od lewej: Renata Więcław i Beata Pabian. Dla naleśników zdecydowały się rzucić swoją dotychczasową pracę. Jak twierdzą, opłacało się. Swe pyszności serwują w Cafe Barze Pod Różą. A. Rybka
Na początku miały wiele obaw. Czy sobie poradzą, czy nie zbankrutują, czy będą smakosze na ich dania. Ale więcej niż obaw miały w sobie optymizmu, wiary i odwagi. I według nich, to jest właśnie recepta na sukces.

A jaki jest przepis na wyśmienite naleśniki? Ogrom serca z domieszką radości i uśmiechu. A smakoszy na pewno nie zabraknie. Dwie koleżanki, które mieszkają w Nowej Dębie i które przyjaźnią się już od ponad piętnastu lat, postanowiły zmienić swoje życie i założyć wspólny biznes. Jedna myślała o tym już od dawna. Druga prowadziła niewielki interes, ale niestety, wykończyła ją konkurencja. Wtedy obie powiedziały sobie, że to jest ten moment. Spełniamy swoje marzenia! Zrobimy to, co nam od zawsze w duszy gra. Otwieramy naleśnikarnię! Nazwiemy ją Cafe Bar Pod Różą!

PORZUCIŁA WOJSKO, ZAMKNĘŁA SKLEP

Pani Renata Więcław dla naleśników rzuciła pracę w nowodębskiej jednostce wojskowej. Miała stałą posadę, nie musiała się o nic martwić. Pierwszego każdego miesiąca wypłata zawsze była na jej koncie. - Pracowałam tam przez piętnaście lat i już dłużej nie mogłam. Praca za biurkiem ewidentnie nie jest dla mnie. Miałam już dosyć. Ja po prostu muszę coś robić, działać. A tam za dużo było monotonii. Nawet teraz jeszcze krzywię się na sformułowanie "zgodnie z przepisami" - żartuje.

Swojej decyzji nie zmieniłaby, a wręcz przeciwnie. Ostatni rok utwierdził ją w przekonaniu, że dobrze zrobiła i chociaż nigdy nie przepadała za gotowaniem, to robienie naleśników jest jej życiem. Tu czuje się spełniona. - Chyba kobiety po czterdziestce chcą się jakoś zrealizować i szukają takiej rzeczy, w której mogłyby się spełnić. Ja już znalazłam. Pracuję bez stresu, z przyjemnością i radością - dodaje.

Jej wspólniczka Beata Pabian prowadziła w Nowej Dębie niewielki sklepik ogólnospożywczy. - Niestety, wykończyła mnie konkurencja. Otworzono wielki market i mój malutki biznesik, niestety, musiał się zwinąć - mówi. Ale cały czas była pełna optymizmu, a tamto zdarzenie tylko pomogło jej podjąć decyzję o założeniu spółki z koleżanką. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że będzie to naleśnikarnia. - Najpierw postanowiłyśmy założyć biznes. Dopiero później zaczęłyśmy główkować, czym konkretnie mogłybyśmy się zająć - dodaje.

POMYSŁ PROSTO Z TORUNIA

Pomysł na naleśnikarnię panie podkradły z Torunia, gdzie świetnie funkcjonuje podobny bar. - Ja pochodzę właśnie z Torunia, a do Nowej Dęby przyjechałam za mężem. W moim rodzinnym mieście działa naleśnikarnia i kiedy raz byłam tam na obiedzie, pomyślałam, czemu by nie otworzyć takiego miejsca w Tarnobrzegu. Koleżanki też nie musiałam długo namawiać do tego pomysłu. Od razu jej się spodobał. A jako że nie lubimy marnować czasu, od razu zabrałyśmy się do roboty - wyjaśnia Renata Więcław. Praktycznie same wszystko zorganizowały. Znalazły lokal, w projektowaniu wystroju pomogła im koleżanka. Nie miały żadnego biznesplanu. - Poszłyśmy na żywioł i udało się - mówią.

Pomysł na tego typu bar od razu spodobał się także rodzinie i najbliższym znajomym nowodębianek. - Nikt nie powiedział, że zwariowałyśmy i żebyśmy się puknęły w czoło. Wręcz przeciwnie. Wszyscy się ucieszyli, że będzie takie miejsce. Bo osoby w naszym wieku nie mają gdzie się spotkać, żeby spokojnie siąść i porozmawiać, a przy okazji zjeść jeszcze coś smacznego. Dlatego pomyślałyśmy o takim klimatycznym miejscu - dodają.

PRZEPISY TESTOWAŁY NA RODZINIE

Pomysły na naleśniki panie czerpią z różnych książek. Ale jako że nie brak im inwencji twórczej, część także wymyślają same. Stąd w menu znalazły się między innymi naleśniki po tarnobrzesku. - Niestety, teraz ich nie serwujemy, bo nie ma cukinii, a to główny składnik. Oprócz niej dodajemy jeszcze pomidora, cebulkę i czosnek, a wszystko zapiekamy pod parmezanową pierzynką - zdradzają.

Nim jeszcze zaczął działać bar, wszystkie swoje pomysły właścicielki przetestowały na rodzinie i znajomych. - Ich opinie były dla nas bardzo cenne, bo zawsze zgłaszali jakieś propozycje, czego im tu akurat brakuje, jaki składnik można by jeszcze dodać. I tak wspólnymi siłami powstało menu. Klienci chwalą nasze wyroby, więc rozumiemy, że trafiłyśmy w ich gusta. A jak klienci są zadowoleni, to i nam jest miło.
Każde dobre słowo jest naszą siłą napędową. Daje nam to olbrzymią motywację - mówi pani Beata.
JUŻ MAJĄ KOLEJNE POMYSŁY

Obie panie nie marnują czasu i mają już pomysły na kolejne atrakcje w swoim barze, bo jak mówią, nie mogą stać w miejscu. Dlatego ciągle szukają nowych rozwiązań, czym mogłyby jeszcze bardziej umilić czas klientom. - Już teraz na walentynki chcemy zorganizować taki wieczór z gitarą. Wiele par rezerwuje stoliki na ten wieczór, więc miło im będzie, jak ktoś będzie przygrywał na gitarze jakąś romantyczną muzykę - mówi pani Beata.

W planach są też wieczorki taneczne. Już jeden taki się odbył i klienci świetnie się bawili. - Poza tym chcemy zapraszać różnych ludzi, którzy mogą opowiedzieć o wielu ciekawych rzeczach. Chcemy zorganizować spotkanie z Cezarym Łutowiczem, który mógłby opowiedzieć o cennym kamieniu pasiastym i może zaprezentować niewielką galerię. Planujemy też zaprosić pana, który gra na misach tybetańskich. To leczenie za pomocą dźwięku. Taki koncert na misach mógłby być niezwykły - dodaje pani Renata.

POWIĘKSZĄ MENU

Mięso, kiełbasa, fasola, kukurydza i pomidory lub camembert, ser żółty, pomidory, oliwki i przyprawy. To nie składniki pizzy, lecz naleśnika po meksykańsku i w drugiej wersji, po włosku. Specjalnością baru są właśnie naleśniki, i to z różnych stron świata. W menu można znaleźć kilkanaście pozycji. - Panowie przeważnie wybierają te z mięsem i na ostro. Panie zaś lubią zasmakować w tych na słodko, na przykład z bananem, pomarańczą, bitą śmietaną i lodami. Coś dla siebie znajdą też wegetarianie - zachęca pani Renata. Oprócz naleśników w menu są też placki po węgiersku czy pierogi.

Wkrótce w menu mają się też pojawić soki ze świeżych warzyw i owoców, bo jak zdradzają panie, zdrowa żywność zawsze była im bliska. A jako że zdrowe odżywanie staje się coraz bardziej modne, to coraz więcej osób będzie szukać nowych smaków. Dlatego w planach jest też wprowadzenie do menu części sałatkowej, głównie z myślą o paniach.

TROCHĘ ODWAGI I WIARY

- Jaki jest przepis na sukces? Chyba nie ma - odpowiada pani Renata. - Po prostu trzeba mieć dużo odwagi i wiary. Wtedy sukces jest murowany. Mówi się, że wiara czyni cuda. Ja się pod tym podpisuję. Zawsze znajdą się ludzie, którzy pomogą. Trzeba tylko chcieć i wierzyć, że się uda. Warto ryzykować.

- Trzeba mieć też w sobie dużą dawkę optymizmu. To też jest niezbędne, żeby przetrwać trudne czasy, jak na przykład światowy kryzys, który w jakimś stopniu wszyscy odczuwamy. Wszędzie słyszy się, że jest źle. A tu potrzeba pozytywnego myślenia. Dla nas najtrudniejszy był pierwszy rok. Teraz będzie już z górki - żartuje pani Beata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie