Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasi posłowie prywatnie

Wioletta WOJTKOWIAK
Dariusz Kłeczek, poseł z Tarnobrzega z żoną Barbarą. Stara się on prowadzić aktywny tryb życia. Sporty zimowe ogląda nie tylko w telewizji. Zimą Kłeczkowie uciekają do rodziny w góry, na narty. Raz doktor zjechał na snowboardzie. - Przecież nie mogłem być
Dariusz Kłeczek, poseł z Tarnobrzega z żoną Barbarą. Stara się on prowadzić aktywny tryb życia. Sporty zimowe ogląda nie tylko w telewizji. Zimą Kłeczkowie uciekają do rodziny w góry, na narty. Raz doktor zjechał na snowboardzie. - Przecież nie mogłem być Wioletta Wojtkowiak
Zbigniew Chmielowiec, poseł z Kolbuszowej. Gdyby miał wymienić rzecz, której nie lubi najbardziej w świecie to: - Chodzić w zimie w rękawiczkach. Zakładam,
Zbigniew Chmielowiec, poseł z Kolbuszowej. Gdyby miał wymienić rzecz, której nie lubi najbardziej w świecie to: - Chodzić w zimie w rękawiczkach. Zakładam, kiedy już naprawdę muszę - mówi. Co uwielbia? Mieć tyle wolnego czasu, żeby posiedzieć z rodziną. archiwum

Zbigniew Chmielowiec, poseł z Kolbuszowej. Gdyby miał wymienić rzecz, której nie lubi najbardziej w świecie to: - Chodzić w zimie w rękawiczkach. Zakładam, kiedy już naprawdę muszę - mówi. Co uwielbia? Mieć tyle wolnego czasu, żeby posiedzieć z rodziną.
(fot. archiwum)

Przyjrzyjmy się naszym nowym posłom. Jeszcze dziś bez garniturów, krawatów, butów na obcasie. W domu, z rodziną, całkiem prywatnie. Przedstawiamy ich takimi, jacy są naprawdę.

Krystyna Skowrońska, posłanka z Mielca. Jej przystanią jest rodzinny dom w Mielcu, gdzie mieszka ze swoją mamą i mężem. Z córką najczęściej widzi się
Krystyna Skowrońska, posłanka z Mielca. Jej przystanią jest rodzinny dom w Mielcu, gdzie mieszka ze swoją mamą i mężem. Z córką najczęściej widzi się w Warszawie. Wszyscy razem w domu spotykają się na uroczystościach rodzinnych. Krystyna Skowrońska wtedy archiwum

Krystyna Skowrońska, posłanka z Mielca. Jej przystanią jest rodzinny dom w Mielcu, gdzie mieszka ze swoją mamą i mężem. Z córką najczęściej widzi się w Warszawie. Wszyscy razem w domu spotykają się na uroczystościach rodzinnych. Krystyna Skowrońska wtedy
(fot. archiwum)

W mieszkaniu Dariusza Kłeczka przy ulicy Zwierzynieckiej w Tarnobrzegu mnóstwo doniczkowych kwiatów. To dlatego, że kiedyś dużo palił.

- Młody i głupi byłem, ale rzuciłem - kwituje. - Obiecywałem sobie, że jak nie będę palił przez miesiąc, to za te pieniądze, które wydałbym na papierosy, mogę kupić niezłego kwiatka w doniczce. Uzbierałem ich w końcu ze 160. Widok był imponujący. Zastawione wszystkie parapety, półeczki i połowa podłogi w dużym pokoju. - Niektóre z roślin mam do dzisiaj, ale nie da się ukryć, że podczas moich czterech lat w Senacie wiele uschło -Dariusz Kłeczek nie może powstrzymać śmiechu.

Teraz czasu na podlewanie znów nie będzie za wiele. Tarnobrzeski lekarz został posłem z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Po czterech latach przerwy cały dom znów będzie na głowie żony Barbary, naczelniczki wydziału świadczeń rodzinnych Urzędu Miasta. Ale ona wie, że mężowi trochę tej polityki potrzeba. - Inaczej powrót z pracy do domu i narzekanie. A tak ma się przynajmniej na coś wpływ - uważa. Pchnęło go do polityki działanie na rzecz odpowiedzialnego rodzicielstwa.

Będąc młodym lekarzem...

Dzieciństwo spędził w Zakrzewiu koło Radomia. Zapatrzony w tatę lekarza i mamę, Dariusz Kłeczek miał już pomysł na życie. Znając jeden jedyny zawód marzył, by zostać lekarzem. - Leczyłem wszystkie miśki w domu i przedszkolu. Będąc tak młodym "lekarzem" nie uniknął wstydliwego incydentu.

- Pewnego dnia zaniosłem wszystkie leki z domowej apteczki do przedszkola i kazałem dzieciakom łykać. Pastylki były kolorowe, słodkie, wszyscy chętnie jedli. Czym to grozi - nie wiedziałem. Tata miał potem pełne ręce roboty. Leczył biegunki i gorączki.

Choć był świetny w przedmiotach ścisłych, nie dał się namówić nauczycielowi na politechnikę. Potem odbył studia na Akademii Medycznej w Łodzi. Dużo nauki. Nie było czasu pomyśleć o czymkolwiek. Do czasu... - Kolega, z którym podróżowałem pociągiem do Łodzi zaproponował kiedyś, żebyśmy poszli na obiad do jego koleżanki, która nas obydwu zaprasza.

Wyglądało to na wyreżyserowane spotkanie. Przy stole siedziała koleżanka koleżanki - Barbara. Zaiskrzyło. - Czułam, że to jest "ten" chłopak. Na drugi dzień, w drodze powrotnej z juwenaliów zaplanowaliśmy całe życie. Że będziemy mieć trójkę dzieci również - uśmiecha się pani Barbara. Przepowiedziała, że to będą trzy córki.

Anna studiuje na trzecim roku Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Ścisły umysł po tacie. Agata jest w drugiej klasie liceum. Matematyka jest jej bliska, być może pójdzie w ślady siostry. Na razie z powodzeniem poświęca się tańcu. Dla Doroty matematyka mogłaby nie istnieć. Jest w pierwszej klasie liceum. Zaczytuje się książkami, pisze wiersze. Myśli o psychologii.

Dziewczyny dystansują się od kariery poselskiej taty. Nie chciały trafić na ulotki wyborcze, a co dopiero do gazety. Za żadne skarby. Są trochę obrażone, bo tata do ulotki wziął zdjęcie rodzinne sprzed kilku lat. Wszyscy zobaczyli panienki w sukienkach, a one przecież wyrosły, zmieniły się.

Ich pierwsze rodzinne mieszkanie to Ośrodek Zdrowia w Jarocinie. Stąd Dariusz Kłeczek dojeżdżał do pracy w Nisku. Podróże autobusem wynagrodził mu talon na trabanta. Z trabanta przesiedli się do citroena kupionego na giełdzie, z duszą na ramieniu. - Rozbiłem go, było ślisko - przyznaje lekarz. Następczyni, używana łada była nie do zdarcia, ale się w końcu rozsypała. Od 1997 roku jeździ oplem astrą, który świetnie służy. Kierowcą jest niestety zbyt szybkim. - Nie udaje mi się jeździć przepisowo. Niedawno zapłaciłem mandat, dość duży.

Kiedy jest w domu, mieszka z córkami w 72-metrowym mieszkaniu w bloku, uwielbia spędzać czas przy telewizorze i komputerze. Meczu piłkarskiego nie odpuści. W kinie bywa. Ma wątpliwości, czy cztery razy w roku to często? Jeśli słucha muzyki, to poważnej, gdzieś w tle. Gustuje w muzyce swej młodości. - Zatrzymałem się na Czesławie Niemenie.

Stara się prowadzić aktywny tryb życia. Sporty zimowe ogląda nie tylko w telewizji. Zimą Kłeczkowie uciekają do rodziny w góry, na narty. Raz doktor zjechał na snowboardzie. - Przecież nie mogłem być gorszy od córek. Dwa dni leczyłem siniaki. Teraz nie spróbowałbym.

Podoba mu się inna deska, windsurfingowa. - Odważyłem się. Instruktor pokazał, jak się pływa, jak się wraca do brzegu. Z tym były największe trudności, ale je pokonałem. Tak mi się spodobało, że kiedy to będzie możliwe pokażę się z deską na jeziorze machowskim.

Buty chętnie wyczyszczę...

U Krystyny Skowrońskiej porządek musi być. Jeśli akurat nie jest w Sejmie albo Banku Spółdzielczym w Przecławiu, któremu prezesuje, po prostu (jak każda kobieta) sprząta w domu.

- Tego nauczyli mnie rodzice. My, trójka rodzeństwa, mieliśmy swoje stałe role w domu. Mogliśmy sobie wybrać zajęcie. Ja zabierałam się za porządki w domu, mojej młodszej siostrze przypadł ogródek.

Pracowitość ma we krwi. Z sentymentem wspomina każde wakacje u dziadków na wsi. Nauczyła się zbierać zboże, młócić je i doić krowy. Rodzice wpoili jej duży szacunek do pracy oraz dla innych ludzi.

- Byliśmy przyzwyczajani przez rodziców do dużej aktywności zawodowej. Tata pracował w zakładach lotniczych w Mielcu. Cieszył się opinią pracowitego człowieka.

W tych samych zakładach pracuje dziś mąż posłanki, Marek. Poznali się 24 lata temu, na weselu jej kuzynki. Co ją urzekło? Owszem, młody człowiek był sympatyczny, ale oczu nie mogła oderwać od jego ręki.

- Miał taki piękny zegarek, nowoczesny - wspomina. Zagraniczny zegarek. W tamtych czasach wszechpanujących rosyjskich "rakiet" to było dość intrygujące.

Pobrali się. Mają córkę Karolinę, która wyfrunęła w świat. Studiuje na czwartym roku w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Warszawie.

Marek Skowroński widząc, ile w żonie pasji, energii, jak narzeka, jak chciałaby coś zmienić rzucił w końcu: - Idź, sama spróbuj, jak to jest! I tak, cztery lata temu wystartowała z powodzeniem z listy Platformy Obywatelskiej. Pokazała, że można połączyć pracę w banku z byciem posłanką. Na początku chciała się poświęcić pracy poselskiej. - Jednak pracownicy pokazali mi, jak bardzo jestem potrzebna w firmie.

Jej przystanią jest rodzinny dom w Mielcu, gdzie mieszka ze swoją mamą i mężem. Z córką najczęściej widzi się w Warszawie. Wszyscy razem w domu spotykają się na uroczystościach rodzinnych. Krystyna Skowrońska wtedy "kucharzy". Jej popisowa potrawa? Z przepisu teściowej - filety rybne w sosie słodko-kwaśnym, na zimno. Śmieje się, że tego dania zepsuć nie można.

Oszczędna z natury. Teściowa mawiała jej, że nie warto oszczędzać na kuchni. - Ja uważam, że do mojego garnka nikt nie powinien zaglądać. Można ugotować coś z niczego i tak czasem próbuję - upiera się.

Zdarza się, że poszaleje, trochę wyda. Zawsze na rzeczy u kobiety najważniejsze - buty i fryzurę, na ubrania mniej. - Lubię oglądać buty, nawet chodzę specjalnie do sklepu, żeby je obejrzeć, przymierzyć. Ale naprawdę relaksuję się, kiedy buty czyszczę. Uwielbiam to - wykrzykuje z emocją. - Mogę wyczyścić całej rodzinie. Wtedy rozmyślam.

W torebce zawsze ma czyścik do obuwia. I zawsze w portfelu jeden stary polski grosz, symbol oszczędności. - Kiedy urządzam miejsce pracy, grosz mam zawsze ze sobą. On pokazuje, jak ciężko zapracować na pieniądze.

Najlepiej odpoczywa, robiąc małe rzeczy, na przykład oprawiając fotografie, wieszając obrazki. Pasjonuje się malarstwem. Twierdzi, że na emeryturze na pewno często będzie chwytać za pędzel.

W dzieciństwie chciała zostać architektem. Dokładnie zaprojektowała, jak ma wyglądać jej dom. Lubi urządzać wnętrza, ale niekoniecznie według panującej mody. - Współczesna architektura jest zimna, surowa. Mój dom lubi obrastać w rzeczy, z którymi nie potrafię się rozstać - przyznaje Krystyna Skowrońska.

Jak ja nie cierpię rękawiczek

Zbigniew Chmielowiec nie zawsze interesował się polityką. - Marzyłem, żeby zostać dobrym sportowcem - wspomina burmistrz Kolbuszowej, świeżo wybrany na posła z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.

W technikum chemicznym w Tarnowie był mistrzem Polski szkół chemicznych na 400 metrów. Jego rekord życiowy na 100 metrów to 10,9 sekundy. Tak naprawdę chciał grać w piłkę, był w drugoligowym zespole Unii Tarnów. Na przeszkodzie stanęła nauka. Chcąc być dobrym sportowcem, musiałby się poświęcić treningom. Pogodzić sport ze studiami dziennymi na Politechnice Krakowskiej było niemożliwością. Jako student imał się społecznych prac i został członkiem uczelnianej komisji rewizyjnej.

Pierwsza praca. Oddział Budowlano-Montażowy w Kolbuszowej. Tam serce sportowca zabiło mocniej. - Zwróciłem uwagę, co to za młoda dziewczyna tak szybko wbiega po schodach - wspomina. Tak poznał żonę - Halinę. Za nimi już 20 lat wspólnego życia.

Mają dwoje dzieci. Magda studiuje ekonomię i gospodarkę europejską w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Syn Mateusz chodzi do trzeciej klasy liceum w Rzeszowie. Wybrał inne miasto. Tak bardzo nie chciał, by ktoś skojarzył, że jest synem burmistrza. Im bliżej było tacie do kampanii wyborczej, tym dzieci bardziej chciały pozostać anonimowe i... odmówiły wspólnego zdjęcia do ulotki wyborczej.

Zbigniew Chmielowiec prywatnie. Kibic wszystkich klubów sportowych w gminie, a ostatnio dziewczęcych piłkarek z KKS Sokół Kolbuszowa Dolna.

- Nasze dziewczęta grają w drugiej lidze - mówi z dumą burmistrz. Sam już nie kopie piłki, nie biega. Uprawia wieczorne spacery z żoną. Widzi przy okazji, co jest w mieście do zrobienia.

Za chwilę będzie coraz więcej czasu spędzał poza domem. Obiad w stołówce sejmowej nie może równać się kuchnią żony. Upodobania ma tradycyjne. - Uwielbiam schabowego z ziemniakami i podkarpacką kapustą. Nie stosuję diety. Dzień bez mięsa to dzień stracony, a najgorszy jest piątek, bo żona pilnuje - śmieje się. A sam w kuchni sobie radzi. Na studiach przeszedł kurs kucharski.

- Nie lepiłem pierogów i ciasta, ale popisowe moje danie to wątróbka drobiowa z cebulką. Na gotowanie brakuje mu cierpliwości. Czasem było tak, że zaczynałem coś robić, a kończyła żona.

Gdyby miał wymienić rzecz, której nie lubi najbardziej w świecie to: - Chodzić w zimie w rękawiczkach. Zakładam, kiedy już naprawdę muszę. Co uwielbia? Mieć tyle wolnego czasu, żeby posiedzieć z rodziną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie