Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wyrzucajcie nas! - Dramatyczny apel powodzianki do władz miasta. Czy ktoś jej pomoże?

KaT
Aneta Workowicz nie wyobraża sobie przeprowadzki do hotelowego pokoju, w którym  nie będzie mogła wstawić lodówki, pralki i korzystać z aneksu kuchennego.
Aneta Workowicz nie wyobraża sobie przeprowadzki do hotelowego pokoju, w którym nie będzie mogła wstawić lodówki, pralki i korzystać z aneksu kuchennego. K. Tajs
- My dorośli możemy zjeść frytki w barze, ale nasze dzieci muszą mieć ciepły posiłek i czyste ubranka - płacze Aneta Workowicz z Tarnobrzega, która do poniedziałku musi opuścić pokój, który zajmowała jako osoba poszkodowana przez powódź.

Jej siedmioosobowa rodzina musi opuścić pokój w placówce opiekuńczej i przeprowadzić się do Hotelu Nadwiślańskiego, gdzie nie ma aneksu kuchennego i obowiązuje zakaz używania własnych pralek i lodówek.

W środę przed godziną dwunastą, do drzwi pokoju, w którym mieszka rodzina pani Anety, zapukał dyrektor Placówki Opiekuńczo - Wychowawczej i kierownik internatu z hiobową wieścią. - Powiedzieli nam, że nie wyrzucają nas, ale przenoszą do Hotelu Nadwiślańskiego - płacze Aneta Workowicz. - Termin przeprowadzki mija poniedziałek. Poprosiłam o przedłużenie terminu, by rozejrzeć się i zorganizować przeprowadzkę. Usłyszałam, że się nie da,

DLACZEGO?

Po wyjściu mężczyzn, pani Aneta, jej mama i siostra, które razem mieszkają, usiadły i zaczęły płakać. Z minuty na minutę narastała w nich złość i żal, że mimo tragedii, jaka ich spotkała, znowu nikt się z nimi nie liczy. - Mieszkaliśmy na ulicy Szklanej na tarnobrzeskim osiedlu Wielowieś - opowiada pani Aneta. - Dom po powodzi nadaje się do rozbiórki. W maju mieszkaliśmy u cioci, ale ona nie ma warunków lokalowych. W czerwcu wprowadziliśmy się do internatu. Początkowo mieszkaliśmy na górnym piętrze, bo uczniowie mieli wakacje. Po ich powrocie, dyrektor Placówki Wychowawczej udostępnił nam świetlicę na parterze tego samego budynku, gdzie mieszkamy do teraz.

Dyrektor placówki udostępnił rodzinie pani Anety aneks kuchenny, w którym jej mama przygotowuje posiłki dla całej rodziny. - Gdybyśmy chcieli stołować się w internacie, to miesięcznie wydalibyśmy na całą rodzinę ponad dwa tysiące złotych - wtrąca mama pani Anety. - Rodzina kupiła Anetce pralkę, bo z darów nic nie dostaliśmy. W pokoju mamy też lodówkę i to wszystko, co nam zostało.

Przestronne pomieszczenie jest na tyle duże, że pomieściło cały dobytek i siedmioosobową rodzinę pani Anety. - Jesteśmy razem. Moja mama, ja z mężem i dwójką dzieci i siostra z córeczką - wylicza pani Aneta. - Nie mogę złożyć dziś deklaracji, że wyprowadzimy się do końca grudnia, tak jak inni ludzie, którzy tutaj mieszkają i zostają. Dopiero na początku września dostaliśmy pierwszą ratę zasiłku. Rozbiórka domu dopiero się zacznie. Na pewno do końca roku nie postawimy nowego i nie wyprowadzimy się. Już dziś o tym wiem.

GDZIE LODÓWKA? GDZIE PRALKA?

Dlatego kiedy pani Aneta, jej mama i siostra usłyszały w środę, że mają przenieść się do Hotelu Nadwiślańskiego, serce jej zamarło. - Tam będziemy mieli do dyspozycji dwa pokoje na cała rodzinę - wylicza pani Aneta. - W pokoju tylko łóżko i szafeczka. Nie ma stołu. Gdzie starsza córeczka, która ma dziesięć lat będzie lekcje odrabiać?

To nie jedyne mankamenty małego hotelowego pokoju, w którym pani Aneta ma zamieszkać z rodziną. - Gdzie żywność będę trzymała, gdzie dzieciom obiad ugotuję? - pyta zrozpaczona matka. - Jak te dzieci tam będą funkcjonować. Ja z mężem, siostrą i mamą możemy zjeść zapiekankę, ale dzieciom trzeba obiad ugotować. Tyle się mówi o ochronie rodzin z małymi dziećmi, tylko jak to się ma do realiów życia. Czy my powodzianie jesteśmy ludźmi z marginesu społecznego?

DZIECI MUSZĄ MIEĆ WARUNKI

Wiktor Stasiak, wiceprezydent Tarnobrzega tłumaczy, że decyzja o przeniesieniu rodziny pani Anety do Hotelu Nadwiślańskiego wynika z faktu, że miasto stara się uporządkować sytuację rodzin powodzian i zgromadzić ich w jednym budynku. - Placówka Wychowawcza musi stwarzać normalne warunki pobytu, bo jej funkcjonalność oceniają służby wojewody - mówi Wiktor Stasiak. - Dlatego chcemy przenieść część osób, które mieszkały w internacie i placówce do hotelu.

Wiceprezydent przyznaje, że zna trudną sytuację rodziny pani Anety. - To oczywiste, że rodzina musi razem przebywać i to, w takich warunkach lokalowych, by mogła przygotować jedzenie dla siebie i dzieci, korzystać z pralki czy lodówki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie