Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie żyje Adam Musiał, wybitny reprezentant Polski, medalista MŚ 1974 i były trener Stali Stalowa Wola!

Stanisław Wróbel
Stanisław Wróbel
Adam Musiał w 2013 roku podczas wywiadu dla "Echa Dnia"
Adam Musiał w 2013 roku podczas wywiadu dla "Echa Dnia" Bartosz Michalak
W środę zmarł Adam Musiał. To słynny polski piłkarz, 34-krotny reprezentant Polski, potem, w latach 1993-1995 trener grającej wtedy w ekstraklasie Stali Stalowa Wola. O jego śmierci poinformował prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek. Musiał miał 72 lata.

O śmierci byłego reprezentanta Polski poinformował na Twitterze Zbigniew Boniek. "Odszedł Adam Musiał. Wybitny Piłkarz, znakomity Kolega. Medalista Mistrzostw Świata. Spoczywaj w spokoju Adamie. Wyrazy współczucia dla Rodziny. Smutny dzień..." - napisał.

Adam Musiał był członkiem słynnej drużyny trenera Kazimierza Górskiego, która wywalczyła trzecie miejsce podczas mistrzostw świata w Niemczech w 1974 roku. Wychowanek Górnika Wieliczka, od 1967 do 1977 grał w Wiśle Kraków. W barwach tego klubu Mistrz Polski w roku 1978. Potem grał w Arce Gdynia (1978–1980), z którą w 1979 roku zdobył Puchar Polski, angielskim Hereford United i amerykańskim Eagles Yonkers New York, gdzie zakończył karierę w 1987.

Po zakończeniu kariery zawodniczej trener między innymi Wisły Kraków (początkowo jako asystent, potem od października 1989 aż do marca 1992 pierwszy trener), Lechii Gdańsk (1992–1993) Stali Stalowa Wola (1993–1995), GKS Katowice (od października 1995 do kwietnia 1996). Do śmierci Adam Musiał był kierownikiem stadionu piłkarskiego przy ulicy Reymonta 22 w Krakowie.

Ojciec znanego sędziego piłkarskiego Tomasza Musiała i II trenera Wisły Kraków Macieja Musiała.

W Stali Stalowa Wola Musiał pracował w czasie, kiedy drużyna grała w ekstraklasie. Świetnie wspominał ten czas. Oto fragment wywiadu jaki udzielił w 2013 roku Bartoszowi Michalakowi z "Echa Dnia".

Jak wspomina Pan okres pracy w Stalowej Woli?
Bardzo dobrze. Naprawdę był to fajny okres w moim życiu. Spotkałem ludzi, dla których piłka nożna i „Stalówka” była wszystkim.

Jakiś konkretnych zawodników ma Pan w swojej pamięci?
Artur Sejud, Mietek Ożóg, Paweł Rybak, Paweł Szafran… Pamiętam zapewne wszystkich, ale to już musiałbyś mi przypomnieć nazwiska. Nie mam już dwadzieścia lat, pamięć czasami zawodzi (śmiech).

Jak w ogóle trafił Pan do Stali?
Dostałem konkretną ofertę od Alfreda Rzegockiego (ówczesny prezydent miasta Stalowa Wola, zmarł w 2020 roku). Zaproponowano mi umeblowane mieszkanie, dobre pieniądze i zespół składający się przede wszystkim z wychowanków, którzy każdy trening traktowali jakby miał być ich ostatnim. W Stalowej Woli spotkałem masę kapitalnych ludzi. Nie zapomnij pozdrowić ode mnie przede wszystkim Lucka Treli! (Słynny bokser, zmarł kilka lat temu)

Pana Lucjana sam mógł Pan pozdrowić na obchodach 75-lecia klubu. Dlaczego się Pan nie zjawił?
Dostałem zaproszenie, ale miałem prośbę, żeby wysłano po mnie kierowcę. W mieście widocznie nie było samochodów, dlatego zostałem w Krakowie. Tak naprawdę to nikt do mnie już nie dzwonił kiedy powiedziałem o tym transporcie. Żeby było jasne: ja nie oczekiwałem limuzyny (śmiech). Najzwyklejsze auto, tylko żebym w wieku prawie 70 lat nie musiał zajmować się podróżą na własną rękę.

Ma Pan o to żal do Stali?
Nie jestem człowiekiem, który się obraża za takie rzeczy. Widocznie klubu nie było stać na kierowcę i tyle. Sytuacja ta nie ma wpływu na moje bardzo pozytywne wspomnienia z pracy w Stalowej Woli. Tak na dobrą sprawę jedyny przykry incydent jaki pamiętam z tych dwóch lat nie ma nic wspólnego z klubem. Kiedyś przy Hutniczej 15 doszło do bardzo przykrego zdarzenia. Pewien chłopiec huśtał się na bramce, która ostatecznie go przygniotła, bezpośrednio trafiając w głowę... Pamiętaj, że dawniej bramki nie były aluminiowe tylko robione ze stali, a co za tym idzie potwornie ciężkie. To był naprawdę okropny widok. Cieszę się, że mogłem wtedy choć trochę pomóc. W szpitalu w Stalowej Woli nie było specjalistycznego sprzętu do operacji. Dzięki temu, że miałem znajomych lekarzy w krakowskim szpitalu na Prokocimiu chłopakowi udało się uratować życie. Odwiedziłem go zresztą kilka miesięcy później. Pamiętam, że jego matka dziękowała mi jakbym co najmniej był chirurgiem, który go operował.

W 1991 roku został Pan wybrany przez tygodnik „Piłka Nożna” najlepszym trenerem w Polsce. Następnie ze „Stalówką” zdołał Pan spokojnie utrzymać się w Ekstraklasie. Dlaczego mimo sukcesów skończył Pan z trenerką?
Charakter miałem dobry, żeby być piłkarzem. Niestety będąc już trenerem ten sam charakter sprawiał, że wykańczałem się nerwowo. Powiedziałem stop i swojej decyzji nie żałuję! W końcu miałem czas dla rodziny.

Zapewne jest Pan dzisiaj bardzo dumny ze swoich synów.
To zawdzięczam swojej kochanej żonie. Ona jako była siatkarka, zresztą też Wisły Kraków, potrafiła poradzić sobie i wychować Maćka (trener piłkarski) i Tomka (sędzia piłkarski) na bardzo fajnych gości, co niezwykle mnie cieszy. Będąc piłkarzem, a następnie trenerem praktycznie cały czas spędzałem poza domem.

Pewnie niewiele osób wie, że Pana starszy syn był kiedyś na testach w „Stalówce”.
Byłem wtedy nawet trenerem tej drużyny (śmiech). Ostatecznie nic z tego nie wyszło. Maciek teraz pracuje jako szkoleniowiec i życzę mu z całego serca, żeby spełniał swoje zawodowe marzenia. Podobnie zresztą jak Tomek. Pamiętam jeszcze jak jako bardzo młody chłopak sędziował sparingi Wisły i podczas jednego z takich podszedł do mnie specjalnie Franek Smuda, który wówczas także był w klubie, i powiedział: „Adam z tego twojego Tomka to kiedyś będzie kawał sędziego!”.

W Stalowej Woli mieszkał Pan sam czy z rodziną?
Sam. Jak tylko mogłem dojeżdżałem do Krakowa. Powiem ci młody, że śmiałem się czasami, że żona w Stalowej Woli nie była mi potrzebna (śmiech). A to ktoś proponował mi wędliny prosto z Niska, a to ktoś kupował ziemniaki i tak dalej (śmiech). Podkreślę to jeszcze raz, bo to prawda: spotkałem w tym mieście naprawdę wielu życzliwych ludzi. Czasami już ze złości mówiłem: „Chłopie po co mi tyle ziemniaków, przecież nie będę do Krakowa z nimi jechał”. Mimo wszystko kilka dni później znowu otrzymywałem kolejne paczki żywieniowe (śmiech).

Pełny wywiad z Adamem Musiałem Adam Musiał: Lata spędzone w "Stalówce" wspominam bardzo dobrze [WYWIAD, ZDJĘCIA]

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie