Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niech po ciebie wyjdzie litościwa Matka…

Zdzisław SUROWANIEC
Msza święta żałobna w kościele w Kotowej Woli.
Msza święta żałobna w kościele w Kotowej Woli. Z. Surowaniec
19-latek, kiedy usłyszał, że za zarysowanie auta może zgnić w więzieniu, powiesił się na drzewie przy domu. Rodzina twierdzi, że został zaszczuty.

Jeszcze w sobotę Damian jeździł po Kotowej Woli i okolicy alfa romeo, który kupił od kolegi i spłacał auto w ratach. We wtorek ciało Damiana w białej trumnie wniesione zostało do kościoła. W ostatnią drogę na cmentarz ponieśli go koledzy.

Kotowa Wola, wieś koło Stalowej Woli, jest w szoku. Czas Bożego Narodzenia jest tu ostatnio niespokojny. Przed rokiem jacyś żartownisie wyprowadzili sołtysowi traktor z szopy i podtopili w stawie. W tym roku doszło do awantury po tym, jak Damian niechcący zarysował swoim alfa romeo mercedesa należącego do jednej z rodzin we wsi.

UCIEKŁ OD ŻYCIA

Skutek był tragiczny. Damian postanowił uciec z tego życia na zawsze. Niestety, udało mu się to. Popełnił samobójstwo, wieszając się na dębie przy domu.
Obejście rodziny Damiana jest ubogie. Kontrast widać zwłaszcza na tle innych wypasionych domów w Kotowej Woli. Rodzina, bez ojca, który zmarł przed dziesięcioma laty, mieszka na uboczu, przy jako tako utwardzonej drodze.
Czterdziestoletnia mama Damiana na drugi dzień po pogrzebie syna wygląda na zdruzgotaną, ale spokojną. - Tabletki jeszcze działają - tłumaczy.

- Auto to było dla Damiana marzenie życia - wspomina mama. Przerwał nawet naukę w szkole zasadniczej przy basenie w Stalowej Woli i poszedł do pracy. Chciał zarobić pieniądze na samochód. Znalazł robotę w zakładzie w Zbydniowie. A z kupnem auta trafiła się okazja. Jego kolega Andrzej miał do opchnięcia używane alfa romeo za dwanaście tysięcy złotych. Chłopak wziął kredyt, resztę spłacał z pensji. - Siedział w tym aucie czasami nawet ze trzy godziny i głaskał go - opisuje mama.

POJECHAŁ PO BENZYNĘ

Problem polegał na tym, że Damian nie miał prawa jazdy. Właśnie je robił. Ale jazda go kusiła i tłukł się tym swoim ukochanym alfa romeo po wsi i okolicy. Jakoś udawało mu się nie wpaść w oko policjantom.

- Rano Damian poszedł narąbać drewna - opowiada mama chłopca jak się rozpoczął fatalny dzień. - Po południu wsiadł do auta i pojechał po benzynę na stację paliw do Jamnicy. Razem z nim pojechała czwórka przyjaciół - dwie dziewczyny i chłopcy.
Co się potem działo, kobieta wie z opowiadań. Damian zahaczył autem o mercedesa, którym jechała kobieta - żona mężczyzny o popularnym w Kotowej Woli nazwisku. Zrobił rysę na lakierze i uszkodził lusterko.

Ucieczka z miejsca kolizji nie na wiele się zdała. Kobieta wezwała na pomoc rodzinę, a ci zareagowali błyskawicznie. Rozpoczęła się pogoń za Damianem. Zajeżdżał im drogę, żeby go nie wyprzedzili. Ale dopadli go, kiedy wjechał na podwórze domu.

ZROBILI ŁOMOT

To co się działo na podwórku widziała siostra Damiana. Rozpoznała kilku chłopaków… To oni mieli wyciągnąć Damiana z auta i zrobić mu łomot. - Bili go rękami, rzucali nim o auto ze cztery razy - mówi co zauważyła. Krzyknęła: - Zostawcie Damiana!

Jeden z chłopaków siedzących w aucie chciał zadzwonić na policję. Dostał pięścią w nos, aż mu się złamał.

- Brałam właśnie kąpiel, kiedy córka krzyknęła do mnie, że Damiana biją - pamięta kobieta. - Wybiegłam na podwórko, ale było ciemno. Usłyszałam tylko, jak ci napastnicy krzyczeli "gnoju, zgnijesz w więzieniu". Jeden pokrzykiwał, że rozwalił cały tył mercedesa, że mu żonę w aucie wystraszył. Nogi się pode mną ugięły - dodaje.

Kiedy Damian uciekł, napastnicy puścili się za nim galopem. - Każdy miał wielką latarkę - przypomina kobieta. Ale Damian jakby się zapadł pod ziemię. Znikł. Przybyła policja, funkcjonariusz powiedział, żeby Damian jutro zgłosił się na posterunek.

NA DĘBIE NA ŁĄCE

- Było zimno, a on był tylko w samej bluzie. Poszłam go szukać. Wołałam "Damianku, Damianku" - opowiada matka ubrana w czerń. Myślała, że może uciekł do kolegi, żeby się tam schować. Nagle zobaczyła chłopaka wiszącego na dębie rosnącym na łące za domem.

- Podbiegłam i podciągnęłam go za nogi, żeby uwolnić z pętli. Był jeszcze cieplutki. Krzyczałam "ratunku, ratunku". Dopiero po dziesięciu minutach sąsiedzi z najbliższego domu usłyszeli i przybiegli na pomoc - pamięta. Nikt nie miał przy sobie noża. Jeden z mężczyzn wyciągnął zapalniczkę i przepalił biały sztuczny sznurek od snopowiązałki, na którym chłopak wisiał.

Rozpoczęła się intensywna reanimacja Damiana. Ktoś robił sztuczne oddychanie, masaż serca. Jak twierdzą świadkowie jego serce jeszcze próbowało bić. Także zespół karetki pogotowia ratował Damiana. Dostał zastrzyki. Ale nie odzyskał przytomności. Zmarł.

ŁADNY, SZCZUPŁY

Do uziemionej chorobą babci Damiana coraz mocniej dociera, że nigdy nie zobaczy za życia ukochanego wnuczka. Na stole leży jego kolorowe zdjęcie wielkości pocztowego znaczka. Widać na nim ładnego, szczupłego chłopaka. - Taki grzeczny był - płacze starsza kobieta. - On był taki miękki. Jak mu ktoś coś powiedział przykrego, to płakał. Był skryty - popłakuje.

- Bili go przy kolegach. Upokorzyli go. Wypłoszyli go, wystraszyli, że trafi do więzienia. Zaszczuli go. Przez nich się powiesił - uważa mama chłopca.
W niewielkim, ale pięknym, kolorowym kościele w Kotowej Woli pod wezwaniem Świętego Józefa Robotnika stanęła przy ołtarzu biała trumna. Proboszcz ksiądz kanonik Piotr Palacz nie wygłosił kazania podczas mszy żałobnej "za duszę naszego brata Damiana". - W takiej bolesnej chwili trudno coś powiedzieć - usłyszeli młodzi ludzie, którzy szczelnie wypełnili świątynię. Kapłan odmówił ze wszystkimi Koronkę do Miłosierdzia Bożego w intencji chłopca.

BYŁ MINISTRANTEM

Pod koniec liturgii kapłan wspomniał, że wychowywał Damiana przez piętnaście lat, od kiedy tu przybył, że Damian był ministrantem, że był lubiany i że kiedy teraz chodzi po kolędzie słyszy o nim od ludzi dobre opinie.

Na zewnątrz było już ciemno, kiedy na zakończenie żałobnej liturgii rozległa się pieśń nad trumną Damiana: "Niech cię przygarnie Chrystus uwielbiony. On wezwał ciebie do Królestwa światła. Niech na spotkanie w progach Ojca domu po ciebie wyjdzie litościwa Matka"…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie