MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nieprzewidywalna mieszanka wybuchowa - Tomasz Jacyków bez cenzury

Redakcja
Tomasze Jacyków jest stylistą, krytykiem mody, scenografem i kostiumografem, a także jurorem Off Fashion. Współpracuje z prasą i telewizją.
Tomasze Jacyków jest stylistą, krytykiem mody, scenografem i kostiumografem, a także jurorem Off Fashion. Współpracuje z prasą i telewizją. ZOOM
Tomasz Jacyków, stylista, krytyk mody, scenograf i kostiumograf, juror trwającego w Kielcach Konkursu dla Projektantów i Entuzjastów Mody Off Fashion udzielił nam odważnego wywiadu.

- Ja przede wszystkim cały czas zaskakuję siebie i to jest fantastyczne! - żartuje. Zodiakalny Bliźniak, zaś według chińskiego horoskopu - Małpa. Cały czas doradza Polkom, jak się ubierać, ale także tworzy kostiumy teatralne i operowe, a niedługo zadebiutuje jako autor książki. Człowiek wielu talentów.

Dorota Klusek: - W 2008 roku po raz pierwszy zasiadł Pan w jury Międzynarodowego Konkursu dla Projektantów i Entuzjastów Mody Off Fashion. Co Pana przekonało, żeby przyjąć zaproszenie do Kielc?

Tomasz Jacyków: - Zanim przyszła propozycja, żebym został jurorem w Off Fashion już słyszałem o tym konkursie między innymi od Paprockiego i Brzozowskiego. Chłopcy powiedzieli mi, że w Kielcach zaczęło się coś dziać, że jest bardzo fajny konkurs, jest miła pani która to organizuje, tutaj była mowa o Magdzie Kusztal, i że to ogólnie ciekawa historia. Sezon później Magda zadzwoniła do mnie, czy nie zechciałbym zostać jurorem na Off Fashion. Oczywiście wyraziłem zgodę i bardzo się cieszę z tego powodu. Kiedy zacząłem tu przyjeżdżać, zaczęło mi zależeć, żeby to był konkurs, który otwiera drzwi młodym projektantom. Każdy z nich, według swoich możliwości, albo z tego korzysta, albo nie. Widzę osoby, które przeszły przez te drzwi i znakomicie sobie radzą w kolejnych konkursach, albo rozpoczynają swoje osobiste kariery. To jest fantastyczne! Off Fashion to już ładnych parę lat. Są też miłośnicy pokazywania się na tym konkursie. Są również ludzie, którzy od kilku lat przyjeżdżają tu, bo lubią. No i niech mają… (śmiech).

"Off fashion" - ta terminologia nie dla wszystkich jest jasna. Co się kryje pod tym pojęciem?

- W ogóle musimy sobie wyjaśnić, że i w modzie, i w różnych innych dziedzinach sztuki, i w życiu mamy tak zwaną pierwszą linię - "mainstream" oraz tak zwany "off", czyli opozycję do tej głównej linii. W modzie ten podział jest bardzo widoczny, przy czym często ten off staje się mainstreamem. Może to głupie, ale tak to się dzieje, bo jeśli za tak zwany mainstream weźmiemy markę Valentino, a za tak zwany off "Maison" Martina Margieli, to nagle okazuje się: które jest które?, a są to dwa różne podejścia do mody.
Ja "off fashion" odczytuję w taki sposób, że szukam rzeczy, które są nowe. Ale uwaga! Ja nie szukam konkretnych ubrań, natomiast przewrotnej, ulotnej myśli, która odróżnia wielkich od przeciętnych. Jeśli jakiś projektant uwił coś dziwnego, a ja patrząc na to widzę, że można to jakoś rozwinąć na całą kolekcję i upraszczając, coś dodając, zmieniając tkaninę, można stworzyć ubrania do noszenia, to to właśnie jest ten off.

Jeśli ktoś uszyje piękną sukienkę i naszyje na zewnątrz suwak, myśląc, że to takie awangardowe, to to jest ściema! Takie ładnie szyte ubranka, które wysoko punktowałbym w Łodzi, tutaj będę odrzucał. Na Off Fashion nie chodzi, żeby wyszukać kogoś, kto ładnie szyje, ma sprytne oko, umie ściągnąć coś i przetransportować na swoją własną modę. Ja szukam kogoś, kto swoją myślą rozwinie tę modę dalej. Tak sobie myślę, że jeśli na pięć edycji znajdą się dwie osoby, które są nieprzeciętne, to jest to gigantyczny sukces.

Czy takich projektantów spotkał Pan tu, w Kielcach?

- Tak, przez te kilka lat wypatrzyłem takie cztery osoby, które zapadły mi w pamięć i które widzę, że rozwijają się fantastycznie. Nie chcę mówić, kto to jest, ale one są i to jest ogromny sukces. Dwie z nich na pewno pójdą dalej w świat i to jest fenomenalne.

Temat przewodni najbliższej, XII edycji Off Fashion brzmi "Zodiac Influence". Pojawią się znaki zodiaku, astrologia. Wierzy Pan w horoskopy, czyta je?

- Ja nie nie wierzę w nic (śmiech). Czyli nie mogę powiedzieć, że wierzę, natomiast przyjmuję wszystkie historie, które się dzieją: wierzenia, religie, spostrzeżenia. Jeśli ktoś mi opowiada o kolejnych wcieleniach, to mówię: bardzo proszę. Jeśli ktoś opowiada mi o nieśmiertelności duszy, również mówię: bardzo proszę, jeśli ktoś mi mówi o jakiejś niezwykłej energii: jak najbardziej też, ponieważ wszystko łączy się w jedno.

O tyle wierzę, i nie wierzę, że astrologowie, którzy układali mój horoskop, a był on układany kilkanaście razy, mówili, że takie rzeczy nie powinny się zdarzać, to znaczy rozkładają ręce, mówiąc, że mam bardzo trudny horoskop i interesujący zarazem. Wszystko, co mi oni powiedzieli jest zgodne z prawdą, bo przecież nie muszę się znać na horoskopach, żeby znać siebie, zwłaszcza, że żyję ze sobą już 44 lata (śmiech). Ale nie sugeruję się horoskopami. Nawet jeśli przyjmuję, że tak może być, to ślepo w to nie wierzę. Jeśli ktoś mi powie, że w czerwcu będę miał pieniądze, to nie nastawiam się, że tak się stanie, tylko szykuję się na to, że muszę od stycznia do grudnia ciężko zapieprzać, żeby te pieniądze w czerwcu mieć (śmiech).

Pan jest zodiakalnym Bliźniakiem?

- No tak, czy nie wyglądam? Jestem Bliźniakiem, natomiast z chińskiego horoskopu jestem Małpą. Te dwa znaki nałożone na siebie dają nieprzewidywalną mieszkankę wybuchową, jaką jestem i bardzo mi z tym dobrze! (śmiech)

To widać chociażby w tym, że potrafi pan zaskakiwać ludzi, którzy mają okazję bliżej pana poznać.

- Ja przede wszystkim cały czas zaskakuję siebie i to jest fantastyczne!

Ale zaskakuje Pan też osoby, które z mediów znają Pana jako surowego, niedostępnego, mocno ironizującego człowieka, a przy bezpośrednim spotkaniu przekonują się, że Tomasz Jacyków jest ciepły i serdeczny.

- No bo to jest tak: prywatnie nie jestem typem człowieka, który zaprzyjaźnia się ze wszystkimi. Nie. Ja nie lubię, kiedy ktoś dotyka mnie przy rozmowie, nie lubię się ze wszystkimi zakolegowywać i nie lubię się ze wszystkimi odzywać. Bardzo selektywnie dobieram sobie znajomych. Nie pozwalam sobie też na luksus bycia wybieranym. To jest moja prywatna strona. Natomiast zawodowa moja strona jest taka, że jestem człowiekiem bardzo otwartym, pozbawionym hipokryzji i zawodowcem w swojej dziedzinie. Dlatego też w momencie, kiedy jestem w pracy, mam do czynienia z ludźmi, którzy są moimi klientami, muszę być wobec nich szczery. Staram się być miły i sympatyczny, ponieważ pewnie też i taki jestem, ale tego również wymaga ode mnie moja praca. Prowadzę działalność usługową, a w związku z tym to ja jestem dla kogoś, a nie ktoś dla mnie. Po prostu wiem, gdzie i jak się ustawić (śmiech).

Pracuje Pan nad książką. Kiedy będziemy mogli ją przeczytać?

- Miała być lada dzień. Na początku września myślałem, że pomiędzy projektami kostiumów do musicalu "Our House" (realizowanego przez Teatr Rozrywki w Chorzowie - przyp. red.) uda mi się ją dokończyć. Okazało się jednak, że kostiumy pochłonęły mnie do tego stopnia, że nie dałem rady. W tej chwili książką jest doszlifowana, czyli jej redakcja jest już prawie na finiszu. Mam nadzieję, że wyjdzie na początku przyszłego roku. Chciałby, żeby się ukazała przed majowymi Targami Książki.

To będzie poradnik?

- To będzie swoisty poradnik, ale nie będzie tu nakazów i zakazów. To jest książka, która jest poradnikiem, ale przy której można się również uśmiechnąć. To nie jest literatura ambitna, nie mam takich aspiracji. Chciałbym, żeby tę książkę można było pochłonąć jadąc ekspresem z Warszawy do Krakowa czy Poznania i móc ją wyrzucić, ale nie chcieć tego zrobić. Jest śmiesznie, treściwie i zdecydowanie na temat mody i obciachu: co to jest, dlaczego coś jest, a coś nie jest obciachem. Na przykład obciachem jest to, że pani ma piękne sandałki na bardzo wysokim obcasie oraz krogulcze paznokcie i popękane pięty. Jeżeli ta pani nie ma ochoty sobie "robić" paznokci i pięt to nie musi, to jej sprawa, ale kiedy wkłada odkryte buty, to jest to już sprawa publiczna. Takie różne historie będą w tej książce.

A jaki będzie jej tytuł?

- Roboczy tytuł brzmi: "Wielka księga obciachu". Być może będzie jeszcze "… i elegancji od stóp do głów".

Wspomniał Pan o kostiumach, które przygotowywał Pan do musicalu "Our House", czy stroje musicalowe, operowe, teatralne to dla Pana odskocznia od tych ubrań, z którymi styka się Pan na co dzień?

- To już nie jest odskocznia, tylko jedna z moich działalności. W zasadzie mam już zlecenia do 2023 roku (śmiech).

Wracając do Kielc. Czy przyjeżdżając tu obserwuje Pan też kieleckie ulice, czy kielczanie się zmieniają?

- Tak naprawdę zmienia się cała Polska. Kielce też się zmieniają, zwłaszcza jako miasto. Ale zmienia się też podejście ludzi do mody. Bardzo dobrze, cieszę się z tego.

A Off Fashion się zmienia?

- Na pewno ewoluuje, bo taka jest kolej rzeczy, natomiast nie chciałbym, żeby się zmieniało, żeby przestało być offem. Chciałbym, żeby ta offowa scena modowa w Polsce była i żeby była ona właśnie w Kielcach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nieprzewidywalna mieszanka wybuchowa - Tomasz Jacyków bez cenzury - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie