MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykły zespół seniorów akordeonistów ze Stalowej Woli już zadziwia świat

Zdzisław SUROWANIEC [email protected]
Zespół akordeonowy pani Miry to chwilowo kwartet.
Zespół akordeonowy pani Miry to chwilowo kwartet. Zdzisław Surowaniec
Mira Gębowiś ze Stalowej Woli to wspaniała, szalona kobieta. Kiedy powiedziała sąsiadom w przyblokowym sklepie, że spieszy się, bo idzie tańczyć na drążku, to się obśmiali, bo wiedzieli, że rozpiera ją energia, ale żeby aż tak to nie. Ale właśnie zrealizowała szalony pomysł - zgarnęła kilku seniorów grających na akordeonach i stworzyła z nimi zespół.

- Miałam sześć lat, kiedy szłam z mamusią chodnikiem i usłyszałam grę na akordeonie. To było pod Ostrowem Wielkopolskim, w 1945 roku, zaraz po wojnie, kiedy wynieśli się Niemcy. Zapytałam co to jest, kto tak gra. A mamusia odpowiedziała, że to Rysiek gra. To był syn mamusi koleżanki. A ja na to, że idziemy zobaczyć do Ryśka, jak on gra. Nie chciałem iść dalej, tylko mama musiała ze mną tam wejść - opowiada, kiedy siedzę w jej mieszkaniu, a obok nas stoi oczywiście akordeon.

LA PALOMA

- Weszliśmy tam i jak zobaczyłam Ryśka z akordeonem, jak grał "La Paloma". To był dla mnie koniec świata. Zakochałam się od dziecka w tym instrumencie i w tej melodii. To jest moja ulubiona melodia, gram ją stale. Taaaa tara tara taram taramtam taaa - nuci i rozmarza się pani Mira. A słowa refrenu jakie piękne: "Noc dla kochanków jest najwspanialszym darem, noc księżycowa otacza swoim czarem. Lecz zanim minie noc, zanim księżyc zgaśnie, chcę blisko ciebie być, kiedy wszystko zaśnie"…

Skończyło się na dziecięcym zachwycie, mała Mira nie uczyła się gdy na akordeonie, bo rodzice nie mieli pieniędzy na kupno instrumentu. Dopiero kiedy była w trzeciej klasie szkoły podstawowej dostała akordeon na 32 basy. - Ojciec był inżynierem dostał mieszkanie w Ostrowie Wielkopolskim, stale mówiłam "kupcie mi tego akordeona", jak to dziecko. Dostałem mały akordeon dla dzieci, ale miał dość rozbudowaną klawiaturę - opowiada pani Mira.

AKORDEON NA WÓZKU

- Pieronem się uczyłam. Zapisali mnie na prywatne lekcje, chodziłam do pana Kałużnego. Bardzo dobry muzyk. Musiałem chodzić do niego z tym akordeonem. Zanosili mi go mamusia albo ojciec, a kiedy nie mogli, kładłam akordeon na dziecięcy wózek spacerowy brata i pchałam. Siostra mi nieraz pomagała. Jeśli profesor zadał mi naukę dwóch utworów, to ja się uczyłam trzech czy czterech. Chciałam ich znać jak najwięcej. Nawet sąsiedzi mówili do mamusi "gdzie ta Mira się podziała, w ogóle jej nie ma". A ja byłam zajęta graniem, nawet na podwórko nie wychodziłam - zwierza się.

Ze szkoły podstawowej trafiła do liceum pedagogicznego.

- Było dużo pracy i nie chodziłam już na naukę gry. Ale byłam zwolniona z muzyki. Dopiero po liceum zapisałam się do średniej szkoły muzycznej. Jeździłam do Kalisza. Spotkałam tam wielu ciekawych ludzi - mówi. - Byłam ze Zdzichą Sośnicką w jednej klasie. Zdzicha bardzo lubiła śpiewać, choć nie była w wokalnej klasie. Miała tylko naukę emisji głosu, była dobrą pianistką. Ale pchała się do śpiewania, nawet na zabawach. Zrobiła także dyrygenturę, ale też się nią nie zajęła. Kiedy przyjechała na występy do Stalowej Woli zapytałam ją czemu nie dyryguje, odpowiedziała, że śpiewanie jest lepiej płatne - śmieje się pani Mira. W tej samej szkole uczyli się także Ptaszyn Wróblewski i Krzysztof Komeda.

RYTMIKA W PRZEDSZKOLU

Młodej Mirze uciekła jednak sprzed nosa jedna szansa - Był na nabór do Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk, zgłosiłam się, pomyślałam, Boże kochany, to jest mój żywioł, tańczyć, grać i śpiewać. Ale rodzice się nie zgodzili, mama powiedziała "absolutnie nie". A tańcowałabym do dziś! - zapewnia z wesołymi iskierkami w oczach. Po szkole średniej pani Mira pracowała jeszcze w szkole muzycznej w Ostrowie, uczyła w klasie akordeonu. Od 1964 roku jest w Stalowej Woli, gdzie trafiła z mężem. Uczyła rytmiki w przedszkolu.

Co takiego jest w tym instrumencie, że stał się miło…Cisą jej życia? - Akordeon podobał mi się wizualnie od początku, a po drugie lubię harmonicznie brzmienie, mogę sobie łapać dowolne akordy, można zmieniać registry, urozmaicając melodię. Nie lubię grać na jednej strunie. Na skrzypcach też uczyłam się grać, ale mnie to nie pociągnęło - tłumaczy.

Byłam całe życie nastawiona na lekką muzykę. Słucham koncertów, ale za długo nie posiedzę. Akordeon jest wybitnie rozrywkowy. Można go wziąć pod pachę i iść. Całe życie włóczyłam się gdzieś z akordeonem. Jak są jakieś imieniny, to mnie wołają "Mira chodź". To jest mile widziany instrument na uroczystościach - uważa i chyba wszyscy się z nią zgodzą.

DWA AKORDEONY

Pomysł stworzenia zespołu eksplodował nagle w październiku ubiegłego roku. - Byłam u pana Zbyszka Szałacha, zaprosili mnie do siebie. Kupił drugi akordeon. Mówi do mnie jak już przyszłaś, to sobie pogramy. Poszedł do pokoju, niesie dwa akordeony. No to gramy! Oczywiście "La Palomę", jakieś hawajskie melodie na dwa głosy. Mówi "ale sobie pograliśmy", bo kiedyś grał w zespole jako młody chłopak w technikum. Przyszłam do domu i myślę, dwa akordeony brzmią elegancko, ale trzy jakby było fajnie. Dawaj, szukać innych - opowiada

Do pani Miry na naukę gry na akordeonie przyjeżdżał z Turbi Jerzy Wroński. - Był zapalony, nadawał się. Powiedziałam sobie jeszcze, że przydałby się Jan Kalbarczyk. Znałam jego mamę, kiedy pracowałam z nią w przedszkolu huty, a on przychodził czasami grać na akordeonie. Poszukałam go, trzy bloki obeszłam i znalazłam. Weszłam, jadł śniadanie. Jak mnie zobaczył, mało się nie udławił - mówi rozbawiona. - Byłoby coś z tego? - zapytała Jaśka. - A czemu nie? - odpowiedział i w ten sposób zgodził się.

DO BOGUSI

Najpierw grali u pani Miry w domu, ale ma małe mieszkanie i był z tym problem. - Pojechałam rowerem do pani Bogusi Herdzik do Spółdzielczego Domu Kultury, żeby nas wzięła pod swój płaszcz, bo stworzyłam zespół. Powiedziała, że akordeonów to jeszcze u niej nie było. Bardzo się ucieszyła, pozwoliła nam grac w każdy dzień, ale tylko do południa. Nam to właśnie bardzo pasowało. No i tak się stało i tak się zaczęło - potakuje pani Mira.

Teraz zgrywają się, poznają melodie, mają ich już czterdzieści w repertuarze. Mają więc melodie rozrywkowe, kolędy. - Tang mamy z sześć, walce, trzy polki, oberki, "O Marżoleno, dziewczyno ma", "Mały Książę", "Akropolis adieu adieu la mur". Piękne melodie, ludzie łakną takich melodii - zapewnia. Doszło już do kilku koncertów i "Mira i jej chłopaki" przyjęci zostali entuzjastycznie.

DOBRE RECENZJE

Na horyzoncie jest już piąty akordeonista. To pan Waldek, wojskowy emeryt. Ma 55 lat. - Korespondował z Niemką, przesłała mu melodie akordeonowe, dołożyła tango, piękne tango i walc "Odlot jaskółek", takie tidiridi tidiridi tam - podśpiewuje pani Mira.

- Jak w melodii jest dużo bemoli i krzyżyków, to przerabiam na tonację c-dur, g-dur - przyznaje.

Pani Mira już zbiera dobre recenzje po występach: - Mamy życzliwą publiczność. Jadę rowerem, zatrzymują mnie panie przy Centrum 4. Dziwie się po co, bo ani chłopów im nie podrywam. A one mi mówią chciałyśmy pani pogratulować, że pani wymyśliła zespół, że pani jest na chodzie, że pani gra z tymi mężczyznami takie piękne melodie. To są nasze zapomniane melodie, takie jak "Dzieci Pireusu" ze słowami "jak ja to lubię, ten dzień ogromny taki i nieruchome ptaki i letniej ziemi żar".

NOWY REJS

- Warto było założyć zespół. Cieszę się, że przyszedł piąty akordeonista, nastroi akordeon i będzie grał. Będzie kwintet, a koleżanka gra perfekt na mandolinie "Akropolis" jak buzuki, dołączy do nas. Do granych melodii zatańczą nam tancerze jak u Janowskiego w "Jaka to melodia" - tryska pomysłami pani Mira.

Przed kilku laty po osobistych przeżyciach pani Mira poważnie zachorowała. - Ale widocznie Bóg chciał, żebym dale grała i wszystko skończyło się szczęśliwie - wspomina.

- Zaczynam nowy rejs, płyniemy jeszcze nie toniemy - ogłasza wesoło. - Rozruszamy całą Stalową Wolę - zapowiada. A na pytanie co zrobić żeby być atrakcyjnym towarzysko, ma taką receptę: - Graj na akordeonie, będą cię wszyscy zapraszali!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie