Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowa zawodniczka Zamku Tarnobrzeg, Chinka Jia Jun, znalazła w Polsce błogi spokój

Piotr SZPAK [email protected]
Podczas meczu z francuskim zespołem Lyssois Lille Metropole w roli tłumacza wystąpiła zawodniczka tarnobrzeskiej drużyny Li Qian.
Podczas meczu z francuskim zespołem Lyssois Lille Metropole w roli tłumacza wystąpiła zawodniczka tarnobrzeskiej drużyny Li Qian. Grzegorz Lipiec
Nowa zawodniczka drużyny mistrzyń Polski tenisistek stołowych Zamku Tarnobrzeg Chinka Jia Jun dopiero poznaje kraj, w którym przyszło jej teraz żyć.

Jia Jun

Jia Jun

Ma 26 lat, urodziła się w Bao Tou w prowincji Nei Meg Gu. Jest panna, studentką Uniwersytetu w Pekinie. Była reprezentantka pierwszej reprezentacji Chin. Jej największe sukcesy to wygarnie turniejów w Finlandii, Nowej Zelandii oraz Malezji. W 2007 roku awansowała do grona ośmiu najlepszych uczestniczek Międzynarodowych Mistrzostw Francji.

Dla Ja Jun, nowej zawodniczki drużyny mistrzyń Polski Zamku Tarnobrzeg wszystko w Polsce jest zaskakujące. Najbardziej nie może nadziwić się temu, że tak mało tu rowerów, których w Chinach jest więcej niż… butów. Znalazła tu za to błogi spokój, nie ma na ulicach tysięcy ludzi, nie ma hałasu, jest za to oaza spokoju.

Jia Jun, bo o niej mowa tenis stołowy zaczęła uprawiać mając pięć lat. O drugiej "piątce" już jako 10-latka trafiła do specjalistycznego ośrodka tenisa stołowego dla dzieci. Tam poznała taką drobniutką i wesolutką koleżankę. Nazywała się… Li Qian.

CHCIAŁA DO POLSKI

Z Li Qian bardzo się lubiły, razem trenowały, kolegowały się, miały wspólne marzenia i troski. Kiedy dorastały przyjaźń między nimi nie ginęła. Ale w końcu ich drogi się rozeszły. Li Qian wyleciała do nieznanej jej Polski do nieznanego miasta o nazwie Tarnobrzeg. Jia Jun została w Chinach i czyniła systematyczne postępy. Tak systematyczne, że pewnego dnia trafiła do reprezentacji Chin. I to nie reprezentacji kadetek czy juniorek, ale do pierwszej reprezentacji seniorek. Trenowała z najlepszymi i miało to przełożenie na uzyskiwane przez nią wyniki.

Dwa lata temu została międzynarodową mistrzynią Finlandii, w 2010 roku wygrała też turniej w Wellington w Nowej Zelandii. Niestety, wypadła z kadry poprzez niegroźną kontuzję. Kiedy wróciła do pełni formy w karze Chin były już inne dziewczęta. Jia Jun z niedowierzaniem, ale i olbrzymią satysfakcją przyjęła propozycję gry w Polsce, w tym samym zespole, w którym jest Li Qian. Ich drogi znowu się zeszły. Plotkowały przez dwa dni, ale na dalsze opowieści będą musiały poczekać.

WRACA DO… CHIN

Li Qian wyleciała teraz na miesiąc do Belgii gdzie mieszka jej mąż. Wróci 9 stycznia. Za tydzień do Chin poleci też Jia Jun, musi zaliczyć egzaminy na swej pekińskiej uczelni, na której kończy studia. Obie przylecą do Polski na początku stycznia i wreszcie zaczną trenować tak jak to miało miejsce w ich dziecięcych latach. Jia Jun dała się poznać jako bardzo dobra zawodniczka, także jako wesoła dziewczyna. Uśmiech często gości na jej twarzy. Przyzwyczaja się do polskiej kultury. W naszym ojczystym języku mówi tylko podstawowej głowa: proszę, dziękuje, cześć, ale już wypowiedzenie dzień dobry wymaga nie lata gimnastykowania języka.

- Po polsku mówi jeszcze słabiutko, jej angielski też nie jest zbytnio zaawansowany, ale jakoś porozumiewamy się w tym języku. Po nowym roku jak już z nami będzie Li Qian pewnie szybko przyswoi sobie nasze słówka - uśmiecha się trener Nęcek.

SMAKOWITA POMIDOROWA

Jak to z Azjatkami bywa spory problem mają one z europejską kuchnią. Jia Jun na razie nie próbowała flaków, schabowego czy bigosu. Na takie trudne do konsumpcji potrawy przyjdzie czas. Ale zaliczyła już gołąbka, smakowitą pomidorową z ryżem oraz jajecznicę. Lubi zjeść smaczną rybkę, frytki, zapiekankę. Jak na Chinkę przystało lubi wszystko co to jest związane z ryżem oraz ostrymi przyprawami. Mieszka sama, więc po treningach siada przed komputerem i kontaktuje się ze swoimi bliskimi oraz znajomymi.

Na oglądanie telewizji szkoda jej czasu, ale jak na kobietę przystało ma go na chodzenie po sklepach, szczególnie tych z ciuszkami. Sympatyczna Azjatka była już na spacerze w Zamku Dzikowskim i bardzo jej się tam podobało. Żałuje tylko, że tak szybko zapada zmrok, a po nocach chodzić raczej nie lubi. Cieszy się jednak z tego, że trafiła do Polski i pokazuje gestem kciuka, że jest jej tu okey.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie