Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowoczesna metoda w Stalowej Woli. Naprawili rurociąg bez kopania!

Zdzisław SUROWANIEC
Najpierw do kanału wpuszczany jest cienki fartuch, który będzie przylegał bezpośrednio do wnętrza.
Najpierw do kanału wpuszczany jest cienki fartuch, który będzie przylegał bezpośrednio do wnętrza. Zdzisław Surowaniec
W Stalowej Woli zastosowana została nowoczesna metoda naprawy rurociągu na głębokości pięciu metrów, bez kopania rowu.

Stalowa Wola uwierzyła, że naprawa kanalizacji sanitarnej bez kopania rowów w środku miasta, to nie bujda, tylko nowoczesny i tani sposób pozbywania się problemu. Metoda, która w Polsce jest dopiero obwąchiwana, w świecie stosowana jest coraz powszechniej.

Mariusz Piaseczki, prezes Miejskiego Zakładu Komunalnego i jego zastępca Robert Chciuk, to "młode wilki, chętnie sięgające do techniczne nowinki" - jeśli można użyć tak kwiecistego porównania. A chyba można, bo zaproszenie do Stalowej Woli spółki Aarsleff Polska, żeby ich specjaliści pokazali co potrafią, było - wszystko na to wskazuje - strzałem w dziesiątkę. Miasto jest pierwsze w regionie, które zdecydowało się naprawić zapadającą się kanalizację sanitarną w bardzo ruchliwym punkcie miasta przy wykorzystaniu bezwykopowej renowacji rurociągów.

ODNOWIENIE PRZEWODU

Chodzi o metodę, która w kilka godzin pozwala przywrócić starej kanalizacji jej funkcję, odnowić ją, sprawić, że wygląda, jakby została właśnie wybudowana. Aż dziw bierze więc, że na pokaz, omawiany przez Roberta Wójcika z Aarsleff Polska, nie zjawiły się zaproszone osoby z sąsiednich gmin, odpowiedzialne za funkcjonowanie gospodarki komunalnej.

Jak przekonuje Wójcik, na zachodzie Europy czterdzieści procent napraw sieci kanalizacji sanitarnej odbywa się metodą bezwykopową, w Polsce dziesięć razy mniej. Duńska spółka Aarsleff istnieje na polskim rynku osiemnaście lat. W tym czasie dokonała renowacji pięciuset kilometrów rurociągów. W ubiegłym roku w Sandomierzu po powodzi naprawili rękawem dwa kilometry kanałów.

- Te pięćset kilometrów to nie jest jeszcze imponująca wielkość rzucająca na kolana, ale od czegoś trzeba zacząć - komentuje prezes stalowowolskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej Mariusz Piasecki. Dodał, że koszty tej metody spadają i na pewno będzie atrakcyjną alternatywą dla kopania dołów i rowów w celu naprawy kanalizacji. Nawet jednak kiedy te koszty były wysokie, opłaciło się tę metodę stosować.
BARDZO PROSTA

Metoda bezwykopowej renowacji rurociągów jest bardzo prosta. Z grubsza biorąc polega na ułożeniu wewnątrz zniszczonych rur kanalizacyjnych rękawa z materiału poliestrowego, podobnego do filcu, nasączonego żywicą. Pod ciśnieniem materiał przybiera kształt rury dopasowującej się do ścianek kanalizacji, a pod wpływem gorącej pary żywica twardnieje. Powstaje rura w rurze. Nieco zmniejsza się średnica kanalizacji, ale śliska powierzchnia rekompensuje to.

Oczywiście, jest jeszcze problem techniczny, jak materiał umieścić w kanalizacji. Aarsleff Polska chwali się, że bije konkurencję na głowę. Konkurenci przeciągają bowiem materiał przez naprawiany odcinek kanalizacji, co może grozić zniszczeniem materiału. Aarsleff go wykłada przy zastosowaniu powietrza lub wody pod ciśnieniem.

Ciekawa jest produkcja rękawa. Jego średnica jest dobierana indywidualnie do każdego zamówienia. Rękaw, zaimpregnowany żywicą, obsypywany jest lodem i układany w drewnianym kontenerze. Lód uniemożliwia stwardnienie żywicy na ciepłym powietrzu. Bo żywica jest właśnie termoutwardzalna.

Gotowy rękaw od duńskiego producenta trafia do odbiorców w całej Europie czy w świecie. Podobnie było w Stalowej Woli. Na ulicy Wyszyńskiego wyładowany został kontener z rękawem w ziarnistym lodzie.

POPADA W RUINĘ

Kanalizacja sanitarna w Stalowej Woli coraz bardziej popada w ruinę, z wyjątkiem kanalizacji wymienionej niedawno za unijne pieniądze. W Miejskim Zakładzie Komunalnym śmieją się, że ta wybudowana na początku istnienia miasta, w okresie Centralnego Okręgu Przemysłowego, ma imponującą żywotność. Gorzej jest z tą z okresu radosnej twórczości z lat 70, z czasów Gierkowskich, kiedy budowano szybko i byle jak.

- Gdyby popsuła się kanalizacja w szczerym polu albo w terenie słabo zaludnionym, to jeszcze opłacałoby się kopać dół i naprawiać sieć. Kiedy siada kanalizacja w miejscu bardzo ruchliwym i gęsto zbudowanym, naprawa rękawem jest wybawieniem od wielu kłopotów - uważa Mariusz Piasecki.

A właśnie w Stalowej Woli zapadła się ziemia nad kanalizacją przy ulicy Wyszyńskiego, na głębokości pięciu metrów. To w dzień bardzo ruchliwa ulica. Jeżdżą tędy setki aut do szpitala i przychodni specjalistycznych oraz do gęsto zabudowanego osiedla domów jednorodzinnych. Spece z Miejskiego Zakładu Komunalnego wpuścili kamerę do kanalizacji i zobaczyli obraz zniszczenia - pokruszony beton, podziurawione kręgi, którymi nieczystości przedostają się do ziemi.

KOSZTOWNE ZAMKNIĘCIE

Nawet częściowe zamknięcie ulicy pod głębokie wykopy byłoby kosztowne. Jak szacuje Robert Chciuk, prace przy tradycyjnej naprawie kanalizacji na długości trzystu dziesięciu metrów kosztowałyby około miliona złotych! Wstępne dogadanie się z firmą Aarsleff mówiło o wydatkach wielkości około dwustu tysięcy złotych. Technologia jest tak pewna i trwała, że wykonawca gwarantuje jej użyteczność przez sto lat.

Naprawa kanalizacji rękawem opłaca się szczególnie w miejscach, gdzie wbijanie kafarami pod wykopy szalunków powodowałoby niebezpieczne drgania ścian pobliskich domów, zwłaszcza w zabytkowych dzielnicach. Sieć kanalizacyjna zazwyczaj biegnie pod powierzchnią ulic i jej naprawa przez rozkopanie wiąże się z utrudnieniami w ruchu pojazdów, a potem konieczności układania nowej nawierzchni asfaltowej, która już nie jest tak gładka jak pierwotnie ułożona.

Po utwardzeniu rękawa, do rury wjeżdża zdalnie sterowany robot i wycina wejścia dla tak zwanych przykanalików, czyli kanalików od zabudowań. Przy okazji mogą wyjść na jaw dzikie przyłącza. Udrożnienie ich i zalegalizowanie może właściciela drogo kosztować. Nawet wezwanie do prokuratury.

NAWET PIES

Stalowowolski Miejski Zakład Komunalny przymierza się do kupna urządzenia do oczyszczania kanalizacji. Ludzie wrzucają tam bowiem niemal wszystko, co tylko może przejść przez rurę czy właz studzienki. Do kanału wrzucane są deski, a po weekendzie jest już tradycją, że kanały pełne są zużytych mopów, a zdarzył się nawet kij od szczotki.
Przed dwoma laty pracownicy wyciągnęli z kanału żywego psa! Nie wiadomo czy ktoś go tam wrzucił czy sam wpadł, ale zdaje się, że pierwsza wersja jest bardziej prawdopodobna. - Kiedy go wypuściliśmy, uciekł - wspomina jeden z pracowników. No, jeśli wrócił do właściciela, to mógł trafić do kanalizacji z powrotem.

I w ten sposób supernowoczesna technologia naprawy kanalizacji spotyka się z prymitywnymi zwyczajami ludzi, którzy myślą, że jak coś wrzucą do kanału, to problem sam znika i nie wypływa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie