Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowoczesne technologie i maszyny światowych marek... W Stalowej Woli ruszył Zakład Przetwarzania Odpadów Komunalnych

Zdzisław Surowaniec [email protected]
Mariusz Piasecki (drugi z lewej) - dyrektor do spraw rozwoju w Miejskim Zakładzie Komunalnym, zbierał pochwały za dobrą robotę.
Mariusz Piasecki (drugi z lewej) - dyrektor do spraw rozwoju w Miejskim Zakładzie Komunalnym, zbierał pochwały za dobrą robotę.
- To historyczna chwila - powiedział w czwartek prezydent Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny na otwarciu Zakładu Mechaniczno-Biologicznego Przetwarzania Odpadów Komunalnych.

Nowoczesny i oszczędny

Wojciech Wiatr - wiceprezes zarządu Control Process, przekazuje Annie Pasztaleniec zatopione w szkle klucze do zakładu przerobu odpadów.
Wojciech Wiatr - wiceprezes zarządu Control Process, przekazuje Annie Pasztaleniec zatopione w szkle klucze do zakładu przerobu odpadów.

Wojciech Wiatr - wiceprezes zarządu Control Process, przekazuje Annie Pasztaleniec zatopione w szkle klucze do zakładu przerobu odpadów.

Nowoczesny i oszczędny

Za oszczędności przy w budowie i taniej technologii zapłaciliby mieszkańcy Stalowej Woli i gmin, które zobowiązały się dostarczyć do zakładu odpady. A na budowę zakładu 56 milionów złotych dała Unia Europejska, dzięki czemu Miejski Zakład Komunalny wyłożył tylko około 30 milionów złotych (11 milionów złotych własnych środków, 19 milionów złotych z kredytu bankowego). Reszta to podatek VAT, który spółka sobie odliczy z bieżącej działalności.

ZOBACZ także:
Toksyczne odpady na wysypisku w Cedyni. "To, co tam zastaliśmy nas przeraziło"

(dostawca: TVN24/x-news)

- Pani prezes, melduję wykonanie zadania - taki meldunek usłyszała prezes Miejskiego Zakładu Komunalnego Anna Pasztaleniec od Wojciecha Wiatra - wiceprezesa Zarządu Control Process, spółki, która zbudowała zakład. - To było najbardziej skomplikowane zadanie, z jakim mieliśmy do czynienia - dodał Wiatr.

Bez nazwiska

Choć inwestycja bierze początek z czasów rządów prezydenta Andrzeja Szlęzaka, nie było go na otwarciu. Tylko prezydent Lucjusz Nadbereżny wspomniał "o swoim poprzedniku", bez wymienia jego nazwiska. Za to miody polały się, kiedy prezydent wymieniał zasługi pracującej od niecałego roku prezes Zakładu Komunalnego Anny Pasztaleniec i Mariusza Piaseckiego, który jako były prezes Zakładu Komunalnego miał udział w tym, że obecna budowa określana jest jako sukces.

A trzeba przyznać, że droga do sukcesu była długa i wyboista. Udała się rzecz niezwykła - pozyskanie do współpracy kilku gmin, które zadeklarowały wspólne starania o budowę zakładu. Zdecydowano się również na budowę "wypasionego zakładu" przerobu odpadów, uznając, że "co tanie, to drogie".

Dwa razy droższy

Zakład Mechaniczno-Biologicznego Przetwarzania Odpadów mógł kosztować 50 milionów złotych. Ale kosztował 89 milionów, a wraz z pojazdami oraz budowanym obecnie Punktem Selektywnego Zbierania Odpadów, pochłonął prawie 107 milionów złotych. - Lepszy i nowocześniejszy sprzęt, to niższa cena przerabiania odpadów. Gdyby zakład wybudowano za 50 milionów, to różnicę w cenie zapłaciliby wszyscy mieszkańcy Stalowej Woli i gmin, które dostarczają do zakładu odpady. Nie zapłacą - mówi Anna Pasztaleniec.

I przyznaje: - Rozważaliśmy piętnaście wariantów budowy i funkcjonowania zakładu. Obejrzeliśmy jak funkcjonuje kilkanaście zakładów w Europie i w kraju. Wybraliśmy wariant z kosztami najniższymi, dającymi najniższą ceną za przetworzenie jednej tony odpadów, bo przecież za to płacą mieszkańcy. Drugim bardzo ważnym powodem takiego wyboru jest fakt, że rynek odpadowy jest rynkiem konkurencyjnym. Jeżeli będziemy tanio przerabiać, to inni przywiozą nam odpady, będziemy drodzy, to zakład będzie stał pusty.

Niższa cena

Prezes wylicza: - Jeśli przetwarzamy u nas na przykład 20 tysięcy ton śmieci, to przy naszej technologii wychodzi rocznie koszt 3,7 miliona złotych. Tarnobrzeg przyjmie te same odpady, ale za równe 5 milionów. No i trzeba jeszcze doliczyć 400 tysięcy złotych na koszty transportu. I taką różnicę, prawie dwa miliony złotych rocznie, zapłaciliby mieszkańcy Stalowej Woli i okolicznych gmin.

- Jest oszczędniej, a dodatkowo w zakładzie powstały miejsca pracy. Magistrat będzie mógł liczyć na sowity podatek od nieruchomości. Około miliona złotych każdego roku zasili miejską kasę. Przy budowie zakładu zyskały także lokalne firmy. Choć przetarg wygrała specjalistyczna firma z Krakowa, to wiadomo, że wiele podstawowych prac wykonały regionalne firmy. Beton, metal, ręce do pracy były na miejscu, w Stalowej Woli. - Szacujemy, że przy około 80 procentach inwestycji uczestniczyli podwykonawcy - wylicza Mariusz Piasecki, dyrektor do spraw rozwoju w Miejskim Zakładzie Komunalnym.

Ciepło i prąd

W nowym zakładzie jest specjalny fermentor (to olbrzymia biała czasza), dzięki któremu z odpadów powstaje energia cieplna i elektryczna. Niemal połowę zapotrzebowania na prąd zakład zapewni sobie we własnym zakresie. - Firma Strabag, która jest właścicielem technologii tego urządzeniła, że tak starannie zbudowany fermentor widzą może drugi raz w życiu - przyznaje dyrektor Piasecki.

Zakład składa się z trzech modułów. Pierwszym jest sortownia, drugi to kompostownia, a trzecim fermentor. W sortowni odpady są od siebie oddzielane przez pracowników albo maszyny. Urządzenia odróżnią i wyłowią ze sterty odpadów metale kolorowe, stal, plastik określonego koloru czy tylko zakrętki. W razie potrzeby można przestawić całą taśmę, by wyszukiwała określonych odpadów. Na przykład papier czy foliowe worki.

Część z odpadów - butelki, plastik, papier - zostanie wysegregowana i sprzedana. Kolejną część odpadów też po selekcji, będzie można przekazać innym firmom i na tym zarobić. Resztki trafi na składowisko odpadów. Ale odpady organiczne, których nikt nie przyjmie, za które nikt nie zapłaci, trafiają do fermentorq. Nieprzyjemna śmieciowa breja traktowana jest bakteriami. W takim połączeniu substancja zaczyna się rozkładać i produkować biogaz. A dzięki supernowoczesnej technologii ten gaz można przerobić na energię cieplną i prąd elektryczny. I to właśnie za taką technologię, za robienie czegoś z niczego, zakład kosztował drożej niż sąsiednie instalacje.

Energia ze śmieci

- Samorządy nie zawsze stać na najlepsze rozwiązania. Myślą, że lepiej jest zapłacić mniej, a jeśli będą wysokie koszty utrzymania, to koszty pokryje się z budżetu. My wydaliśmy nieco więcej, ale na przełomowe rozwiązania przynoszące w konsekwencji niższe koszty eksploatacyjne. Niemal połowę elektryczności potrzebnej do zakładu wyprodukujemy ze śmieci, z niepotrzebnych odpadów - wyjaśniła prezes Anna Pasztaleniec. Jest więc sukces!

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu STALOWOWOLSKIEGO

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie