Batalia o wpisanie wydr na listę szkodników zaczęła się od Stanisława Czechury spod Baranowa Sandomierskiego, który jako pierwszy w Polsce pozwał skarb państwa za straty, jakie wydry wyrządzają w jego hodowli. W swoim pozwie hodowca wycenił straty za 2008 rok. Oszacował, że tylko w tym jednym roku przez wydry był stratny w odłowie ryb 45 tysięcy złotych. Hodowca posiada 53 hektary, na których znajduje się 11 stawów. Hoduje między innymi karpie, amury i szczupaki Sprawa Stanisława Czechury miała charakter precedensowy.
PRZEGRANA BEZ ODWOŁANIA
Na wyrok czekali wszyscy dzierżawcy i właściciele stawów rybnych z całej Polski. Jednak Sąd Rejonowy w Tarnobrzegu, oddalił pozew hodowcy. Powód? Wydra nie została wciągnięta na listę szkodników, dlatego za jej szkody, Skarb Państwa nie może płacić odszkodowania.
Hodowca nie odwołał się od wyroku. Zapewnia, że z wydrami sobie poradzi. Jak? Nie chce mówić.
- Jest mnóstwo sposobów na pozbycie się szkodnika - zapewnia. - Ale to jest rozwiązanie jednostkowe. Tymczasem należy zmienić zapisy prawa i wciągać wydrę na listę szkodników. Niezbędne jest rozwiązanie systemowe. Na takie przebicie się jestem za słaby
Więcej we wtorkowym Echu Dnia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?