Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obraz Matki Bożej Szkaplerznej z Rozwadowa i cuda

BARTOSZ MICHALAK, facebook.com/bartosz.michalak1991
W 1965 roku kościół farny w stalowowolskiej dzielnicy - Rozwadów podniesiono do rangi sanktuarium. A to za sprawą słynącego łaskami wizerunku Matki Bożej Szkaplerznej...

ZOBACZ TAKŻE:
Parafianie zbierają na odbudowę spalonego kościoła w Braniewie

(dostawca: TVN24/x-news)

Ateiści bądź osoby sceptycznie nastawione do “cudownych obrazów” stwierdzą, że tylko ludzie słabi i niezaradni życiowo szukają pomocy w kawałku lnianego płótna pokrytego farbami olejnymi przez… nieznanego do dzisiaj malarza. Jak na taki zarzut odpowiada proboszcz parafii Matki Bożej Szkaplerznej w Stalowej Woli, ksiądz Jan Folcik?

- Przede wszystkim modlimy się do Matki Bożej, a nie do obrazu. Obraz może mieć swoją symbolikę, piękną i niezwykłą historię, jak choćby ten, przed którym teraz stoimy. Trzeba jednak pamiętać, że na całym świecie wizerunków Matki Bożej są miliony, a przecież zwracamy się z prośbami do tej samej świętości. Od razu też pana uprzedzam, że nie dzieją się w tym miejscu jakieś niezwykłe, irracjonalne rzeczy. Matka Boska nie objawia się wiernym co kilka dni, a nawet jeśli gałęzie na drzewie nieopodal kościoła tworzą krzyż, to traktuję to jako przypadek, a nie powód do dzwonienia po telewizję - podkreśla jak zwykle uśmiechnięty proboszcz.

Dlaczego zatem tylko niektóre obrazy, jak choćby słynny Matki Bożej Częstochowskiej czy właśnie Matki Bożej Szkaplerznej z rozwadowskiego sanktuarium, uznawane są za cudowne?

- W kościele katolickim sanktuarium stanowi przestrzeń uznaną za miejsce święte, w której w sposób szczególny Bóg udziela swojej łaski. O naszym obrazie sporządzono trzy księgi, które są źródłem informacji na jego temat. “Księga wot”, “Księga kronik” oraz “Księga łask” zawierają fakty na temat wydarzeń z lat 1748-1985, jak również opisy licznych cudownych uzdrowień, które według ludzi są zasługą modlitwy właśnie przed wizerunkiem Pani Rozwadowskiej - kontynuuje ksiądz Jan Folcik.

Uzdrowienie gospodyni
W latach 1933-64 proboszczem parafii Matki Bożej Szkaplerznej w Rozwadowie był ksiądz Aleksander Ziemiański. Na podstawie twórczości historycznej słynnego księdza Wilhelma Gaja-Piotrowskiego, który urodził się w Charzewicach, a także cenionego regionalisty Stalowej Woli - Kazimierza Jańczyka, możemy poznać chociażby historię kobiety chorej na tężec, którą opiekowała się siostra proboszcza Ziemiańskiego, Helena.

- Późną jesienią 1934 roku zachorowała na tężec ówczesna kucharka i gospodyni plebańska, Stanisława Szypułówna. Kiedy doktor Hieronim Krasoń dawał jej zastrzyk surowicy, powiedział: “Jeżeli pacjentka dostanie potem wysypki, będzie przepadło”. Wysypka rzeczywiście się pojawiła. Wtedy lekarz zwątpił całkowicie w możliwość wyleczenia i przestał przychodzić do chorej. Wieczorem tego samego dnia jeden z ojców kapucynów zaopatrzył Stanisławę na śmierć. Następnego ranka Stanisława miała szczęki tak zaciśnięte, że ledwie kawałeczek komunii świętej udało się jej przełknąć - czytam wspomnienie Heleny Ziemiańskiej.

Ksiądz Aleksander Ziemiański udał się z prośbą do... obrazu Pani Rozwadowskiej. Całe zajście zrelacjonował później ówczesnemu ordynariuszowi przemyskiemu, biskupowi Franciszkowi Bardzie.

- Kucharka Stanisława Szypułówna zachorowała na tężec. Lekarz ujął jej trochę cieczy kręgosłupowej i dał zastrzyk surowicy przeciwtężcowej. Przyszło porażenie opon mózgowych i choroba posurowiczna. Na całym ciele pokazały się wypryski. Lekarz wtedy oświadczył stanowczo, że nic więcej nie zdoła zrobić, bo daremne wszelkie zabiegi i przestał chorą odwiedzać. Udałem się z prośbą do Matki Boskiej Rozwadowskiej, ofiarowałem wotum w postaci srebrnego serca i Matka Boża pomogła. Po trzech dniach zawiadomiono lekarza. Był zaskoczony i zapytał ze zdziwieniem: “To ona jeszcze żyje?!”. Przepisał kąpiele i chora wkrótce przyszła do zdrowia...

Niezwykłe perypetie obrazu, który... ocalił klasztor?
Budowa fary odbywała się w latach 1898-1907 za proboszczów: księdza Jana Jakla i księdza Michała Dukieta. Ogromne zasługi dla tego przedsięwzięcia położył ojciec Hieronim Ryba, ówczesny wikariusz parafialny. Kościół zbudowano w stylu neogotyckim z czerwonej cegły. W przeddzień poświęcenia nowej fary, które miało miejsce 16 sierpnia 1907 roku w święto Matki Bożej Szkaplerznej, z klasztoru przeniesiono sprzęty i naczynia liturgiczne łącznie ze słynącym łaskami obrazem do nowej świątyni. Pani Rozwadowska w pobliskim Klasztorze Braci Kapucynów znajdowała się przez sto lat. Kościół Matki Bożej Szkaplerznej został poważnie uszkodzony podczas pierwszej wojny światowej przez wojska rosyjskie. Pani Rozwadowska po raz kolejny powędrowała do klasztoru...

- Dnia 23 czerwca 1915 roku Moskale odchodząc z Rozwadowa, zrabowali doszczętnie klasztor i spalili stodołę. W tym dniu krytycznym, kiedy już nie było innego ratunku, kiedy klasztor rabowano, a ludzi z niego wypędzono, gwardian wyniósł z kościoła naszego Matkę Boską Rozwadowską na ogród zakonny, zapalił świece, zaintonował “Pod Twoją obronę”, którą dzieci małe wraz z siostrami dominikankami z Wielowsi oraz ludem śpiewały. Jak widok ten musiał być rozrzewniający, jak pieśń ta połączona z płaczem i lamentem musiała być wzruszająca, to wystarczy jako dowód przytoczyć fakt, że oficer rosyjski, który miał wyraźny rozkaz spalenia i zburzenia kościoła i klasztoru, na widok ten rozkazał podpalić tylko stodołę. Na tle ognia zdjął aparatem fotograficznym od strony mostu kolejowego obraz niby płonącego klasztoru. Odjeżdżając miał powiedzieć do ówczesnego gwardiana, ojca Honorata: “Ja swoje zrobiłem, róbcie wy dalej, co do was należy”. Tak więc dzięki Matce Boskiej Rozwadowskiej ocalał kościół i klasztor - brzmi sprawozdanie kronikarza zakonnego.


Od świątyni drewnianej do murowanej

Pierwsza wzmianka o parafii w Charzewicach pochodzi z roku 1301. Kontynuacją tej parafii od 1740 roku jest fara rozwadowska. Pierwszy kościół charzewski był pod wezwaniem świętego Mikołaja, spłonął jednak podczas przemarszu wojsk Karola Gustawa w 1656 roku. Historia kościoła wiąże się z losami obrazu Pani Rozwadowskiej, którego inicjatorem był niewątpliwie ksiądz Józef Jakielski.

- Kolejna świątynia zbudowana tym razem przez księdza Jakuba Piaseckiego uległa pożarowi w 1736 roku. Wówczas nowy kościół wybudował ksiądz Józef Jakielski, w 1740 roku, z nakazu ówczesnego patrona księcia Jerzego Lubomirskiego, na miejscu obecnego. Jednak w 1797 roku wyszedł dekret Józefa II nakazujący likwidację kościoła farnego w mieście i przeniesienie parafii do Klasztoru Braci Kapucynów. Na podstawie tradycji związanych z obrazem Matki Bożej Szkaplerznej należy przypuszczać, że do klasztoru przeniesiono tylko inwentarz ruchomy. Około 1802 roku podczas ogromnego pożaru Rozwadowa spłonął kościół wraz z większością zabudowań. Zdołano jednak ocalić obrazy i figury ołtarzowe, które przeniesiono do klasztoru - opowiada aktualny proboszcz parafii, ksiądz Jan Folcik.

Jak twierdzi regionalista Kazimierz Jańczyk, obraz w klasztorze dla niepoznaki był wieszany w bocznych nawach.

- Przezornie zawieszono go tam na bocznej ścianie w kaplicy chrzcielnej na przeciwko wejścia do parafialnej zakrystii, pozbawiając wszelkich oznak oficjalnego kultu. Zdejmowano z niego wota. Przypuszczalnie w tym okresie doszło także do swoistego zniszczenia malatury w okolicy prawej dłoni Matki Boskiej, zapewne pod wpływem składania w tym miejscu pocałunków przez modlących się, gdyż obraz był zawieszony na niewielkiej wysokości.

Kilkukrotnie był on poddawany konserwacji. Po raz ostatni na początku 2013 roku w Krakowie na Wawelu.

Koronacja obrazu
Z inicjatywy ówczesnego biskupa diecezji przemyskiej - księdza Ignacego Tokarczuka rozpoczęto starania o koronację Pani Rozwadowskiej. Po upływie wielu lat, 25 maja 2014 roku złote korony na wizerunku Matki Bożej Szkaplerznej i Jej Syna zawiesiło czterech biskupów: sandomierski Krzysztof Nitkiewicz, senior Edward Frankowski, świdnicki Ignacy Dec, a także pomocniczy diecezji kamieniecko-podolskiej Jan Niemiec. Wierni przyjęli to długimi oklaskami, a strażacy włączyli na ten moment syreny alarmowe. Pogoda w ten dzień była słoneczna i upalna. Wzrok przyciągał widok orszaku blisko dwustu księży ubranych w identyczne ornaty. Na olbrzymim telebimie wyświetlany był obraz tego, co się działo przy ołtarzu. Po nabożeństwie odbyły się koncerty na polowej scenie. Parking przed ołtarzem, który od tamtej pory nosi nazwę “placu koronacyjnego”, wypełnił kilkutysięczny tłum wiernych ze Stalowej Woli, z okolicznych miejscowości i odległych parafii z diecezji sandomierskiej. Obecna była również reprezentacja Wojska Polskiego.

- Chcemy Matce Bożej podziękować, że pokochała tę ziemię, Rozwadów i że jest tutaj od dwustu sześćdziesięciu lat. Są dowody jej pomocy, jest wiele cudów, jakie się dokonały za Jej przyczyną. To znak, że Maryja pomaga i tu, na tej ziemi, ma swoich przyjaciół. Przez akt koronacji podkreślamy godność Maryi jako największej w gronie wszystkich świętych, pierwszej po Jezusie - powiedział biskup Dec.

Próba kradzieży Pani Rozwadowskiej
- Widzi pan ten jaśniejszy odcień części witrażu? Został wymieniony po tym jak ktoś w nocy wkradł się do wnętrza kościoła i prawdopodobnie próbował wynieść obraz Matki Bożej Szkaplerznej. Proboszczem parafii był wówczas ksiądz Antoni Cząstka. Obraz odsłaniany jest każdego ranka przy dźwięku fanfar. Wieczorem zasłona jest opuszczana. Wierni z całego kraju przesyłają pocztą tradycyjną lub elektroniczną intencje, jakie chcą złożyć w księdze leżącej obok ołtarzu bocznego. Ostatnio przyszła prośba od wiernego ze Szczecina. Została ułożona również specjalna modlitwa do naszej Maryi - podkreśla ksiądz Jan Folcik.

Pomoc dla nałogowego alkoholika
Na koniec pytam księdza Folcika, czy osobiście jest w stanie zaświadczyć o cudowności obrazu, przed którym rozmawiamy. Zostawiając w spokoju księgi zawierające opisane historie ludzi, którzy na przestrzeni ponad dwustu lat doznali nagłych uzdrowień oraz innych łask, rzekomo wynikających z modlitwy przed wizerunkiem Pani Rozwadowskiej.

- Nie chcę wymieniać imienia i nazwiska tego mężczyzny, bo mógłby sobie tego po prostu nie życzyć. Mieszka w naszym regionie. Znam go dobrze. Przez lata nadużywał alkoholu. Albo inaczej - chlał na umór, bo „pił” to za delikatne określenie. Chciał, ale nie potrafił uwolnić się od nałogu. Wydawało się, że jest na to za późno. Może mi pan wierzyć lub nie, ale rozwiódł się z alkoholem dosłownie w jeden dzień. Czy to dzięki wieczornej modlitwie ze łzami w oczach przed wizerunkiem Matki Bożej Szkaplerznej? On jest przekonany, że tak. Ja tylko wiem, że aktualnie pracuje, otwarcie mówi o swoim alkoholizmie i, co najważniejsze, nawet nie myśli o napiciu się wódki…

Sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej znajduje się przy ulicy księdza Piotra Ściegiennego 20 w Stalowej Woli. Konsekracji świątyni, podczas wizytacji kanonicznej w dniach 19-21 maja 1911 roku, dokonał ówczesny ordynariusz diecezji przemyskiej - biskup Józef Sebastian Pelczar (obecnie święty). Wieża kościoła o wysokości 51 metrów integralnie związana jest z korpusem kościoła, zbudowana na osi nawy głównej, w dolnej części zawiera przedsionek kościoła. Witraże i posadzkę z kolorowych płytek terakoty wykonano według projektu Adama Dobrzańskiego. Polichromię poświęcił biskup Stanisław Jakiel 16 października 1960 roku. W roku 1993 roku wymieniono pokrycie dachowe nad nawami bocznymi, zakrystią i skarbcem. Parafia posiada akta parafialne od roku 1785.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie