Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oni chodzą po... ścianach

Marcin RADZIMOWSKI
"Szczota" biegnie, a po chwili przeskakuje przez barierkę przy podjeździe dla niepełnosprawnych. Z rozłożonymi jak nożyczki nogami.
"Szczota" biegnie, a po chwili przeskakuje przez barierkę przy podjeździe dla niepełnosprawnych. Z rozłożonymi jak nożyczki nogami. Marcin Radzimowski
Salta w przód i tył z miejsca, członkowie "Urban Free Runners" opanowali do perfekcji.
Salta w przód i tył z miejsca, członkowie "Urban Free Runners" opanowali do perfekcji. Marcin Radzimowski

Salta w przód i tył z miejsca, członkowie "Urban Free Runners" opanowali do perfekcji.
(fot. Marcin Radzimowski)

Dla nich droga do sklepu jest o połowę krótsza niż dla "normalnych" ludzi. Przeskoczenie dwumetrowego płotu, wdrapanie się na dach garażu czy niewysokiego domu - to też pestka. Grupa parkour "Urban Free Runners" jako pierwsza pokazała mieszkańcom Tarnobrzega, jak swobodnie można biegać...

Oni chodzą po... ścianach
Marcin Radzimowski

(fot. Marcin Radzimowski)

- Nie jesteśmy chuliganami. Nie pijemy alkoholu, nie bierzemy narkotyków. Niestety, bardzo źle jesteśmy przez niektórych mało tolerancyjnych ludzi kojarzeni - mówi Szymon Jurkowski, dla znajomych "Szajzon". Jest jednym z założycieli "Urban Free Runners", a zarazem prekursorów parkouru w Tarnobrzegu.

Owa nietolerancja kończy się często tym, że na plac ćwiczeń przyjeżdża radiowóz policyjny albo straż miejska i funkcjonariusze spisują tych swoistych "urbanistów". Bo niby ściany bloków brudzą butami, to znowu obok barierki spokojnie przejść nie potrafią, żeby przy okazji salta nie zrobić.

Yamakasi z Tarnobrzega

- Wszystko zaczęło się półtora roku temu. Kilku z nas obejrzało film "Yamakasi" o francuskiej grupie miłośników sportów ekstremalnych. Tam właśnie zobaczyliśmy parkour, czyli sztukę swobodnego biegania - wyjaśnia "Szajzon". - Tyle, że tamci ludzie wykorzystywali swoje umiejętności podczas włamań. A my nie.

Dyscyplina parkour narodziła się we Francji. Pewien człowiek wymyślił, że urbanistyczna zabudowa miast sprawia, że człowiek zostaje ograniczony w ruchu. Zamiast na skróty, musi chodzić tam, gdzie nie ma ogrodzenia, musi korzystać z poręczy, barierek i innych elementów. Postanowił to zmienić i podczas przemieszczania się, możliwie najbardziej skrócić sobie drogę.

- Jak idę do sklepu, to sobie skracam drogę. Zamiast obchodzić dookoła schodami, wzdłuż których prowadzą barierki, o wiele prościej jest przeskakiwać po barierkach - wyjaśnia Karol Pajor, dla znajomych "Potworek". - Właściwie wszędzie można napotkać przeszkody, choć idealne miejsca to te przystosowane dla osób niepełnosprawnych. Jest dużo barierek i podjazdów.

W ramach demonstracji "Potworek" robi efektowne salto w tył, a parę chwil potem skacze po barierkach jak kot. Widać przy tym ogromną wprawę i zwinność ruchów.

Bieganie po ścianie

Od chwili założenia grupy, skład kilka razy się zmieniał. Do początkowej czwórki dołączyło kilkunastu zapaleńców, zafascynowanych parkourem. Niektórzy się szybko zniechęcili. Zostało ośmiu: Szymon Jurkowski, Mateusz Krajewski, Konrad Krystel, Piotr Pajor i jego brat Karol, Dominik Turbiarz, Patryk Barwiński i Mateusz Szczuciński. Spotykają się codziennie, bo chcąc rozwijać swoje umiejętności, trzeba ciągle ćwiczyć.

- W czasie wakacji codziennie po cztery godziny ćwiczyliśmy. Teraz będziemy po dwie, trzy godziny, bo trzeba lekcje odrabiać i jest mniej czasu - mówi Piotr Pajor "Pajorek".

Rozmawiając z chłopakami, kątem oka zerkam na siedzącego nieco dalej "Szajzona". Wyraźnie go "nosi". W końcu podrywa się z ławki, rozpędza się i "wbiega" po ścianie, a potem chwyta się rękoma krawędzi zadaszenia wiatrołapu przy klatce schodowej. W ciągu paru sekund jest na dachu, na wysokości trzech metrów. Wszedł po ścianie. Ten trick nazywa się "wall run", czyli bieganie po ścianie.

- Uwaga, schodzę - mówi "Szajzon". I skacze z wysokości na ziemię. To robi wrażenie.

W tym czasie zajęcie znalazł sobie też Mateusz Szczuciński. "Szczota" biegnie, a po chwili przeskakuje przez barierkę przy podjeździe dla niepełnosprawnych. Z rozłożonymi jak nożyczki nogami.

Chorągiewka na markecie

W Tarnobrzegu jest kilka wymarzonych miejsc dla amatorów parkouru. Idealna jest zabudowa przy "białych blokach" na osiedlu Dzików, przy bloku "Bułgar" na ulicy Kwiatkowskiego, teren Szkoły Podstawowej nr 9. Tam jest dużo rurek, podjazdy, garaże. Słowem przeszkody do pokonania.

- Czasami chodzimy pod "Kauflanda" albo pod "Biedronkę". Tam też sporo fajnych przeszkód do pokonania - wyjaśnia Konrad Krystel. "Gilu", bo taką ksywkę nosi, ma 12 lat i jest najmłodszym w "Urban Free Runners". Pozostali chłopcy mają po 16, 17 lat.

Przy niektórych supermarketach są zewnętrzne schody i tarasy na kilkumetrowej wysokości. No i barierki - metalowe rurki. Tam można robić sztuczkę, nazwaną "chorągiewką". Wymaga ona naprawdę dużej siły w rękach i ogólnej sprawności fizycznej. Przy właściwym wykonaniu ciało przypomina chorągiewkę wiejącą na wietrze. Efektowne i bardzo niebezpieczne.

- Tu jest fajnie, ale ochroniarze często nas przeganiają. Myślą, że coś dewastujemy albo chcemy na złość zrobić. Na szczęście parkour podczas ucieczki przydaje się idealnie - śmieje się "Pajorek". - Przez siatkę można przeskoczyć bez trudu, a jak wysoka to najwyżej trochę się człowiek podrapie.

Garaże są idealne

Podczas ćwiczeń, niektórzy korzystają z opasek uciskowych na stawy. Parkourowi towarzyszą ogromne przeciążenia. To sport ekstremalny, dlatego kontuzje są na porządku dziennym.

- To było nieudane salto w tył - "Pajorek" pokazuje bliznę i szwy na głowie. - To nie pierwszy uraz, ale bez tego się nie obędzie. Trzeba parę razy się poobijać, bez siniaków niczego się nie nauczysz.

Cała ósemka pokazuje efektowny numer. Biegną, a potem jednocześnie wskakują na ścianę. Jeden przy drugim. Przez sekundę wiszą przyklejeni do ściany garażu. A swoją drogą garaże umieszczone pod blokami mieszkalnymi, są idealne do ćwiczeń. Rozpędzasz się, wbiegasz po ścianie albo drzwiach garażu, podciągasz się rękami za rynnę, potem hyc przez barierkę i jesteś na tarasie. Siedem sekund. Gdyby iść "normalnie", to jakaś minuta.

Samochód też dobry

"Potworek" już siedzi na barierce, a właściwie stoi na niej. Jak kot. Idzie wzdłuż cienkiej rurki, kontrolując równowagę. Ten numer nazywa się "cat balance". Tylko pozornie ten numer jest dziecinnie prosty.

- Możemy pokazać na samochodzie "palm spin horizontal" - pyta "Szajzon". - Nic złego się nie stanie.

- No pokażcie. Najwyżej mi prezes nogi z tyłka powyrywa, bo auto służbowe - mówię do siebie w myślach.

Nie czekając na odpowiedź, "Szajzon" i "Potworek" podchodzą do maski auta. Opierają się rękami na błotnikach i jednocześnie robią obroty do środka. Blach nie pogięli, a trick całkiem fajny. Jeszcze lepszy demonstruje Patryk Barwiński. "Barwa" biegnie, wspiera ręce na błotniku i robi salto przez całą szerokość auta, zeskakując z drugiej strony. To "king kong vault". Chwilę potem "Barwa" staje na rękach, opierając się o nadkole.

"Palm spina" można też wykonać... na ścianie. Trzeba podbiec trochę z boku i opierając dłonie na ścianie, należy w pozycji kucznej wykonać obrót dookoła własnej osi. To jeden z trudniejszych numerów parkour.

Ludzie-małpy

Pokazy w pobliżu tarnobrzeskiego "Bułgara", obserwują przechodnie. Niektórzy zatrzymują się i obserwują młodych ludzi skaczących jak małpy. Dosłownie. Niektóre zeskoki nawet nazywają się "monkey vault", bo obserwując sylwetkę z odległości, można odnieść wrażenie, że ręce są dłuższe niż nogi. I to właśnie rękami, a nie nogami chłopcy odbijają się od przeszkód.

O rosnącej popularności parkour niech świadczy fakt, że w ciągu niespełna półtora roku w Tarnobrzegu powstało już dziewięć grup. "Urban Free Runners" ma więc konkurencję, a przecież każdy chce być najlepszy. Odbył się już nawet pierwszy zjazd miłośników tego sportu.

- Jest sporo osób, które z niedowierzaniem i podziwem patrzą, jak ćwiczymy. Niestety, są i tacy, którzy uważają nas za wandali i jakichś świrów - mówi "Szajzon". - A nam nie potrzeba wiele. Właściwie tylko barierek, schodów, dachów, garaży. A najbardziej to świętego spokoju.

Co to jest parkur?

To dyscyplina sportów ekstremalnych. Pomysłodawcami i założycielami pierwszej grupy parkour o nazwie "Yamakasi" byli Sebastien Foucan oraz David Belle, który posiadał rodzinne tradycje uprawiania gimnastyki rekreacyjnej. Zwykła gimnastyka szybko go znudziła i dlatego dla urozmaicenia biegał po lasach, pokonywał, wspinał się rozmaite naturalne przeszkody napotykane na drodze i przeskakiwał je. Po przeprowadzce rodziny do Paryża David Belle, ze względu na trudności z dostępem do wolnego, dzikiego terenu, zastąpił naturalne przeszkody sztucznymi, "stworzonymi ręką człowieka": drzewa - budynkami, krzaki - murkami. Przeszkodą może być wszystko: ławka, doniczka, schody, barierki. W ten sposób zrodził się pomysł parkour, "sztuki poruszania", mający być jego własnym manifestem wolności. Pomysł urzeczywistnił w 1988, tworząc w Lisses (na przedmieściach Paryża) wraz z siedmioma przyjaciółmi grupę "Yamakasi". Głównie dzięki małym kosztom sprzętu, dyscyplina ta zaczęła rozwijać się, szybko zyskując popularność na całym świecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie