MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oni już padają?

Arkadiusz KIELAR
Dariusz Solnica (z lewej) w starciu z obrońcą Arki Gdynia. Niedługo potem napastnik Tłoków zobaczył czerwony kartonik.
Dariusz Solnica (z lewej) w starciu z obrońcą Arki Gdynia. Niedługo potem napastnik Tłoków zobaczył czerwony kartonik. Sławomir Czwal, Marcin Radzimowski
Paweł Wtorek (z prawej) był ostoją gorzyckiej defensywy.
Paweł Wtorek (z prawej) był ostoją gorzyckiej defensywy. Sławomir Czwal, Marcin Radzimowski

Paweł Wtorek (z prawej) był ostoją gorzyckiej defensywy.
(fot. Sławomir Czwal, Marcin Radzimowski)

Tłoki Gorzyce - Arka Gdynia 0:0

Tłoki: Petrykowski 7 - Syguła 6, Wtorek 7, Lebioda 5 - Krawiec 5, Murdza 5, Sobieraj 7, Pacanowski 5 (88 Dziewulski nie klas.), Ławryszyn 5 - Bański 5 (83 Głuch nie klas.), Solnica 0.

Arka: Krupski - Kowalski, Woroniecki, Serocki - Pudysiak, Ulanowski, Stencel (67 Bartoszewicz), Murawski, Kozłowski (36 Toborek) - Dymkowski, Aleksander (72 Gregorek).

Czerwona kartka: Solnica (Tłoki, 35 min., za niesportowe zachowanie). Żółte: Kowalski, Ulanowski, Gregorek (A). Sędziował: T. Witkowski z Warszawy. Widzów - 400.

- Oni już padają! - krzyczał przed rozpoczęciem drugiej połowy kapitan Dariusz Ulanowski do swoich kolegów z Arki. I choć mówił tylko o pojedynku z Tłokami, na stadionie w Gorzycach zabrzmiało to wyjątkowo złowieszczo. Gospodarze nie wygrali w kolejnym, dwunastym już spotkaniu, są w strefie spadkowej, perspektywy też nie za ciekawe...

Pół godziny przed meczem mieliśmy już pierwsze emocje. Jeden z przyjezdnych kibiców z Gdyni postanowił wzbogacić się o flagę... Tłoków, która wisiała po przeciwnej stronie stadionu, w tym celu wcielając się w rolę sprintera. To nic, że musiał przebiec przez całe boisko obok osłupiałych piłkarzy, którzy kończyli rozgrzewkę. Na szczęście nie zdołał wykonać zadania, bo nie pozwolili mu na to "szalikowcy" z Gorzyc, a następnie ochroniarze. Do większej zadymy nie doszło, a delikwent został wpakowany do autobusu w drogę powrotną.

Zanim sędzia odgwizdał początek spotkania, kibice Tłoków już mieli prawdziwy "ból głowy". Kto zastąpi kontuzjowanego Pawła Szafrana? Jak zastąpić innych rekonwalescentów i kartkowiczów: Wojtka Fabianowskiego, Marka Kusiaka, Tomasza Szmuca, Łukasza Piaseckiego, Wiktora Gajdę? Na dodatek z zespołu został odsunięty już do końca sezonu Krzysztof Złotek. - Panie i jak tu grać? - rozkładał ręce jeden z gorzyckich fanów. Widzowie w Gorzycach nie spodziewali się, że to dopiero początek kłopotów...

Arka znana jest z tego, że gole strzela raczej "od święta". Gdynianie trafili do siatki rywali najmniej z wszystkich ligowych zespołów, zaledwie 21 razy. Na dodatek w trzech ostatnich kolejkach - w ogóle. Z wyjątkowo defensywnym zespołem nikomu nie gra się łatwo, zwłaszcza u siebie i to było widać w Gorzycach już od pierwszych minut. Z boiska najzwyczajniej w świecie przez długi czas wiało nudą. Gra toczyła się zwykle w środku boiska, udane akcje z obu stron można było policzyć na palcach jednej ręki. Na dodatek padał deszcz i piłkarze często ślizgali się po murawie. A kibice wzdychali z niepokojem...

Ożywili się dopiero w 29 minucie, gdy z rzutu wolnego przymierzył Bogusław Pacanowski, niestety, bez powodzenia. Chwilę później rozgrywający bardzo dobre spotkanie Krzysztof Sobieraj ładnie zauważył w polu karnym Krystiana Lebiodę, po strzale którego refleksem musiał wykazać się Jarosław Krupski. W odpowiedzi po nieudanej próbie złapania go na spalonym sam przed Krzysztofem Petrykowskim znalazł się Rafał Murawski, ale golkiper Tłoków świetną interwencją zażegnał niebezpieczeństwo.

Po półgodzinie gry widać było, że diabeł nie jest wcale taki straszny, a same nazwiska nie grają. Bo choć w ataku Arki "straszył" znany z ekstraklasy i gry w Pogoni Szczecin oraz Widzewie Łódź Robert Dymkowski, a do wsparcia miał m.in. Arkadiusza Aleksandra, znanego ze Śląska Wrocław, to nic wielkiego z tego nie wynikało. Gości interesował najwyraźniej remis, pod gorzycką bramką pojawiali się sporadycznie. Wyraźnie zaczęli się za to ożywiać miejscowi i wydawało się, że jeszcze chwila, a rozkręcą się na dobre i postarają się o jakąś bramkę. Niestety, bardzo szybko, bo już w 35 minucie, wszelkie plany wzięły w łeb. Przed polem karnym szarpali się z sobą Dariusz Solnica i Łukasz Kowalski, a za moment arbiter z Warszawy przerwał grę. Zawodnik z Gdyni zobaczył żółtą kartkę, a gorzyczanin, po konsultacji sędziego głównego z bocznym... czerwoną. Solnica jak się okazało nie wytrzymał nerwowo i kopnął rywala bez piłki, do czego po meczu przyznał się z mocno niewyraźną miną.

W takiej sytuacji jasne stało się, że nawet bezbramkowy remis będzie już dla Tłoków sukcesem. Wprawdzie kibice pocieszali się, że niejedna drużyna w dziesiątkę potrafiła wyjątkowo się zmobilizować i wygrać mecz, ale naszym zwyczajnie w świecie zabrakło sił. Tłoki w kryzysowej dla siebie sytuacji po prostu zagęściły obronę i czekały na szybki kontratak. Był tylko jeden problem. Gdynianie akurat... wcale nie zamierzali jakoś specjalnie szturmować bramki Petrykowskiego. I mecz toczył się nadal w takim sobie tempie...

Dopiero po przerwie stadion nieco się ożywił. Na początek niecelnie uderzył Sobieraj, potem ten sam zawodnik zainicjował szybką akcję, po której piłka trafiła najpierw do świeżo upieczonego maturzysty Tadeusza Krawca, a następnie w polu karnym do Bogusława Pacanowskiego. Ten ostatni nie zdołał jednak pokonać bramkarza gości, który wyłapał piłkę. W 66 minucie mogła paść bramka roku, gdy z 25 metrów huknął fantastycznie Sobieraj, ale Krupski zdołał końcami palców wybić futbolówkę przed siebie. Kibicom gospodarzy zadrżały serca kilka razy także ze strachu. W końcówce najpierw Petrykowski obronił "główkę" Aleksandra, a potem wyciągnął jakimś cudem "setkę" Dymkowskiego, który strzelał z 10 metrów, a chwilę później tylko mógł złapać się tylko za głowę.

- Cieszę się, że Krzysiek Petrykowski bronił tak dobrze. Wystawiam go w podstawowym składzie, choć nie brakowało uszczypliwości pod moim adresem, że na ławce rezerwowych zostawiam Krzysztofa Pyskatego - podkreślał z dumą trener Tłoków Marek Motyka. - Ja nieraz mówiłem, że postawiłem na określonych ludzi. I albo się z nimi utrzymam w drugiej lidze, albo się z nimi utopię. Czasami próbuję niektórymi wstrząsnąć, tak jak Tadeuszem Krawcem, którego przesunąłem do rezerw. Ten piłkarz ma taką przeszłość i takie zarobki obecnie w Gorzycach, że musi sobie coś uświadomić. Krzysztof Złotek? Ten piłkarz został odsunięty od drużyny i nie będzie u nas już grał do końca sezonu...

Mimo deklaracji gorzyckiego szkoleniowca, jego piłkarze nie mieli po spotkaniu specjalnie szczęśliwych min.

- Z Arką zremisowaliśmy szczęśliwie, pod koniec meczu nie mieliśmy już sił. A przed nami ciężkie wyjazdy. Nie wiem, jak to się wszystko skończy, choć trzeba być dobrej myśli. Dobrze, że przynajmniej rywalizujący z nami o miejsce barażowe Polar Wrocław przegrał...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie