- Trafiłem na perełkę wśród koni. Ośmioletnia Baśka była spokojna, miła, nie bała się ruchu ulicznego, wolna w polu, żywa w bryczce, o pięknym chodzie i kłusie, jedwabistej sierści, rzadkiej wśród koni - wymienia zalety klaczy Zbigniew Bieniek. Miał konia dopiero miesiąc, a był nim zachwycony.
Bieniek upatrzył sobie na krycie Baśki ogiera w punkcie kopulacyjnym w gminie Gorzyce. Początkowo panowie wymienili ostro zdania na temat krycia, w końcu jednak doszło do kopulacji. Jednak u koni to nie taka prosta sprawa. Cztery razy Bieniek przyjeżdżał z Baśką do ogiera i nic z tego nie wychodziło.
Za piątym razem sprawy w swoje ręce wziął sam właściciel punktu kopulacyjnego. Darując sobie opis jak to robił, można tylko powiedzieć, że pomagał ogierowi rękami, aby już tym razem został tatusiem.
Jednak dwa dni po kopulacji, Baśka padła w męczarniach. Nie pomogła pomoc lekarza weterynarii. Sekcja zwłok wykazała, że doszło do nieprawidłowego krycia. Przez przebitą kiszkę stolcową odchody dostały się do jamy brzusznej, gdzie doszło do zapalenia otrzewnej.
Bieniek uznał, że właściciel ogiera specjalnie tak pokierował kryciem, aby klacz nie została zaźrebiona, tylko nie przewidział skutków. I zażądał od niego zwrotu połowy wartości konia, wartego 4,5 tys. zł. A że pieniędzy nie dostał, skierował oskarżenie do Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu. I czeka na sprawiedliwość.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?