PIP wzięła się za szczegółowe kontrole maszyn, pracujących na polskich budowach. Choć inspektorzy twierdzą, że interesują ich wszystkie maszyny, wiadomo, iż najwnikliwiej przyglądają się tym, sprowadzanym z Azji, głównie z Państwa Środka. To spełnienie błagań krajowych producentów maszyn budowlanych tylko czy za kontrolami pójdą nakazy wyrównania szans konkurencji?
Jednym z większych producentów maszyn budowlanych jest Huta Stalowa Wola. O ile jeszcze jako tako jej maszyny sprzedają się w Ameryce, to na krajowym rynku jest trudno sprzedać koparki czy spycharki. Powód? Rynek ten został zasypany najpierw ruinami z budowlanego zagranicznego demobilu, a ostatnio ładowarkami "made in China". Jeden z głównych importerów sprzętu azjatyckiego tak dobrze poczuł się na naszym rynku, że otwiera nad Wisłą nową montownię. I trudno mu się dziwić, skoro jego maszyny idą jak woda, a handel stalowowolskim sprzedawcom maszyn idzie po grudzie.
Drogie unijne certyfikaty
- My musimy spełniać wszystkie, choćby najostrzejsze wymagania bezpieczeństwa, a konkurencja może tego unikać - mówi Bartosz Kopyto, pełnomocnik zarządu HSW. - I cóż nam z tego, że w naszych maszynach pracuje się bezpiecznie i wygodnie, skoro mało się ich sprzedaje.
Wojnę nieuczciwym producentom i sprzedawcom maszyn, wydało Stowarzyszenie dla Rozwoju Krajowej Produkcji Maszyn Budowlanych. Jego prezes pisał chyba wszędzie, gdzie tylko mógł, apelował do PIP i sumień użytkowników. Prawie zawsze były to puste apele, ale ostatnio coś drgnęło. Już w kilku prokuraturach, prowadzone są postępowania w sprawie wprowadzenia na rynek maszyn, niespełniających norm wymaganych w UE.
Zdobycie odpowiednich certyfikatów bezpieczeństwa kabiny, hałasu, emisji spalin czy kompatybilności elektromagnetycznej, zajmuje sporo czasu i sporo kosztuje. Gdyby HSW pozwoliła sobie na "odpuszczenie" certyfikatów, jej maszyny, byłyby cenowo konkurencyjne z chińskimi. HSW jednak nie może sobie na to pozwolić, a importerzy chińskiego sprzętu grają na nosie naszych inspekcji i inspektoratów.
Chińczycy trzymają się mocno
Na budowach mogą pracować tylko maszyny z wszelkimi certyfikatami. Jeżeli w przypadku jakiejś maszyny jest się do czego przyczepić, właściciel firmy która wygrywa przetarg na budowę, podpisuje umowę z operatorem maszyny. Ten nie ma wyjścia i podpisuje, a potem głuchnie, a w najlepszym przypadku jest łapany przez PIP. Podobnych przykładów obejść obowiązującego prawa jest wiele i choć rodzimi producenci błagali nawet kolejne rządy o reakcję, o sprawie było cicho. Może teraz coś ruszy. - Jeszcze w tamtym wieku pisaliśmy petycje do któregoś z rządów i nic - mówi były pracownik HSW. - Wstyd ze złomem konkurować, ale jeszcze większy wstyd być wypartym z rynku przez złom. A tak się dzieje z HSW. Z kolei "Chińczycy trzymają się mocno".
W HSW informacje o zmasowanych kontrolach na budowach, przyjmowane są z dyplomatyczną miną. Nikt nie powie, że cieszy się z tego, że konkurencja jest nękana, ale... - Przynajmniej pod jednym względem nasze szanse się wyrównały - mówi Bartosz Kopyto. - HSW była wielokrotnie kontrolowana przez wszystkie możliwe instytucje i nigdy nie stwierdzono u nas żadnych uchybień. Niech teraz inni pochwalą się podobnym osiągnięciem. My certyfikaty mamy i inspekcji się nie boimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?