Arcybiskup Andrzej Dzięga przechodzi na emeryturę
Obserwatorzy życia publicznego nie mają wątpliwości, że oficjalna rezygnacja arcybiskupa Dzięgi na cztery lata przed osiągnięciem wieku 75 lat do przejścia w stan spoczynku, tak naprawdę została wymuszona. To kara za to, że mimo wiedzy o przypadkach pedofilii w Kościele (na jego "terenie"), nie powiadomił organów ścigania. Tym samym tuszował przestępstwa i chronił sprawców - kapłanów. Najgłośniejsza sprawa dotyczyła zmarłego przed trzema laty księdza Andrzeja Dymera, który miał wykorzystywać seksualnie osoby nieletnie.
-Trzeba jasno powiedzieć: to dobrze, że arcybiskup Dzięga został zmuszony do odwołania, bo tak trzeba powiedzieć - komentuje na antenie tvn24 publicysta Tomasz Terlikowski. Chodzi o zarzuty kierowane wobec byłego biskupa sandomierskiego, a dotyczące tuszowania przynajmniej dwóch przypadków pedofilii w Kościele. Jedna z nich dotyczy Tarnobrzega i po latach zakończyła się prawomocnym wyrokiem dla proboszcza. Ówczesny biskup Andrzej Dzięga jedynie przeniósł kapłana "za karę" do innej parafii.
Ta głośna sprawa, szczególnie w naszym regionie, dotyczyła lat 2002-2009, kiedy to Andrzej Dzięga był biskupem sandomierskim. Proces przed Sądem Rejonowym w Tarnobrzegu ruszył dopiero po wielu latach - w lutym 2021 roku. Jeszcze przed rozpoczęciem sprawy katolickie czasopismo "Więź" poinformowało, że do nuncjusza apostolskiego w Polsce trafiły co najmniej cztery zawiadomienia o zaniedbaniach arcybiskupa Andrzeja Dzięgi, byłego biskupa sandomierskiego. Arcybiskup Dzięga był kolejnym polskim biskupem, którego działania były badane na polecenie Stolicy Apostolskiej. Prowadzenia dochodzenia otrzymał z Watykanu metropolita lubelski, arcybiskup Stanisław Budzik.
Jedno z zawiadomień dotyczyło księdza oskarżonego w "tarnobrzeskim" procesie. Informował o sprawie we wrześniu 2020 roku zmarły niedawno działacz społeczny i historyk Kościoła ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który napisał list do prymasa Polski. Poinformował, że przeniesienie kapłana miało bezpośredni związek ze sprawą wykorzystywania seksualnego ministranta.
- Ministrant o molestowaniu przez proboszcza w Tarnobrzegu informował księży biskupów sandomierskich już w 2006 roku. Jednak nic nie zrobiono, przenosząc jedynie krzywdziciela na probostwo w Ostrowcu Świętokrzyskim – napisał ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski na swoim facebookowym profilu. - Zatrzymany ksiądz z Diecezji Sandomierskiej nie był wymieniony w liście doręczonym kardynałowi Stanisławowi Dziwiszowi, metropolicie Archidiecezji Krakowskiej w 2012 roku. O molestowaniu przez tego duchownego poinformował mnie pokrzywdzony ministrant w sierpniu tego roku. Zaraz po tym wysłałem list do Prymasa Polski, który przekazał sprawę do nuncjatury papieskiej i arcybiskupowi Stanisławowi Budzikowi, metropolicie Archidiecezji Lubelskiej.
16 marca 2021 roku zapadł wyrok w procesie 58-letniego księdza Józefa G., byłego proboszcza Parafii Miłosierdzia Bożego w Tarnobrzegu, a ostatnio proboszcza Parafii Najświętszego Serca Jezusa w Ostrowcu Świętokrzyskim. Sąd uznał oskarżonego winnym wykorzystywania seksualnego 12-letniego ministranta i nakłaniania go w późniejszych latach do fałszywych zeznań. Kara to 3 lata pozbawienia wolności.
Opis szczegółowy pierwszego czynu sformułowanego w akcie oskarżenia (w całości uznanego przez sąd) rysuje przebieg zdarzeń, jakie w latach 2005 - 2006 miały miejsce w tarnobrzeskiej parafii: (…) oskarżony w krótkich odstępach czasu dopuścił się wobec małoletniego poniżej 15. roku życia (…) co najmniej sześciokrotnie innej czynności seksualnej, polegającej na całowaniu go po całej twarzy, w szczególności w usta; poprzez dotykanie go przez ubranie po całym ciele, w tym jego narządów płciowych (...)”.
Drugi zarzut sięga przełomu czerwca i lipca 2019 roku, a do przestępstwa doszło w Ostrowcu Świętokrzyskim. Jak uznał sąd, oskarżony „użył wobec pokrzywdzonego w tej sprawie groźby bezprawnej, polegającej na zapowiedzi pozbawienia go życia poprzez przejechanie go samochodem, celem wywarcia na niego wpływu, jako na świadka, zmierzającego do powstrzymania wymienionego do złożenia zgodnych z prawdą, obciążających oskarżonego zeznań w postępowaniu prowadzonym przez prokuraturę”.
- Za dużo jest ofiar, za dużo jest krzywdy ludzkiej, za którą ksiądz arcybiskup Dzięga odpowiada osobiście. Za krzywdę wielu ludzi w archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej. Za krzywdę wielu duchownych, którzy chcieli mówić prawdę i których on niszczył. Za krzywdę bardzo wielu ofiar to on odpowiada osobiście i w związku z tym powinno być jasno powiedziane: ksiądz arcybiskup jest odwołany z takich i takich przyczyn - stwierdził publicysta Tomasz Terlikowski na antenie tvn24.
Szczegóły sprawy:
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?