Kuba jest wychowaniem tarnobrzeskiej Siarki, jako junior i młodzieżowiec wyróżniał się wśród swoich rówieśników. Szybko awansował do drużyny seniorów i zadomowił się w niej na stałe. Jego atutem była szybkość i drybling, pojedynki jeden na jeden wygrywał z dziecinną łatwością. Ale brutale coraz częściej atakowali młodego tarnobrzeżanina. Przyszły kontuzje, Kuba cierpliwie je leczył i wracał na boisko. I kiedy wydawało się, że wszystko jest na najlepszej drodze, przyszedł wyjazdowy mecz z Radomiakiem Radom. Kwieciński wszedł na boisku w drugiej połowie w bardzo trudnym momencie, kiedy przy bezbramkowym remisie (takim wynikiem zakończyło się zresztą to spotkanie) jedyną w swojej karierze czerwoną kartkę ujrzał Janusz Hynowski. Kuba miał być tym, który poprowadzi kontry tarnobrzeskiej drużyny. Ale nie poprowadził. Po zaledwie pięciu minutach pobytu na boisku został brutalnie sfaulowany przez jednego z piłkarzy Radomiaka. Boiska nie mógł opuścić o własnych siłach. Do Tarnobrzega wrócił z nogą obłożoną lodem, ścięgna krzyżowe zostały zerwane. Operacja i żmudny okres rehabilitacji nie pozostawiły złudzeń, co do tego jak potoczą się jego kolejne miesiące. Na boisko nie wrócił do dziś, a kiedy wróci?
- Nie wiem czy w ogóle wrócę, nie wiem czy będę grał, a jeśli już, to pewnie tylko amatorsko. Nie chcę ryzykować zdrowiem - mówi.
Pozostaje wierzyć, że nadchodzący rok będzie dla popularnego "Kwiatka" przełomowym i że znów strzelał będzie gole. Ucieszyliby się z tego tarnobrzescy kibice, a już szczególnie ucieszyłby się dziadek Kuby, Zygmunt Bogacz, który jest prezesem Tłoków Gorzyce i który ze swego wnuka zawsze był dumny i zawsze go wspierał.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?