Popularny "kwiatek" jest wychowankiem tarnobrzeskiego klubu, ulubieńcem kibiców, z którymi trzyma "sztamę" i którzy bardzo go lubią. Niestety, Kuba nie jest rozpieszczany przez los, dwa lata jeździ po różnego rodzaju lekarzach lecząc kontuzje. Wyleczy jedną, przyplątuje mu się druga. Tak jest i tym razem.
KOSZMARNA DIAGNOZA
W wyjazdowym meczu z Radomiakiem Radom, który zakończył się bezbramkowym remisem Kuba wszedł na boisko w drugiej połowie z mocnym postanowieniem pomocy kolegom w odniesieniu zwycięstwa. Zadanie było bardzo trudne, bowiem na boisku brakowało Janusza Hynowskiego, który po pierwszej w swoje karierze czerwonej kartce musiał opuścić plac gry. Po jednym ze starć Kuba padł na murawę i nie był w stanie kontynuować gry. Limit zmian został w naszej drużynie już wyczerpany, więc przez 17 minut dziewięciu tarnobrzeżan skutecznie stawiało czoła jedenastu radomianom.
- Bardzo się cieszyłem, że rywale w tej końcówce nie strzelili nam gola. Noga bolała, ale byłym dobrej myśli. Nie chciałem myśleć o najgorszym, ale tak w głębi serca trochę się obawiałem. W Tarnobrzegu zrobiłem badanie USG i nie wykazało ono nic złego. Dopiero, kiedy zrobiłem konkretniejsze badania okazało się, że zerwałem wiązadła, a po ich rekonstrukcji czekają mnie, co najmniej trzy miesiące rehabilitacji - mówi Kwieciński.
Szerzej w czwartkowym papierowym wydaniu Echa Dnia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?