W 30 minucie meczu "Hyna" oraz jeden z piłkarzy Resovii zderzyli się głowami. Piłkarz Siarki padł na murawę jak ścięty.
PRZERAŻAJĄCE CHWILE
- To wyglądało wręcz przerażająco. Janusz leżał na murawie nie ruszając się, a nas na trybunach ogarnęło wielkie przerażenie. Sekundy mijały, a Janusz leżał. Patrzyliśmy na to i różne myśli kłębiły się w głowie. Kiedy wstał poczuliśmy ulgę, ale wiedzieliśmy, że stało się coś niedobrego - mówi Przemysław Moskal spiker Siarki, który był na meczu z Rzeszowie.
Hynowski opuścił boisko i został odwieziony do szpitala, tam natychmiast przeszedł specjalistyczne badania.
- Po zderzeniu z rywalem ból był przeokropny. Nie straciłem przytomności, ale czułem, że dla mnie jest już po meczu. Pamiętam szczególnie ten potworny ból - mówi Janusz, który przeszedł już operację złamanej kości policzkowej.
- Jestem cały obolały. Rywal, z którym się zderzyliśmy głowami był niższy ode mnie. Skoczyliśmy do piłki, ja wygrałem tę walkę, ale po chwili poczułem trzask. Jak spadałem na murawę nie miałem nawet sił wystawić rąk by zamortyzować ten upadek - wspomina.
CHCE NADAL GRAĆ
"Hyna" w rzeszowskim szpitalu przebywał będzie co najmniej do poniedziałku. Później wróci do domu. O pracy zawodowej czy treningach nie ma nawet mowy. Bardzo interesuje się losami drużyny, z którą mocno jest związany. Ucieszył się, kiedy po środowym meczu ze Stalą Mielec zadzwonił do niego bramkarz Łukasz Ćwiczak i pogadali o kilku sprawach.
- To był tylko sparing, ale ucieszyłem się, że wygraliśmy aż 3:0 - mówi.
Szerzej w piątkowym papierowym wydaniu Echa Dnia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?