Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłkarze "Stalówki" pokazali, że będą walczyć o utrzymanie do końca

Arkadiusz KIELAR [email protected]
Piłkarze Stali Stalowa Wola (z prawej Paweł Wasilewski) nie odpuszczają w walce o utrzymanie w pierwszej lidze.
Piłkarze Stali Stalowa Wola (z prawej Paweł Wasilewski) nie odpuszczają w walce o utrzymanie w pierwszej lidze. Fot. Marcin Radzimowski
- Drużyna gra lepiej niż wskazują na to wyniki - mówi Janusz Białek, trener pierwszoligowych piłkarzy "Stalówki". Po meczu z GKS Katowice z niedowierzaniem kręcił głową, jego zespół stracił wygraną w ostatnich sekundach.

Zespół ze Stalowej Woli zremisował z GKS w Katowicach 1:1, tracąc gola w 95 minucie. Trudno było się "stalowcom" pogodzić z utratą wygranej, która poprawiłaby sytuację naszej drużyny w walce o utrzymanie.

MŁODZI NIE ZAWIEDLI

Stal nadal jest w pierwszoligowej tabeli ostatnia, a rywale uciekają, Motor Lublin wygrał dwa ostatnie mecze z rzędu. Trener Białek widzi jednak pozytywy w postawie swoich podopiecznych.

- Chociaż w Katowicach zabrakło kilku ważnych dla nas graczy, którzy gdyby nie kontuzje, wyszliby pewnie w pierwszym składzie, to nie zawiedli w pojedynku z GKS nasi młodzi wychowankowie, tacy jak Piotr Gilar czy Mariusz Myszka - komentuje szkoleniowiec "Stalówki". - Na stadionie GKS, przy licznej publiczności, pokazali, że nie odstępują poziomem od innych w pierwszej lidze i że będzie z nich pociecha. A trzeba pamiętać, że nie mamy zespołu rezerw i jeżeli młodzi gracze nie występują w pierwszoligowej drużynie, to nie grają nigdzie.

Stalowowolanie mimo pechowego remisu w Katowicach są podbudowani tym, że przeżywając nie małe kłopoty ze składem, byli w stanie napędzić stracha GKS. W sobotę mecz w Stalowej Woli z GKP Gorzów Wielkopolski i "Stalówki" nie ma, co jeszcze spisywać na straty. Nasi pokazali, że o utrzymanie chcą walczyć do końca, do rozegrania mają jeszcze 13 meczów.

KŁOPOTY TRENERA

Trener piłkarzy LZS Turbia, Daniel Kijak, przed inauguracją wiosny w czwartej lidze, ma niemałe kłopoty. Nie do końca znalazł jeszcze wspólny język ze swoimi podopiecznymi, nie wszystko jest idealne także, jeżeli chodzi o sprawy organizacyjne w klubie.

Stalowowolski szkoleniowiec, który przyszedł do zespołu naszego beniaminka z Olimpii Pysznica w przerwie zimowej, po ostatnim sparingu z Sokołem Nisko, przegranym przez jego drużynę 0:3, narzekał, że jego zawodnicy nie realizują założeń taktycznych.

- Narzuciłem drużynie pewną taktykę, ale piłkarze nie stosują się do niej w pełni - komentuje Daniel Kijak. - I we wtorek zamierzam się rozstać z dwoma graczami, którzy nie spełniają oczekiwań. W przerwie zimowej pozyskaliśmy trzech graczy z zespołu juniorów Stali Stalowa Wola, oni przeszli etapy szkolenia w stalowowolskim klubie, ale mają braki, sparing z Sokołem pokazał, że są zagubieni i nie łatwo będzie się im odnaleźć. Może być też tak, że na mecze będziemy wystawiać tylko jednego bramkarza, Kamila Bieńka, bo jego zmiennik, Marcin Piwowar, studiuje w Warszawie, poza tym ma braki treningowe.

Trener Kijak zdradził, że jeżeli chodzi o sprawy organizacyjno-finansowe, to rozmawiał ze Zbigniewem Bełzakiem, sponsorem zespołu i ten obiecał nadal wspierać drużynę.

- W klubie natomiast stara się o wszystko zadbać jednoosobowo prezes Janusz Stępień, pomaga jeden działacz, Krzysztof Pamuła, a poza tym jest jeszcze gość, który otwiera szatnię i nikogo więcej do pomocy - mówi Daniel Kijak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie