MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pionier elektryfikacji w regionie. Poznaj niezwykłą historię pana Bronisława z Tarnobrzega

KLAUDIA TAJS [email protected]
Jako górnik elektryk uchwałą Rady Państwa za 10-letnią nieprzerwaną i wyróżniającą się pracę został odznaczony Brązowym i Srebrnym Krzyżem Zasługi. Za elektryfikację Kopalni Piaseczno otrzymał także Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Obok żona Zofia.
Jako górnik elektryk uchwałą Rady Państwa za 10-letnią nieprzerwaną i wyróżniającą się pracę został odznaczony Brązowym i Srebrnym Krzyżem Zasługi. Za elektryfikację Kopalni Piaseczno otrzymał także Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Obok żona Zofia. Klaudia Tajs
W wieku 13 lat dowiedział się, że będzie elektrykiem. Po 60 latach twierdził, że bez elektryki nie mógłby żyć

46 lat

46 lat

Bronisław Wódz z Tarnobrzega w zawodzie elektryka przepracował 46 lat. Podczas okupacji niemieckiej elektryfikował tereny Nowej Dęby, a po wojnie podsandomierskie wsie. Swoją obecność zaznaczył także w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Gorzycach i Kopalni Siarki Piaseczno.

84-letni Bronisław Wódz z Tarnobrzega może o sobie śmiało powiedzieć, że jest pionierem elektryfikacji naszego regionu. Podczas okupacji niemieckiej elektryfikował sandomierskie koszary i baraki dla jeńców pod Nową Dębą. Po wojnie elektryfikował podsandomierskie wsie, Wytwórnię Sprzętu Komunikacyjnego w Gorzycach i Kopalnię Siarki w Piasecznie.

Pan Bronisław swoją historię spisał na kilku kartkach. Po co? - Nigdy nie spodziewałem się, że los spłata mi takiego figla, że w obawie o życie musiałem zostać elektrykiem - tłumaczy starszy mężczyzna. - Most na Wiśle łączący Tarnobrzeg z Sandomierzem ma już 60 lat. Dlaczego o tym mówię? A dlatego, że jako młodych chłopak, pracowałem przy jego elektryfikacji. I tak to w życiu jest, że nasze dzieła zostają, my odchodzimy. Dlatego chciałbym, by i mnie kiedyś ktoś wspomniał.

PRZYUCZONY POD OKUPACJĄ

Historia jego zawodu, jako elektryka zaczęła się w 1941 roku podczas okupacji niemieckiej. Wtedy to właśnie zapadła decyzja, że wszystkie dzieci powyżej 13 roku życia należy przyuczać do zawodu. Decyzja dotarła także do pracowników niemieckiego biura pracy w Sandomierzu, gdzie wówczas mieszkał 13-letni Bronisław Wódź. - Gdy mój tato otrzymał takie polecenie, postanowił mnie umieścić w jakimś warsztacie, na przyuczenie - wspomina Bronisław Wódz. - Ponieważ nigdzie nie było miejsca, tylko w Zakładzie Instalatorstwa Elektrycznego Feliksa Karola Steca przy ulicy Hanki Sawickiej w Sandomierzu, rozpocząłem tam naukę. Dla mnie i mojej rodziny był to zawód nieznany. Uważany za niebezpieczny. Ale nie miałem innego wyjścia. Musiałem uczyć się tego zawodu, ponieważ odmowa oznaczała wywózkę w głąb III Rzeszy.

Uczniem został pierwszego października 1941 roku. Przyuczał się u mistrza Feliksa Steca, który jako jedyny w tamtym czasie ze względu na uprawnienia wykonywał prace elektryczne na rzecz wojsk niemieckich stacjonujących w sandomierskich koszarach. - W koszarach zakładaliśmy punkty elektryczne i wykonaliśmy oświetlenie zewnętrzne koszar - wspomina pan Bronisław.

Kilka lat później, w 1944 roku pan Bronisław wspólnie z bardziej doświadczonymi elektrykami i mistrzem Stecem przeniósł się z pracą na teren Nowej Dęby. Najpierw wykonywał instalacje elektryczną w dwóch blokach zamieszkałych przez oficerów niemieckich i ich rodziny. - Zakładaliśmy także instalacje w drewnianej hali, gdzie była ujeżdżalnia koni na potrzeby niemieckich żołnierzy - wspomina mężczyzna. - Była to tak zwana instalacja hermetyczna. Potem skierowano nas do Poręb Dębkich koło Nowej Dęby, gdzie zakładaliśmy instalacje w drewnianych budynkach dla około 300 rosyjskich jeńców.

W tym czasie nastoletni Bronisław Wódz, posiadł już podstawową wiedzę w zakresu elektryfikacji. Po wyzwoleniu spod okupacji niemieckiej przyjął posadę jedynego pracownika u mistrza Steca. Kolejne lata to już była praca w terenie, gdzie elektryfikował kolejne wsie. - To Złota, Samborzec, Szewce, Skotniki. Cieszyłem się, że jako młody chłopak wnoszę tyle szczęścia do każdej rodziny. A było ich kilkaset. Żarówki pojawiły się także w szkołach i kościołach.

PRZY RADIOWĘŹLE I MOŚCIE

Ze swoim mistrzem, pan Bronisław pracował do początków 1948 roku. Kolejne lata, do marca 1952 roku przepracował w zarządzie Okręgowym Radiofonizacji Kraju w Kielcach, radiowęzeł Sandomierz. Wspólnie z ówczesnym wójtem Sandomierza stali się twórcami radiowęzła. - Pierwsze urządzenia i szafy zostały umieszczone na poddaszu prywatnego domu Feliksa Karola Steca - opisuje pan Bronisław. - Z tego pokoju udało się nam wyprowadzić linie napowietrzną po słupach elektrycznych. Po tych przewodach popłynęły fale radiowe dla mieszkańców Sandomierza i okolicznych wsi jak Strachcice, Andruszkowice, Złota czy Samborzec.

Muzyka i głos z pierwszych głośników rozbrzmiała pierwszego grudnia 1948 przed świętami Bożego Narodzenia. - Każdy chciał mieć głośnik w swoim domu, dlatego pracowaliśmy od rana do nocy - nie kryje mężczyzna. - Dziennie instalowaliśmy nawet osiem głośników.

Po odbyciu służby wojskowej w 1951 roku, wrócił do Sandomierza. Mając dużą wiedzę na temat elektryfikacji zatrudnił się w Przedsiębiorstwie Mostostal Warszawa, które budowało most na Wiśle w Sandomierzu. Do dziś wspomina jedną z nocy, kiedy po dyżurze, ściągnięto go na teren budowy, by pomógł usunąć awarię głównego dźwigu. Awarie usunął, a w oczach kierownictwa budowy zyskał ogromne uznanie. Otrzymał propozycję dalszej pracy w przedsiębiorstwie, jednak z powodów rodzinnych propozycji nie przyjął.

Trafił do Wytworni Sprzętu Komunikacyjnego w Gorzycach, gdzie pracował do 1960 roku. Jego zapał do pracy był ogromny. Wielokrotnie, wobec braku środków komunikacji drogę z domu do pracy pokonywał pieszo. Wyczyn wart uznania, bo musiał przejść 18 kilometrów w jedna stronę. - Warto było, bo widziałem jak z dnia na dzień, zakład rozbudowuje się - przyznaje po latach mężczyzna.

W tym czasie namówiony przez kolegów postanowił dokształcić się w zawodzie lektyka. Został przyjęty na zaoczny kurs instruktorstwa elektrycznego w Zakładzie Doskonalenia Rzemiosła w Kielcach. Tytuł czeladnika otrzymał 1957 roku. Rok później był już mistrzem.

ELEKTRYK W DOLE

Kiedy w Piasecznie, koło Tarnobrzega ruszyła budowa Kopalni Siarki, pan Bronisław zatrudnił się tam jako elektryk. Odpowiadał między innymi za instalację urządzeń elektrycznych. Warunki pracy były bardzo ciężkie. - Kopalnia była w rozruchu - wspomina. - Pracowaliśmy w dole, gdzie stała woda. Musieliśmy podłączać pompy do odprowadzenia wody i podłączyć taśmy. Najgorsze było pięć pierwszych lat, kiedy nie było przewiewu powietrza a stężenie siarkowodoru często przekraczało dopuszczalne normy. Jako elektryk na kopalni czułem się pewne, bo miałem bogaty bagaż doświadczeń

Jako górnik elektryk uchwałą Rady Państwa za 10-letnią nieprzerwaną i wyróżniającą się pracę został odznaczony Brązowym i Srebrnym Krzyżem Zasługi. Za elektryfikację Kopalni Piaseczno otrzymał także Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.

W zawodzie elektryka przepracował 46 lat. - Zawód, który przypadł mu z obowiązku podczas okupacji niemieckiej okazał się dla niego bardzo szczęśliwy. Byłem pionierem w rozwoju elektryfikacji Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Gorzycach i Kopalni Siarki w Piasecznie - mówi. - Ale najbardziej cieszę, się, że w tak wielu domach, dzięki mnie i mojemu mistrzowi, zaświeciła żarówka. Dzisiaj komuś to może wydać się śmieszne. Ale wtedy były zupełnie inne czasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie