Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pokazaliśmy wielkie serce (zdjęcia)

Ewa Bożek, Sławomir Czwal, Klaudia Tajs, Magdalena Małodzińska, Marcin Radzimowski
Do akcji przyłączyły się znane osoby z Mielca. Rónież posłanka Krystyna Skowrońska ze swoim "wywalczonym” w licytacji plakatem tegorocznego finału.
Do akcji przyłączyły się znane osoby z Mielca. Rónież posłanka Krystyna Skowrońska ze swoim "wywalczonym” w licytacji plakatem tegorocznego finału.
Pobiliśmy absolutny rekord. Podkarpacie jeszcze nigdy nie zebrało w finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy tak dużych pieniędzy.
W stalowowolskim sztabie WOŚP

W stalowowolskim sztabie WOŚP

Z naszego województwa na konto fundacji trafi 1 milion 100 tysięcy złotych! To o ponad 200 tysięcy więcej niż w ubiegłym roku. Cała kwota będzie przeznaczona na sprzęt i programy do wczesnego wykrywania nowotworów u dzieci.

Najwięcej pieniędzy w tym roku trafiło do puszek wolontariuszy w Rzeszowie - 187 tysięcy złotych i Dębicy - 112 tysięcy 500 złotych. W Mielcu zebrano 76 tysięcy złotych, w Stalowej Woli ponad 74 tysiące złotych, w Rudniku nad Sanem prawie 30 tysięcy. Od początku grania Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy na Podkarpacie przekazano sprzęt o wartości ponad 12 milionów złotych. Dotarł on także do naszych szpitali w Tarnobrzegu, Mielcu, Stalowej Woli i Nowej Dębie.

NOWA DĘBA - REKORD Z CZERWONYMI SERCAMI

W Nowej Dębie Orkiestra zagrała po raz… - Tak naprawdę to nie pamiętam. Wiem tylko, że ja od pięciu lat kieruję naszym sztabem. Wcześniej zajmowała się tym jedna ze szkół - przypomina Adam Szurgociński, szef nowodębskiego sztabu i zarazem komendant Straży Miejskiej. - Gramy najlepiej jak się da. Chyba nam się to udaje, bo co roku, jesteśmy lepsi w tym, co robimy.

W tym roku, podczas XVII Finału, miało być głośno i ciekawie. Jednak życie pokazało, że tego finału wolontariusze i mieszkańcy długo nie zapomną.
Mimo dziesięciostopniowego mrozu, 80 wolontariuszy zgłosiło się po puszki do sztabu, który tradycyjnie zlokalizowano w Samorządowym Ośrodku Kultury, już po 7 rano. Pierwsza grupa porannych ochotników pracowała do godziny 11. Stali głównie przed kościołami na terenie wiejskich sołectw. Tupiąc z zimna i dmuchając w zmarznięte dłonie, promiennie zachęcali przechodzących do zapełniania puszek.
Przechodnie nie pozostali obojętni na ich słowa, bo puszki coraz szybciej zapełniały się coraz to większymi nominałami.

Kiedy młodzież zbierała pieniądze, po godzinie 14 na scenie przed Ośrodkiem Kultury ruszył popołudniowy finał. Oj, działo się muzycznie i kulinarnie! W wojskowych namiotach wydawano grochówkę i pieczoną kiełbasę. Na scenie śpiewali i tańczyli uczniowie z Tarnowskiej Woli, Rozalina i z Gimnazjum numer 2 w Nowej Dębie, po których zaprezentowała się kapela folkowa Może Być. Zaśpiewała Sylwia Sudoł. Gwiazdą wieczoru był Jaya Delano, raper z Holandii, na koncert którego przyszło kilka tysięcy osób.

O godzinie 17 ruszyła licytacja. A ta w tym roku była bardzo gorąca i zażarta. Najwięcej emocji wzbudziła licytacja dziesięciu serc grawertonów, ufundowanych przez firmę Sanfarm. Najtańsze sprzedano za 120 złotych. Najdłużej licytowano serce z numerem pierwszym, którego cena wywoławcza ze 100 złotych urosła do kwoty 700 złotych. W czasie licytacji hitem okazał się również roczny talon na cotygodniowe mycie samochodu. Po długiej walce szczęśliwy nabywca odebrał talon, lecz wcześniej zostawił w kasie nowodębskiego sztabu 500 złotych.

Do oryginalniejszych przedmiotów, jakie wystawiono na nowodębskiej licytacji, bez wątpienia należały także dwa medale, przekazane przez młodych nowodębian, którzy odnieśli sukces na onkoolimpiadzie. Sprzedano także koszulkę od Jurka Owsiaka i sprzęt gospodarstwa domowego.

W Nowej Dębie zebrano ponad 21 tysięcy złotych. To o pięć tysięcy złotych więcej niż w ubiegłym roku. - Mamy rekord - cieszy się Adam Szurgociński, szef sztabu w Nowej Dębie. - Na kwotę składają się głównie pieniądze przyniesione przez wolontariuszy oraz sumy wywalczone na licytacji. Zawartość puszek była rozmaita. Od polskich złotówek po euro, czeskie, słowackie korony i węgierskie forinty. Dziękujemy za wszystko!

Adam Szurgociński niedzielny dyżur w sztabie przypłacił zdrowiem. - Leżę w domu z gorączką i katarem, ale jestem dumny z naszych mieszkańców i sponsorów, że kolejny raz okazali serce i mamy kolejny rekord - podsumowuje zadowolony komendant Szurgociński.

ZAGRALI W NISKU

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy w powiecie niżańskim z roku na rok zaczyna grać coraz mocniej. Tym razem do sztabu w Rudniku nad Sanem przyłączyli się niżański magistrat, wolontariusze oraz Niżańskie Centrum Kultury "Sokół". W niedzielę już od godziny 15 na deskach "Sokoła" można było zobaczyć występny niżańskiej młodzieży, pomiędzy którymi odbywały się licytacje fantów. W tej dość licznej kolekcji można było wylicytować bombkę z autografem Juliana Ozimka, burmistrza miasta i gminy Nisko, którą ostatecznie sprzedano za 100 złotych.

- Byli tacy, którzy wręcz biegli za nami, aby wrzucić nam pieniądze do puszki, ale zdarzali się i tacy, którzy obojętnie przechodzili obok nas - mówi Anna Mazur, która wspólnie z koleżanką zbierały pieniądze w Nisku. - Do puszek wrzucano zarówno banknoty, jak i monety, każdy według swoich możliwości.

SZLI NA REKORD

Kiedy w Nisku dopiero ruszała Orkiestra, w Rudniku nad Sanem grali już pełną parą. I było to całkiem mocne granie, bo w tym roku w Rudniku zbierano pieniądze do 100 puszek. Oznaczało to, że pobicie ubiegłorocznego rekordu 18 tysięcy złotych jest jak najbardziej możliwe. Tak też się stało. W sumie rudnicki sztab zebrał 29 tysięcy złotych. Orkiestra zagrała również w Ulanowie, Bielinach i w Kopach.

- W tym roku położyliśmy nacisk na to, aby pokazać mieszkańcom, jak należy udzielać pierwszej pomocy - mówił Tomasz Grzecznik z rudnickiego sztabu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. - Na miejscu daliśmy również możliwość sprawdzenia swoich umiejętności przy wykonywaniu sztucznego oddychania na fantomach. Na zakończenie niżańscy strażacy przygotowali pokaz, jak wydobywa się uwięzione osoby z samochodów, biorących udział w wypadkach drogowych.
Najwięcej imprez i atrakcji przygotowali właśnie rudniczanie. To właśnie w rudnickim gimnazjum można było kupić przepyszne ciastka, w cenie zaledwie złotówki za sztukę. Było również sporo koncertów, aukcji i licytacji.

WOLONTARIUSZ W WÓZKU

Mieszkańcy Tarnobrzega w tym roku w zasadzie nie zaskoczyli organizatorów Orkiestry. Nie zaskoczyli, bo po raz kolejny pokazali, jak są fantastyczni. Przeszło 70 tysięcy złotych, zebranych w niespełna 50-tysięcznym mieście - ten wynik mówi sam za siebie.

- Naprawdę nie wiem, jak mamy dziękować tym wszystkim, którzy zagrali razem z nami w tej największej Orkiestrze świata - mówi Łukasz Raźniewski, szef tarnobrzeskiego sztabu. - Pobiliśmy ubiegłoroczną wyśrubowaną kwotę aż o dziesięć tysięcy złotych!

Na tarnobrzeskim rynku - po raz pierwszy finał zorganizowano właśnie tu, a nie w hali sportowej - nie mogło zabraknąć dziewięcioletniego Kamila Moskala. Przyszedł z rodzicami i młodszym bratem Dominikiem, żeby wrzucić kilka złotówek do puszek wolontariuszy. Być może nawet jeszcze nie do końca zdaje on sobie sprawę z tego, że ta Orkiestra kiedyś zagrała dla niego.

- Pierwsze półtora miesiąca życia Kamil spędził w rzeszowskim szpitalu, w inkubatorze podarowanym przez fundację Jurka Owsiaka - wspomina Przemysław Moskal, tata Kamila. - Było naprawdę kiepsko z synem, dlatego doskonale wiemy, jak ważna jest ta akcja.

W Tarnobrzegu na ulicach można było spotkać prawie 150 wolontariuszy - najcięższe puszki przynosili ci, którzy "obstawiali" okolice kościołów i marketów. Ale nie waga puszki się liczyła, ważne było zaangażowanie. Najmłodszą kwestującą była roczna Julia Nowakowska, która do puszki zbierała, siedząc wygodnie w wózku albo na rękach swojej kuzynki Ilony Wieczyńskiej.

Rekordowo wysoka licytacja w tegorocznym finale objęła 40-calowy telewizor, podarowany na ten cel przez firmę Media Expert. Nabywca wpłacił na rzecz Orkiestry 1800 złotych. 650 złotych zapłaci z kolei "magnat", który przez jeden wieczór będzie szefował zamkiem w Baranowie Sandomierskim, a na uroczystą kolację zaprosi grono znajomych.

Czy przyszłoroczny finał w Tarnobrzegu przyniesie kolejny rekord? Sztabowcy nie myślą o tym, bo według nich, nie o rekordy chodzi.
- Ważne, że pobijamy rekord temperatury naszych serc. Gramy dla dzieci i będziemy dla nich grać przez cały czas - zapewnia Łukasz Raźniewski.

WYLICYTOWALI LOT BALONEM

Ponad 250 wolontariuszy, kilkadziesiąt imprez, aukcji i zbiórek jeszcze na kilka dni przed finałem, a w końcu kilkanaście godzin pracy w ostatnią niedzielę, wielkie poświęcenie i ofiarność - to wszystko złożyło się sukces Orkiestry, która grała w Stalowej Woli. Ostateczna kwota, jaką zebrał stalowowolski sztab, to ponad 74 tysiące złotych. To o 17 tysięcy więcej niż w poprzednim roku.
Rekordową kwotę do puszki, 1575 złotych, zebrała Marta Gładysz, nauczycielka szkoły w Wydrzy, razem ze swoimi przyjaciółmi.

- Całą zasługę przypisano mnie, a pracowało na to osiem osób. Oprócz mnie byli koleżanka Anna Gądek, też nauczycielka, oraz czwórka dzieci: Ola, Marta, Magda i Magda ze Szkoły Podstawowej w Wydrzy, a także mój syn Kacper i syn koleżanki Wiktor - mówi Marta Gładysz.

Pieniądze ta "przodująca ekipa" zbierała głównie koło kościoła w Wydrzy, ale również w Krawcach i w tym roku w Grębowie.
W naszym mieście gorąco zaczęło się już kilka dni wcześniej. Jeszcze przed rozpoczęciem finału, w czwartek i piątek, podczas zbiórek w szkołach, połączonych z pokazami grup akrobatycznych, zebrano 7 tysięcy 990 złotych.

- Z licytacji wszystkich podarowanych przedmiotów uzyskaliśmy 2 tysiące 20 złotych. Na najwyższą kwotę wylicytowano dwa loty balonem nad miastem. Zasiliły one konto sztabu o tysiąc złotych. Hełm strażacki poszedł za 170 złotych, a wiewiór policyjny (maskotka) za 140 złotych - wylicza Philipp Zalewski, szef sztabu.

W Stalowej Woli duży koncert i licytacja przedmiotów podarowanych na rzecz Orkiestry odbywały się tradycyjnie na placu Piłsudskiego. Zanim jednak ze sceny zaczęła rozbrzmiewać muzyka zaproszonych do grania zespołów, swój czas na zabawę miały dzieci. Zapewnił im ją krakowski Teatr Uliczny Kalejdoskop. Dzieci za drobne datki do "orkiestrowej" puszki mogły również przejechać się wielkimi saniami wokół plant.

Oczywiście największą robotę wykonali wolontariusze, bo to oni po kilkunastu godzinach pracy przynosili puszki, wypełnione po brzegi naszymi datkami.
Karolina Furman w tym roku po raz pierwszy wyszła z puszką jako wolontariuszka. I pewnie w przyszłym znowu spotkamy ją na ulicach miasta.

- Ludzie byli bardzo hojni. Wrzucali nawet 50-złotowe banknoty. Było zimno, każdy z nas trochę zmarzł, ale opłacało się, to najważniejsze - mówi Karolina.
Niestety, w Stalowej Woli nie obyło się bez incydentów. W niedzielę, tuż przed godziną 15, w pobliżu kościoła Świętego Floriana do dwóch 13-letnich wolontariuszy podbiegł młody, około 20-letni mężczyzna. Wyrwał puszkę jednemu z nich i uciekł. Wolontariusz ocenia, że było w niej około 150 złotych. Policja i prokuratura zajmą się także sprawą innej wolontariuszki. W jej puszcze znaleziono… linijkę. Dziewczyna od razu przyznała się, że wyjęła z niej 15 złotych.

MIELEC ZAGRAŁ REKORDOWO

Wynikiem 76 tysięcy złotych mielecki sztab pobił ubiegłoroczny wynik. Mieleccy wolontariusze, powtarzający podczas niedzielnej Orkiestry hasło "u nas kryzysu nie ma!", mieli rację. Mimo bowiem niesprzyjającej sytuacji gospodarczej, mielczanie wrzucili do puszek nawet więcej, dokładnie o ponad 7 tysięcy złotych, niż w ubiegłym roku. W licytacje, aukcje i oczywiście zbiórki włączyły się prawdziwe tłumy.

Mieleccy wolontariusze zaczęli kwestę o godzinie 7. Mimo chłodu, panował kilkunastostopniowy mróz, wolontariusze z uśmiechami na twarzach wyszli na mieleckie ulice. Jak mówili, najwięcej wrzucały do puszek starsze osoby, wychodzące z kościołów. Dzieci natomiast mniej, ale za to częściej. - Maluchy przychodziły do nas nawet po kilkanaście razy, żeby mieć serduszko. Ale grosz do grosza... - mówi Magda Kozłowska.

W sumie w ostatnią niedzielę kwestowało w Mielcu dokładnie 250 wolontariuszy. Każdy miał do rozdania 250 serduszek. Wielu młodych, tak jak Mateusz Działowski, uczeń II Liceum Ogólnokształcącego w Mielcu, zbierało po raz pierwszy. - Bardzo fajne doświadczenie, wprawdzie trochę zmarzłem rano, potrzebna była czwarta para skarpet, ale atmosfera jest bardzo gorąca - powiedział nam.

- Co roku wrzucam, ile mogę. Jakoś trudno przejść obojętnie - stwierdził Robert Szypuła, mieszkaniec Mielca.
Licytowano niemal wszystko - od maskotek, koszulek, książek - do cennych obrazów artystki Sylwii Krupińskiej. W niedzielę z wnętrz Biblioteki Głównej oraz z placu Armii Krajowej w Mielcu co chwilę można było usłyszeć: "kto da więcej, kto da więcej?"...

I tak, za rekordową kwotę 320 złotych, pewien rodzic kupił dla swojego dziecka klocki COBI. Zlicytowano też, na sumę 170 złotych, koszulkę Stali Mielec z autografami gwiazd mieleckiej piłki nożnej, biorących udział w sobotnim jubileuszowym meczu z okazji 70-lecia Stali. Na koszulce widniał podpis między innymi Grzegorza Laty. Licytowano też inne koszulki, jak na przykład te z podpisami siatkarek, które grały w Meczu Gwiazd Plus Ligi siatkówki. Gadżet został sprzedany za 160 złotych. Nie mniejszym zainteresowaniem cieszyła się także licytacja kalendarza z podpisami mieleckich siatkarek.

W akcję włączyli się znani mielczanie. Posłanka Krystyna Skowrońska za 100 złotych kupiła plakat tegorocznego XVII Finału. Przewodniczący Rady Powiatu Zdzisław Nowakowski i poseł Krzysztof Popiołek prowadzili zbiórkę wraz z wolontariuszami.

A my przypominamy tylko, że wynik 76 tysięcy i tak może zostać jeszcze pobity. Do dzisiaj trwa przecież zbiórka dla Orkiestry w Szkole Podstawowej numer 6.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie