MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Połamane drzewa, brak prądu, zasypane chodniki, kolizje i wypadki - to skutki gwałtownego ataku zimy na Podkarpaciu (zdjęcia, wideo)

/gli/, /ram/, /ZS/
Gęsty, lepki i mokry śnieg utrudniał w środę życie mieszkańcom Tarnobrzega, Nowej Dęby, Niska oraz Stalowej Woli.

Wystarczyła jedna noc obfitych opadów deszczu a ulice miast w naszym regionie nie nadawały się do jazdy samochodem. Chodniki tonęły w wodzie, utrudniając przechodniom przejście z jednej strony jezdni na drugą. Prawie trzystu mieszkańców w powiecie tarnobrzeskim było pozbawionych przez kilka godzin prądu. Na samochody spadały gałęzie drzew, które nie wytrzymywały naporu mokrego śniegu. Taki jest bilans pierwszego ataku zimy.

POŁAMANE DRZEWA, ZAPCHANE STUDZIENKI

W samym Tarnobrzegu ulice były odśnieżane dopiero od godziny 10, a dodatkowym niebezpieczeństwem stały się gałęzie i drzewa, które łamały się pod naporem mokrego śniegu. Od samego rana służby odpowiedzialne za czystość w mieście musiały wielokrotnie interweniować przy powalonych konarach drzew.

- W czwartek będziemy kontynuowali cięcia zniszczonych drzew. Co do odśnieżania to decyzję o rozpoczęciu akcji wydał prezydent miasta. Jesteśmy przygotowani na nocne opady śniegu i myślę, że bez problemu powinniśmy opanować całą sytuację - tłumaczy Tadeusz Wiewiórka, prezes .A.S.A w Tarnobrzegu.

Według naszych informacji .A.S.A przystąpiła do odśnieżania miasta mimo tego, że nie został jeszcze rozstrzygnięty przetarg na to, kto ma wykonywać tę usługę.

Kolejnym problemem w Tarnobrzegu były zapchane studzienki ściekowe, które nie nadążały w odprowadzaniu wody powstałej po topniejącym śniegu. Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej przez cały czas usuwało nieczystości ze studzienek, dając ujście zgromadzonej wodzie.

ZERWANA LINIA

Przez wiele godzin część mieszkańców tarnobrzeskiego osiedla Mokrzyszów było pozbawionych prądu. Rano pod naporem śniegu złamało się potężne drzewo rosnące obok podwórza pana Grzegorza Okleka i niemal runęło na jego dom.

- Gdyby było trochę wyższe, miałbym teraz dom bez dachu - komentował właściciel domu, obserwując pracę strażaków.

Walące się drzewo zerwało linię elektryczną. Zanim strażacy przystąpili do pracy, pracownicy zakładu energetycznego musieli odciąć energię elektryczną. Strażacy z piłami motorowymi przez ponad dwie godziny pracowali na miejscu, tnąc drzewo na kawałki. Niezbędne było wykorzystanie drabiny strażackiej.

W Nowej Dębie śnieg oraz opadające gałęzie zniszczyły trakcje elektryczne, pozbawiając tym samym prądu kilkadziesiąt gospodarstw domowych. Po kilku godzinach i interwencji zakładu energetycznego wszystko wróciło do normy.

Sporo pracy mieli też strażacy, wezwani do udrożnienia biegnącej przez las drogi lokalnej ze Stalów do Cyganów. Tam z obu stron pod naporem śniegu drzewa zwisały na drogę tak, ze uniemożliwiały przejazd samochodom. Z dwóch stron - od Stalów i od Cyganów, strażacy jednostek ochotniczych robili "przecinkę".

DACHOWANIE

Na ten właśnie drodze przed południem jadący seatem mężczyzna wpadł w poślizg, samochód wylądował na dachu w rowie. Na szczęście kierowca nie doznał obrażeń, a do pomocy nie wzywał nawet strażaków. Wspólnie z drugim mężczyzną i z wykorzystaniem ciągnika rolniczego, postawili samochód na kołach.

Do południa tarnobrzescy strażacy odebrali kilkanaście telefonów z prośbą o interwencję. Wszystkie dotyczyły połamanych gałęzi zwisających nad chodnikami i połamanych konarów drzew.
Sytuacja na drogach całego powiatu była bardzo zła. Padający śnieg, utrudniał widoczność, a na jezdni zalegała coraz większa warstwa błota i topniejącego śniegu. Mimo wszystko oprócz kilku kolizji obyło się bez groźnych wypadków.

STALOWA WOLA

Gruby konar drzewa obciążony mokrym śniegiem odłamał się od drzewa i spadł kilka sekund po tym, jak wczoraj rano drzewo minął opel jadący ulicą 1 Sierpnia w Stalowej Woli.

- Miałem niesamowite szczęście i poczucie, że los się do mnie uśmiechnął - powiedział nam mężczyzna prowadzący auto. Wkrótce dwie grube gałęzie leżące na ulicy usunęli strażacy. Takiego szczęścia nie miał właściciel auta zaparkowanego przy ulicy Partyzantów. Konar spadł na karoserię i pogniótł ją. Na szczęście w środku pojazdu nie było nikogo.

Strażacy mieli pełne ręce roboty. Od rana do godziny trzynastej wyjeżdżali trzydzieści pięć razy na interwencje. Jak w ukropie uwijały się także jednostki ochotniczych straży pożarnych w powiecie stalowowolskim, pomagający usuwać połamane drzewa w wiejskich gminach.
Do południa policja stalowowolska interweniowała w środę przy dwunastu kolizji drogowych. Najgroźniejsza była w Dąbrowie Rzeczyckiej, gdzie przez auto potrącony został chłopiec. Jednak nie odniósł groźnych obrażeń.

Ciężki, mokry śnieg powyginał liściaste drzewa wzdłuż ulicy Leśnej tak, że powaliły się na drogę. Policja zamknęła ulicę dla ruchu kołowego. Ulicą Leśną, jak sama nazwa wskazuje - biegnącą przez zalesiony teren, nie można było przejechać z powodu drzew, które mocno się nachyliły lub połamały. Strażacy i służby leśne zajęte były usuwaniem powalonych drzew w bardziej ruchliwych miejscach.
Sądny dzień był dla energetyków. Zrywały się linie przesyłające prąd i cały posterunek był w najwyższej gotowości. Wszyscy likwidowali awarie, nawet dyspozytor musiał opuścić swoje stanowisko i pomóc monterom.

NISKO

Podobne problemy miały służby w Nisku. Straż Pożarna wyjeżdżała do dwudziestu zgłoszeń. Najcięższe zdarzenia miały miejsce w Harasiukach, gdzie łamiące się konary i drzewa sprawiły najwięcej problemów. Na szczęście, mimo tak dużej skali zniszczeń w przyrodzie, nie doszło do ofiar wśród ludzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie