- Nawet najtwardsza skała kiedyś pęknie i my w takiej sytuacji jesteśmy. Już brakuje nam sił - mówi ze łzami w oczach Joanna Walczyna z Trześni (powiat tarnobrzeski), mama pięcioletniej Julki i 13-letniego Bartka.
STRACILI DOM I SKLEP
Walczynowie prowadzili swój sklepik spożywczy, ale w 2001 roku stracili dom i sklep w czasie powodzi. Z trudem się pozbierali. Cztery lata później przyszła na świat Julka, a dwa lata później przyszedł prawdziwy cios. Wtedy to okazało się, że ich dwuletnia córeczka cierpi na cukrzycę.
- Ciągła opieka nad dzieckiem, wstawanie po nocach i kontrola poziomu cukru uniemożliwiała prowadzenie sklepu. Otworzyliśmy kwiaciarnię - wyjaśnia Tomasz Walczyna.
Wspominają, że nie było łatwo się utrzymać z tego interesu.
- Były momenty, że mąż prosił "Boże, dałeś nam chore dziecko, pozwól nam chociaż na to dziecko zarobić" - mówi z płaczem Joanna Walczyna. - Teraz powódź znowu nam zniszczyła życie, nam i naszym dzieciom. Kwiaciarnia nie była ubezpieczona.
Mała Julka była kłuta każdego dnia nawet po kilkanaście razy - przy każdym mierzeniu poziomu cukru w jej organizmie. Dziewczynka płakała na sam widok igieł, nie wiedząc, że tylko w ten sposób może żyć. W końcu pojawiła się iskierka nadziei na lepsze życie dziecka, bo Walczynowie otrzymali pompę insulinową od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
- Jesteśmy bardzo wdzięczni panu Owsiakowi - mówi Joanna Walczyna.
ZNIKŁO Z APTEK
Problem w tym, że ubiegłoroczny kryzys gospodarczy sprawił, że firma produkująca ten model pompy, splajtowała. Dlatego z czasem zniknął z aptek potrzebne do pompy oprzyrządowanie. Teraz jeśli rodzice chorej dziewczynki nie otrzymają dla niej nowej pompy, dziecko znów czekają znów bolesne wkłucia. Po dziesięć, piętnaście razy dziennie.
- Nie stać nas na zakup pompy, bo to wydatek od 10 do 17 tysięcy złotych. Mamy zapewnienie od jednego z producentów, że pompę otrzymamy, ale nie wiadomo, czy rzeczywiście tak się stanie - dodaje mama Julki.
Rodzice są zrozpaczeni. Do choroby dziecka doszły kolejne powodzie i zagrożenia następną wielką wodą. W zniszczonym domu nie mają warunków do życia, a co dopiero do właściwej opieki nad dzieckiem.
- Muszę cały czas się nią opiekować. Ja nie mogę zapomnieć zmierzyć poziomu cukru, nie mogę uśpić czujności. Nie mogę zasnąć, żeby nie zasnęło moje dziecko i już się nie obudziło - płacze Joanna Walczyna.
Wszystkie osoby mogące pomóc Julii, prosimy o kontakt pod numerem telefonu 697-770-560.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?