Na ten dzień Joanna Rojek z Tarnobrzega czekała pięć miesięcy. Wczoraj, po południu przekroczyła próg swojego mieszkania z synkiem Alessandrem, którego w listopadzie ubiegłego roku porwał były mąż Włoch.
To nic, że podróż do Polski z Włoch, gdzie przez ostatnie miesiące Alessandro mieszkał z ojcem i jego włoską rodziną trawa 24 godziny. To nic, że za oknem padał deszcz. Pani Joanna i Alessandro, przez całą drogę przytulali się do siebie, a syn co jakiś czas szeptał jej do ucha, już nigdy jej zostawi.
LICZYŁA TYGODNIE ROZSTANIA
Dziewięcioletni Alessandro, został uprowadzony z tarnobrzeskiego mieszkania przez swojego ojca, Włocha z pochodzenia, 23 listopada. Od tego dnia, pani Joanna, szukała pomocy u tych wszystkich, którzy mogliby jej pomóc w odzyskaniu syna. Po powrocie do rodzinnego Tarnobrzega uczęszczał tu do szkoły podstawowej, tu mieszka jego starszy brat i babcia. Jego matka udała się do policji, prokuratury, sądu. Interweniowała u Rzecznika Praw Dziecka i Ministra Sprawiedliwości.
DECYZJA SĘDZIEGO
Pierwszą sprawę we włoskim Sądzie dla Nieletnich w Rzymie, wyznaczono na 24 marca. Jednak z powodu nieobecności sędziego, sprawą odroczono do 14 kwietnia. W sądzie panią Joannę wspierali pracownicy Polskiej Ambasady w Rzymie i włoski adwokat. Decyzja o przyszłości chłopca zapadła po dziesięciu minutach. - Kiedy usłyszałam, że syn ma w trybie natychmiastowym wrócić do mnie, do Polski, do Tarnobrzega, myślałam, że z radości pęknie mi serce - płacze pani Joasia. - To był dzień, na który czekałam pięć miesięcy. Pięć długich miesięcy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?