Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Problemy z bezprzewodową łącznością zniechęcają tych, którzy chcieli zarobić przy spisie rolnym

Katarzyna SOBIENIEWSKA-PYŁKA
Pani Magda traci już cierpliwość do terminala, który miał ułatwiać pracę, a zawodzi na każdym kroku.
Pani Magda traci już cierpliwość do terminala, który miał ułatwiać pracę, a zawodzi na każdym kroku. Katarzyna Sobieniewska-Pyłka
Pani Magdalena chciała dorobić jako rachmistrz podczas Powszechnego Spisu Rolnego. Spisanie 200 gospodarstw miało jej przynieść sześć tysięcy złotych brutto. Na razie tylko wydaje pieniądze, a perspektywa zarobków coraz mniej ją cieszy.

- Kiedy braliśmy udział w szkoleniu na rachmistrzów, wszystko miało być pięknie - opowiada pani Magda. - Dostaliśmy terminale, elektroniczne urządzenia, które miały nam ułatwić pracę. Przez te urządzenia, łącząc się z serwerem mieliśmy znaleźć listy gospodarstw, które mamy odwiedzić najpierw przed, potem już w czasie spisu.

NIC NIE CHCIAŁO ZADZIAŁAĆ

Założenia były piękne, ale okazało się, że oprogramowanie i działanie urządzeń rachmistrzów pozostawia wiele do życzenia.
- Najpierw nie mogliśmy się połączyć z serwerem, żeby zaktualizować niezbędne do naszej pracy programy - wylicza pani Magda. - Potem, kiedy już połączenie było, okazało się, że listy gospodarstw nie ma. Kiedy już lista była i pojechałam do osób dla mnie wyznaczonych, okazało się, że mapy nie działają, w związku z czym nie mogę zlokalizować gospodarstwa i zaznaczyć swojej wizyty, więc dla organizatora spisu jest ona nieważna. Czyli pojechałam na własny koszt, bez żadnej potrzeby. Mało tego, nie mogłam też skorzystać z terminala, który jest także telefonem, by połączyć się z liderem mojej grupy i opowiedzieć mu o tych problemach. Okazało się bowiem, że urządzenie działa tylko w jedną stronę, czyli nie można z niego zadzwonić, a tylko odebrać rozmowę.

REZYGNACJA NIE JEST TAKA PROSTA

Wszystko to zdecydowanie ostudziło zapał rachmistrzyni, która zaczęła się zastanawiać, czy nie zrezygnować z tego przedsięwzięcia. To jednak nie jest takie proste. Według umowy, którą rachmistrz zawiera z Głównym Urzędem Statystycznym, powodem do rezygnacji z roli rachmistrza jest tylko udokumentowana choroba albo wypadek losowy. Zwykłe zniechęcenie, czy też planowany wyjazd na wakacje, który nagle bierze w łeb z powodu zamieszania z oprogramowaniem terminala i opóźnieniem pracy, jak to jest w przypadku pani Magdy, to nie dość wystarczający powód.

Podczas, gdy rachmistrze są już coraz bardziej zniecierpliwieni, pracownicy urzędów statystycznych zachowują spokój i nawołują do wyrozumiałości.

UDAŁO SIĘ OPANOWAĆ ŻYWIOŁ

- To gigantyczne przedsięwzięcie - tłumaczy Marek Cierpiał-Wolan, dyrektor Urzędu Statystycznego w Rzeszowie. - Początki pracy rachmistrzów z terminalami, które rzeczywiście były trudne, obnażyły nasz brak infrastruktury informacyjnej. Terminale potrzebowały zasięgu, a z tym na naszym Podkarpaciu rzeczywiście bywa różnie. A ponieważ podczas spisu bazujemy na łączności bezprzewodowej, bywało trudno. Mogę jednak zapewnić, że walka z urządzeniami trwała kilka dni, ale już wszystkie udało się skalibrować. Opanowaliśmy więc żywioł i teraz możemy zająć się pracą.

Do rezygnacji z obowiązków rachmistrza Marek Cierpiał-Wolan podchodzi bardzo spokojnie. - Oczywiście mamy regulamin, ale też jesteśmy ludźmi, jeśli ktoś rzeczywiście ma powody, by zrezygnować, na jego miejsce są wyszkoleni rachmistrzowie zapasowi, którzy czekają na podjęcie pracy. Na pewno można się dogadać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie