Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces "grupy markowskiej": "Rajtuz" wskazał oskarżonego, który pociągnął za spust w czasie napadu w Stalowej Woli

Marcin RADZIMOWSKI [email protected]
fot. Marcin Radzimowski
- Jestem na sto procent pewien, że Adam Z. po napadzie powiedział mi, iż to on strzelił do konwojenta. On i pozostali byli zaskoczeni, że aż tyle pieniędzy zrabowali - zeznał we wtorek w tarnobrzeskim sądzie Artur W. ze Stalowej Woli.

Później opowiedział o organizowaniu napadu na kantor wymiany walut w tym mieście.
Sąd przesłuchiwał Artura W. przez kilka godzin, a i tak dopiero jest na półmetku. To istotny świadek, który w znaczący sposób pomagał bezpośrednim wykonawcom rozboju. W procesie tym nie ma statusu oskarżonego tylko dlatego, że został już w tej sprawie osądzony w odrębnym postępowaniu.
- W zasadzie miałem tylko wskazać lokalizację kantorów i opisać zwyczaje, towarzyszące konwojom pieniędzy - pomniejszał swoją rolę 41-latek ze Stalowej Woli.

SPOTKANIA PRZED AKCJĄ

Ze szczegółami opowiadał o spotkaniach z przestępcami ze stolicy. "Śruba", "Gabryś", "Czeczen" - to tylko niektórzy ludzie grupy markowskiej, jacy odwiedzali Stalową Wolę, aby zrobić rekonesans przed planowanym napadem.

Ostatecznie w zdarzeniu mieli wziąć udział (i według ustaleń śledztwa wzięli) Adam Z., Piotr M. oraz bracia Robert i Paweł S.

- Z tego, co mówili, pierwotnie planowali dokonanie rozboju w rejonie banku PKO przy ulicy Popiełuszki, ale zrezygnowali. Ryzyko wpadki było zbyt duże - mówił wczoraj w sądzie Artur W. - Ustalili, że napadną w rejonie hali targowej.

ZADBAŁ O SZCZEGÓŁY

Stalowowolanin, który "wystawił" przestępcom znienawidzonego przez siebie konkurenta swojego pracodawcy, zadbał o szczegóły. Załatwił samochody do przewozu sprawców po napadzie, lokum dla nich, opowiedział o zwyczajach konwojentów.

- Jestem na sto procent pewien, że Adam Z. po napadzie powiedział mi, iż to on strzelił do konwojenta. W ogóle wszyscy byli zaskoczeni wysokością zrabowanej kwoty. Szacowałem, że może być dwieście tysięcy dolarów, a było sześćset - zeznawał świadek, znany w Stalowej Woli pod pseudonimem "Rajtuz".

Nie omieszkał kolejny raz powiedzieć, że czuł się oszukany. Według pierwotnych zapewnień "Śruby" - zleceniodawcy - Artur W. miał dostać 25 procent zrabowanych pieniędzy. Ostatecznie dostał tylko dziesięć procent - 180 tysięcy złotych. Swoją dolę odebrał podczas spotkania w lesie pod Warszawą.

NAPAD PRZED HALĄ

Przypomnijmy. 15 czerwca 2004 roku około godziny 8 na ulicy Okulickiego w Stalowej Woli przed halę targową, gdzie mieścił się kantor, podjechał ford sierra. Wysiedli dwaj konwojenci i kasjerka, naprzeciw nim wyszedł czwarty. Z drugiego kantoru tego samego właściciela przywieźli pieniądze. Nagle w ten rejon podjechała toyota, z której wyskoczyło trzech zamaskowanych bandytów (czwartym był kierowca). Jeden ze sprawców wyszarpnął konwojentowi torbę z pieniędzmi i postrzelił go w nogę. Sprawcy wskoczyli do samochodu i odjechali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie