MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przyjmę każdego, byle chciał pracować

Agata DZIEKAN <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>
Rysiek i Andrzej bez trudu znaleźli zatrudnienie na wakacje. Teraz w budownictwie każda para rąk do pracy jest na wagę złota.
Rysiek i Andrzej bez trudu znaleźli zatrudnienie na wakacje. Teraz w budownictwie każda para rąk do pracy jest na wagę złota. A. Kalita

Jeśli jesteś sumienny, choć trochę znasz się na czymś, o pracę nie masz się co martwić. Dostaniesz nawet kilka ofert naraz. Bo przedsiębiorcy w naszym regionie marzą o dobrych pracownikach. A tych - jak na lekarstwo. Najlepsi zarabiają tysiące euro za granicą.

Właściciele firm budowlanych po pracowników ruszyli, jeszcze zanim skończył się rok szkolny. Szukali ich w technikach budowlanych. Sekretarka w mieleckim Zespole Szkół Budowlanych opowiada, że zjawiali się w styczniu, lutym i prosili panią dyrektor o rozpowszechnienie ogłoszenia, że absolwentów przyjmują od ręki. Rozwieszali też na szkolnych korytarzach informacje z numerami telefonów.

W wakacje na budowę

Dlatego 20-letni Łukasz z Przecławia, absolwent Technikum Budowlanego, poszedł do pracy zaraz po rozdaniu świadectw. Bez trudu znalazł zajęcie. Przyznaje, że napracować się trzeba, bo roboty jest od rana do wieczora. - Ale jeszcze kilka lat temu moi rówieśnicy nie mogli nawet marzyć o takim zatrudnieniu - mówi młody człowiek. - Teraz to właściciele firm zabiegają o pracowników, nie odwrotnie.

Dobrze wiedzie się też młodym ludziom, którzy jeszcze nie ukończyli szkół. Nie mają kłopotów z wakacyjnym zarobkiem. Rysiek i Andrzej z Mielca pracują jako pomocnicy budowlani. Sporo dodatkowych groszy wpadnie im do kieszeni podczas tych dwóch miesięcy. - Chodzimy do szkoły zawodowej o specjalności budowlanej - opowiadają. - Pomocnicy budowlani też są poszukiwani. Nie musieliśmy więc długo pytać o zatrudnienie.

Firmy budowlane nie wyrabiają

Młodych ludzi zaraz po szkole poszukuje właściciel mieleckiej firmy budowlanej IKB. Ogłaszał się w gazetach. Napisał, że szuka absolwentów szkół budowlanych, bo jest tak zdesperowany, że nie wierzy, by odezwali się do niego ludzie, którzy mają już jakieś doświadczenie zawodowe.

- Tacy albo są za granicą, albo już gdzieś pracują - mówi przedsiębiorca. - Ja też kilka miesięcy temu straciłem dwoje ludzi, bo wybrali pracę za granicą. Co prawda znalazłem zastępców na ich miejsce, ale potrzebuję jeszcze kilku pracowników.

Szuka rąk do pracy, bo jego grafik zleceń jest dokładnie zapełniony do połowy listopada - zajmuje się ocieplaniem domów. Boi się, że może nie zdążyć.

- A gdybym miał tylu pracowników, ilu potrzebuję, pozbierałbym jeszcze drugie tyle zamówień na ocieplanie ścian. Tak duże jest zapotrzebowanie - mówi.

Kłopoty z pracownikami dotykają wszystkich firm budowlanych, nawet dużych, o solidnej pozycji, jak mielecka Arkada. Kierownik przygotowania produkcji Jaromir Kośla diagnozuje sytuację: - Najlepsi wyjeżdżają za granicę - do Anglii, Francji, Norwegii.

W tej firmie z pomocnikami budowlanymi jeszcze nie jest tak źle. Gorzej z fachowcami. Dlatego przedsiębiorstwo musi rezygnować z przyjmowania wielu zleceń. Z setką pracowników nie podoła. Chętnie przyjęłoby jeszcze 30 ludzi.

Wyszkolę kierowcę

Rozpaczliwie szukają też ludzi do pracy właściciele firm transportowych. Ostatnio wśród ofert zatrudnienia w mieleckim Urzędzie Pracy kierowcy z prawem jazdy kategorii C + E (czyli samochodów ciężarowych z przyczepą) to najliczniej poszukiwana grupa zawodowa. Gdy dla spawaczy, tokarzy, elektryków - którzy notabene też są dla pracodawców bardzo cenni - jest po kilkanaście ofert, to w przypadku kierowców można doliczyć się 37 pozycji, a trzeba jeszcze wziąć po uwagę, że czasem jedna firma transportowa poszukuje nawet kilku ludzi.

Jak na przykład firma z Przyłęku koło Mielca. Jej właściciel nie ma już żadnych wymagań. Byle tylko kandydatom chciało się pracować i mieli prawo jady. Zdaje sobie sprawę, że będzie trudno. Chętni się zjawiają. Jednak nie jest z nich zadowolony. Potrzebuje solidnych ludzi. - Nie takich, co to, gdy wyślę ich w trasę, tylko kombinują, jak mnie naciągnąć na benzynę - dlatego, jak tłumaczy, podejrzliwe patrzy na zgłaszających się, którzy do tej pory nie zagrzali gdzieś dłużej miejsca. - Nie chcę osób, które w jednej firmie popracowały miesiąc, w drugiej miesiąc, a w trzeciej dwa tygodnie.

Marian Sztuka z Czermina również poszukuje ludzi, którzy będą mieć tylko chęci do pracy. Już dawno zrezygnował z dużych wymagań wobec ewentualnych pracowników. Nic dziwnego, skoro na kandydatów czeka już dwa miesiące, dał ofertę do Urzędu Pracy, ale nikt się nie zgłasza. Obiecuje: - Chętnego wyszkolę, wszystkiego go nauczę. Niech mi tylko da gwarancję, że będzie u mnie pracował przynajmniej dwa lata. Nie ucieknie.

Rekordzistą jest Józef Furgał z Mielca. Szuka pracownika już dwa lata. Tłumaczy sobie, że może przez to, iż jego oferta nie jest zbyt atrakcyjna. Bo zajmuje się transportem drewna, a kierowca woli jeździć w dalekie trasy niż po lesie.

Pesymistycznie nastrojony jest też właściciel firmy Trans Krupa w Mielcu. Szuka doświadczonych ludzi. Prowadzi transport międzynarodowy, więc potrzebuje kierowców, którzy już jeździli w dalekie trasy. - Tych dobrych pracowników już dawno nie ma w kraju - mówi.

Źle kształcą w "zawodówkach"

Według Władysława Mazura, starszego Cechu Rzemiosł Różnych w Mielcu, za fakt, że na rynku pracy jest tak źle z fachowcami - pracodawcy poszukują też przecież ludzi do obróbki maszynowej, frezerów, elektromonterów - winny jest system szkolnictwa w Polsce. Bo od długiego czasu nikt nie zwracał uwagi na to, żeby młodym ludziom dać solidne przygotowanie zawodowe.

Jego zdaniem, kształcenie ludzi w szkołach średnich, którzy chcą iść na studia - to jedno, ale zadbanie o dobre szkoły zawodowe - to drugie. Tego w Polsce od lat nie ma. A jeśli nawet natrafimy na jakieś porządne "zawodówki", to uczy się w nich młodych ludzi, ale nie zwraca uwagi, jaki zawód najbardziej się przyda pracodawcom. Nikt nie porozumiewa się w tej sprawie z cechami, organizacjami przedsiębiorców, urzędami pracy.

Podaje przykład: - W Zespole Szkół imienia Groszkowskiego w Mielcu do pierwszej klasy przyjęto 53 przyszłych fryzjerów. Czy tę decyzję poprzedzono jakimiś konsultacjami? Czy ci młodzi ludzie znajdą później zatrudnienie? Obawiam się, że będzie problem.

Co sprytniejsi - za granicą

Władysław Mazur przyznaje, że migracja zarobkowa to też wielki kłopot dla rynku pracy w całej Polsce. Tym większy, że z Polski wyjeżdżają najbardziej zdolni fachowcy, ludzie o dużych umiejętnościach: - Co sprytniejsi pracują w Anglii, Norwegii, Szwecji, Austrii, Niemczech.

Potwierdza to prezes Regionalnej Izby Gospodarczej w Stalowej Woli Ryszard Kapusta: - Polacy coraz odważniej penetrują rynek pracy w Europie. Szczególnie młodzi. Nic w tym dziwnego, gdy płace za granicą są cztery, pięć razy wyższe niż w Polsce.

Prezes mówi, że w tym poszukiwaniu wyraźnie zaznaczają się więzy rodzinne i przyjacielskie. Do Anglii wyjeżdża jedna osoba, aby po krótkim czasie sprowadzić tam swoich znajomych i krewnych.

Dlatego sądzi, że w kraju przedsiębiorcy, właściciele firm nie unikną podwyżek pensji. - Żeby trochę zahamować odchodzenie tych najwartościowszych pracowników, trzeba podnosić wynagrodzenie.

Dostrzega też tendencję coraz mocniejszego opierania produkcji w firmach na starszych pracownikach - ludziach powyżej 45 roku życia.

- Nie ma wśród nich tak silnego trendu do wyjazdów. To najbardziej lojalna grupa. Tacy ludzie mają coraz wyższe notowania na rynku pracy - dodaje prezes.

Praca bez problemów

30-letni Paweł z podmieleckiej wioski opowiada, że to, co zobaczył w Mielcu, bardzo go ostatnio zaskoczyło. Kilka lat pracował za granicą. Kiedy ostatnio wrócił w rodzinne strony i zaczął składać podania o pracę, myślał, że przyjdzie mu długo szukać zatrudnienia. Tymczasem dostał kilka ofert pracy w halach produkcyjnych. Mógł więc wybrać te najbardziej korzystne. - Pensja co prawda nie jest rewelacyjna - 1200 złotych - ale, pamiętając o tym, jak do niedawna trudno było o pracę, nawet z tego jestem zadowolony - mówi 30-latek. - To efekt masowych wyjazdów za granicę. Dużo ludzi się zwalnia, a na ich miejsce nie ma zbyt wielu chętnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie