Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pułkownik Stanisław Dąbek pokazał jak Polak powinien walczyć i umierać

Zdzisław Surowaniec
Zdzisław Surowaniec
Stanisław Dąbek urodził się 28 marca 1892 w Nisku, zmarl 19 września 1939 na Kępie Oksywskiej
Stanisław Dąbek urodził się 28 marca 1892 w Nisku, zmarl 19 września 1939 na Kępie Oksywskiej Archiwum
- Często myślę o Stanisławie Dąbku. Szczególnie teraz, w osiemdziesiątą rocznicę jego śmierci. To postać warta pamięci, bo był prawdziwym bohaterem polskiego września 1939 roku. A także - pamiętać ku przestrodze, bo tamten wrzesień i wszystko co go w wewnętrznych okolicznościach i realiach ówczesnej Polski poprzedzało jest na pewno godzien pogłębionej refleksji - mówi Antoni Kopyto, dziennikarz ze Stalowej Woli.

Z książki „Alarm dla Gdyni” Stanisława Strumph Wojtkiewicza: „Pracował przy armatce przez jakieś piętnaście minut. W pewnej chwili pocisk moździerzowy padł tuż przy armatce, raniąc pułkownika odłamkiem. Armatka podskoczyła od podmuchu do góry i opadła z powrotem. Pułkownik leżał parę sekund koło żołnierzy, potem nagle się podniósł, powiedział: - Teraz koniec. Niech żyje Polska! I strzelił sobie w głowę, w skroń lub w czoło.”

Antoni Kopyto: - To się wydarzyło 19 września 1939 roku. Zawsze gdy ów dziewiętnasty dzień wrześniowy nadchodzi, wspominam postać pułkownika Stanisława Dąbka. Dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża w czasie dramatycznej obrony skrawka polskiego nadbałtyckiego lądu w tragicznych dniach zmagań Polaków z agresorem. Człowieka, którego w żaden sposób nie mogłem poznać, urodziłem się bowiem w 10 lat po jego śmierci, a który jest mi bardzo bliski. Tak od strony czysto emocjonalnej, jak też rodzinnej. Matka Stanisława i moja babcia były bowiem siostrami. Mój ojciec Franciszek był kuzynem pułkownika.

- Dlaczego trwa we mnie pamięć o Stanisławie Dąbku? Na pewno nie tylko dlatego, że był jednym z herosów obrony Polski w pierwszych dniach i tygodniach drugiej wojny światowej. Będąc dumnym z takiego przodka nie odczuwam bowiem specjalnego parcia na dowartościowywanie się chlubnymi wyczynami swoich protoplastów. Pamiętam o nim głównie dlatego, że w swoim życiu reprezentował te cechy, które ja sam pragnąłem i nadal pragnę w sobie odkrywać. Ze skutkiem, jak mniemam raczej mizernym. W swoim życiu, życiu fantastycznego żołnierza i Polaka bezustannie Dąbek udowadniał, że wojskowy i patriotyczny obowiązek trzeba spełniać w każdej sytuacji i w każdej okoliczności. Nie wypierając się jednak własnej tożsamości. Tak żył, tak postępował gdy jako oficer armii CK Austrii dawał wzory męstwa i obowiązkowości żołnierskiej, nigdy nie rezygnując z podkreślania swojego rodowodu jako Polaka. Podobnie było już po podjęciu przezeń służby wojskowej w niepodległej już Polsce.

- A nie było mu z tym łatwo, gdyż nie będąc legionowym piłsudczykiem musiał ustawicznie znosić marginalizowanie jego osoby w strukturach polskiego wojska. Antagoniści, nierzadko zza pleców wytykając mu służbę w zaborczej armii oficjalnie jednak musieli uznawać niezłomność jego charakteru i wybitne umiejętności w szkoleniu oficerskiego narybku do armii Niepodległej. Gdy oficerowie niskich lotów, byli legioniści lub służalczy wobec „dworu” otaczającego Marszałka otrzymywali intratne stanowiska, Dąbek mógł co najwyżej liczyć na funkcje odpowiadające za sprawność szkolenia oficerskiej młodzieży. A potem o jego wychowankach z uznaniem mówiono jako o tych, którzy wyszli spod ręki pułkownika i są wzorowo wyszkoleni...

Jego kariera w wojsku Niepodległej to żywy przykład podziałów w sanacyjnej Polsce na tych lepszych, czyli „naszych” (legionowców) i tych gorszych, „tamtych”, których los pozbawił szansy na legionowy rodowód. Skąd my znamy takie właśnie podziały? Z polskiej historii i… ze współczesności. Dziwnym trafem historia Polski niejednokrotnie wykazała, że ci „gorsi” okazywali się w praktyce zdarzeń najlepszymi z najlepszych wśród obrońców Ojczyzny. Wykazała też, że właśnie owe podziały bywały najczęściej źródłem naszych narodowych nieszczęść. Bardzo często i tak bywało, że właśnie owych „gorszych” desygnowano w najtrudniejszych sytuacjach do ról najważniejszych, najtrudniejszych a nawet beznadziejnych. Taka była strategia „dworskich” decydentów.

- Mój Tata, Franciszek Kopyto spotkał kuzyna Stanisława w Krynicy 1939 roku, w czasie swego pobytu w sanatorium. Pułkownik poinformował wówczas swego ciotecznego brata o powołaniu go na stanowisko dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża w Gdyni. - Wiesz co, Franku? Ja dobrze wiem, dlaczego mnie tam właśnie wysyłają. Tam się wszystko niebawem zacznie, a ja z tego awansu już chyba nie wrócę – powiedział do mojego Taty Pułkownik. Wiedział bowiem, jak ta służba będzie wyglądała i że na przychylność dowództwa wyrażającą się w dostawach eszelonami uzbrojenia i amunicji trudno mu będzie liczyć…

- Pułkownik nie pomylił się w swych rachubach choć do końca czekał na jeden choćby eszelon z wojennym wyposażeniem. Bezskutecznie. Mimo to, po przybyciu w ostatnich dniach lipca do Gdyni błyskawicznie zaczął organizować obronne oddziały. Zasłynął w Gdyni jako niezwykle sprawny organizator, emocjonalnie wiążąc się tam nie tylko z wojskowym środowiskiem a potem jako bohaterski, niezłomny dowódca w trudnych dniach września. Do dzisiejszego dnia trwa tam pamięć o nim. Do końca stawał na głowie aby ocalić młode miasto i jego mieszkańców. Zyskał tym sobie ich miłość i pamięć o nim.

- A wracając do kwestii podziałów w polskim wojsku i społeczeństwie, sam Dąbek nie krył się z ocenami skutków tego zjawiska. Na podstawie rozmów z współpracownikami pułkownika, Stanisław Strumph Wojtkiewicz odtworzył w świetnej powieści „Alarm dla Gdyni” przypuszczalne, przedśmiertne rozważania Dąbka w okopie Babiego Dołu. Są one stosunkowo wiernym obrazem jego poglądów na skutki podziałów i na brak jakiejkolwiek motywacji do oddania broni niemieckim najeźdźcom. Cytuję tekst z tej książki (wstęp do niniejszego artykułu także z niej pochodzi), gdyż najlepiej obrazuje on przyczyny samobójczej śmierci pułkownika i jego patriotyczne oraz wojskowe poglądy:

Z książki „Alarm dla Gdyni” Stanisława Strumph Wojtkiewicza: „Pułkownik pokazał swoim i światu, do czego jest zdolny duch. Duch jego strzelców. Rozgrzeszał nawet tych, których przemoc złamała wcześniej. Ale nie tamtych, co po prostu uciekli. Do Rumunii… Proszę bardzo: śmiać się czy płakać... Koszmar! Co za przykład...Papierowi rycerze! Strzelając raz po raz, wspominał... Wszystkie zadania wykonane. Chciał doskonałością wyszkolenia nadrobić – ile się dało – zaniedbania mądrzących się inspektorów i wyniosłych ministrów. No właśnie – walczyć do ostatniego tchu! Więc miałby – nagle, razem z nimi wpaść do szajsu? Pod niemiecki but i za niemiecki drut? A wreszcie – wegetować na wspólnym jenieckim kotle z tymi, co nie potrafili gospodarować narodem i ziemią? A może wysłuchiwać od nich pouczeń, że bez potrzeby bił się do końca?”

- Finał tych myśli i rozważań niezłomnego patrioty i żołnierza już znamy. Dąbek pojmował etykę żołnierstwa i służby Polsce bardzo prosto. Nie wolno wiernych jemu i Polsce ludzi pędzić na śmierć a potem samemu się salwować pójściem do niewoli…Mój nieznany wuj wybrał swoją drogę do patriotycznej przyzwoitości. Połączył w niej obowiązek z poczuciem wolności i wierności sobie samemu. Aż do ostatniego tchu. Czy współcześni Polacy byliby zdolni do podobnej postawy?

I na finał garść informacji historycznych. Niemiecki dowódca nacierających na odcinku dywizji, uznając męstwo polskich żołnierzy, przyznał ich dowódcy prawo noszenia szabli w niewoli. Szablę tę żołnierze wbili w mogiłę, obok pułkownikowskiej czapki, wykopaną na trawniku między zabudowaniami szpitala w Babich Dołach. Zwłoki pułkownika Dąbka 23 października 1946 roku zostały ekshumowane z cmentarza Babi Dół, 30 października 1946 roku odbył się uroczysty, wojskowy pogrzeb pułkownika, a trumna złożona została na cmentarzu Obrońców Ojczyzny w Redłowie. Za pułkownikiem, w równych szeregach, leżą jego żołnierze. 31 sierpnia 1957 roku podczas uroczystości związanych z 18 rocznicą września’39 odsłonięto marmurową płytę nagrobkową na której wyryte zostało epitafium: „Pokażę wam, jak Polak walczy i umiera”. W miejscu, gdzie zginął pułkownik w Babich Dołach, znajduje się pomnik z tablicą pamiątkową. Społeczeństwo Gdyni uczciło pamięć swego bohatera nazywając jego imieniem ulice i szkoły.

POLECAMY RÓWNIEŻ:

Rekordowe polskie budynki. Co o nich wiesz?



Zmiany klimatyczne - czarne scenariusze

Z którą partią ci po drodze? Quiz


Tu mieszka się najlepiej - ranking jakości życia


Co wiesz o grillowaniu? Quiz


od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie