Rafał Sawicki jest bardzo popularną postacią nie tylko w sportowym światku Tarnobrzega. Jest nie tylko sędzią piłkarskim, ale także nauczycielem języka niemieckiego w tarnobrzeskiej popularnej "budowlance", czyli Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 3, szkole, którą od lat preferują młodzi piłkarze grający w drużynach z Tarnobrzega i okolic.
Piotr Szpak: * Czujesz się bardziej nauczycielem czy sędzią piłkarskim?
Rafał Sawicki: - Nauczycielem jestem z zawodu, a sędziowanie to moja pasja. Na życie zarabiam ucząc w szkole, więc siłą rzeczy jestem przede wszystkim nauczycielem, ale bez gwizdania na boiskach chyba nie potrafiłbym już funkcjonować.
* Jak oceniasz miniony sezon?
- Bardzo dobrze, zająłem 10 miejsce w gronie 60 arbitrów drugiej ligi. Czterech pierwszych awansowało do pierwszej ligi. Szkoda, że nie było mnie w tym gronie. Nigdy nie jest tak, że nie mogłoby być lepiej. Ale jeśli chodzi o awans, to mam jeszcze czas, może uda się w przyszłym sezonie, kto wie?
* Najtrudniejszy mecz w minionym sezonie, to...?
- Spotkanie Kolejarza Stróże z Przebojem Wolbrom. Gospodarze przegrali, wiadomo, jaka była tam atmosfera po wypowiedziach prezesa dotyczących sędziów, mimo porażki gospodarzy usłyszałem pod swoim adresem kilka ciepłych słów.
* Najłatwiejszy mecz?
- Nie ma łatwych spotkań. Do każdego meczu trzeba podejść odpowiednio skoncentrowanym, wtedy mecz staje się w miarę łatwy do prowadzenia. Zawsze jednak jest mniej lub więcej trudnych decyzji.
* Zadowolony jesteś ze swoich asystentów?
- Tak i to bardzo. Postawiłem na Mariusza Kopera oraz Marka Witonia i była to dobra decyzja. Cały czas jednak docieramy się, pomyłek jest coraz mniej.
* Jesteś szefem grupy szkoleniowej w Tarnobrzegu, na czym polega działalność takiej grupy?
- Przede wszystkim na organizowaniu szkoleń, podczas których przekazujemy sobie swoje spostrzeżenia, uczymy się nowinek, których co rok jest kilka. W Tarnobrzegu mamy 35 arbitrów rzeczywistych i ośmiu kandydatów, którzy po przeprowadzeniu 30 spotkań zostaną sędziami rzeczywistymi. Jest to wystarczająca liczba, teraz nad kolejnym kursem sędziowskim zastanowimy się dopiero zimą.
* Trochę to dziwne, mówi się, że w niższych klasach rozgrywkowych jest coraz niebezpieczniej prowadzić mecze, a sędziów tymczasem przybywa.
- Bo faktycznie jest niebezpiecznie. Są miejscowości, do których człowiek jedzie z przyjemnością i wie, że nawet jak przegrają gospodarze to "zadymy" nie będzie. Są jednak kluby, na samą myśl o których skóra cierpnie. Młodych adeptów sędziowania nie wystrasza perspektywa prowadzenia meczu u "zadymiarzy". I dobrze, bo nie ma nic gorszego jak strach przed chuliganami. Zresztą, przygoda z gwizdkiem jest bardzo fajna, dlatego wielu moich kolegów, mimo faktycznie nieprzyjemnych nieraz sytuacji nie zrywa z tą pasją
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?