Pierwsze transporty z materiałem siewnym do części rolników z terenów poszkodowanych przez powódź dotarły jeszcze jesienią. Tak było między innymi w gminie Baranów Sandomierski. Ówczesne władze samorządowej zwróciły się do 90 gmin z okręgu kujawsko - pomorskiego z prośbą o przekazane zboża dla poszkodowanych rolników. Oddźwięk apelu był taki, że każde sołectwo otrzymało po kilkanaście ton zboża siewnego.
Podobnie było w gminie Gorzyce, gdzie jesienią pomagał samorząd Gdańska i Caritas. Wówczas do rolników trafiło ponad 80 ton materiału siewnego. Jednak zima minęła i nieuchronnie nadszedł czas prac polowych. Rolnicy powodzianie ze strachem patrzą na puste stodoły i przechowalnie, gdzie zamiast ziemniaków sadzeniaków i zboża siewnego, w wielu miejscach nadal stoi woda.
NA POMOC CARITAS
Poszkodowanym w powodzi rolnikom z okolic Tarnobrzega i Gorzyc pomaga sandomierska Caritas. Jednak to kropla w morzu potrzeb. Rolnicy, którzy zdecydują się przyjąć pomoc, muszą do niej dopłacić. Zapisy rolników z tarnobrzeskiego osiedla Wielowieś, które najbardziej ucierpiało podczas powodzi przyjmuje miejscowy proboszcz. - Caritas tylko dopłaca do zboża i ziemniaków i organizuje transport do poszczególnych sołectw - tłumaczy Janusz Barwiński, przewodniczący Wielowsi. - Z naszego osiedla zapisało się na zboże siewne 100 osób, na ziemniaki 60. Ludzie dopłacają po 50 i 100 złotych do 100 kilogramów zboża lub ziemniaka. Być może byłoby ich więcej, ale do materiałów siewnych trzeba dopłacić.
Na pomoc w zakupie materiałów siewnych liczą także rolnicy z gminy Gorzyce. Jednak gmina, nie może nic kupić, bo budżet gminy na to nie pozwala. Rolników po powodzi, także nie stać na kolejny wydatek, bo oszczędności wydali na niezbędne remonty i zakup zniszczonych przez wodę maszyn i urządzeń. - Dziś liczymy wyłącznie na pomoc z zewnątrz - przyznaje Marian Grzegorzek, wójt Gorzyc. - Pomagamy rolnikom w inny sposób. Tych najbardziej poszkodowanych zatrudniamy w ramach robót interwencyjnych, by za pracę na swoim gospodarstwie, otrzymywali wynagrodzenie.
Rolnicy powodzianie liczą na wsparcie gospodarzy z innych części Polski, którzy mogliby się podzielić. Nie mogą liczyć na rezerwy zbożowe Agencji Rynku Rolnego, bo te wykorzystano już na pomoc najuboższym.
SADY DO WYCIĘCIA
O trudnym zbliżającym się sezonie mówią także właściciele sadów, które zatopiła ubiegłoroczna powódź. Stojące przez kilka lub kilkanaście tygodni drzewa w wodzie trzeba wyciąć. W ich miejsce rolnicy powinni posadzić nowe, jednak nie stać ich na sadzonki. - Sadzonki to nie wszystko - tłumaczy Stanisław Urbaniak spod Tarnobrzega. - Ziemia jest wyjałowiona. Trzeba ją nawieźć. Skąd na to wziąć pieniądze, jeśli człowiekowi brakuje na odremontowanie domu.
Przed sadownikami jeszcze jedno kosztowane wyzwanie. - Większość z nas jabłka, śliwy i inne owoce trzymała w przechowalniach, z których większość znajdowało się w ziemi - dodaje pan Stanisław. - W mojej do dziś stoi woda. Nawet gdybym obsadził sad nowymi sadzonkami jabłek i śliw, to nie będę miał gdzie przechowywać owoców.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?