MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Samochody nie z tego świata

Zdzisław SUROWANIEC <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>
Mały "gangster" przy amerykańskim oldsmobilu z 1932 roku.
Mały "gangster" przy amerykańskim oldsmobilu z 1932 roku. Z. Surowaniec
Tym bmw jeździła Anna Jantar, kiedy nagrywała piosenkę "Nic nie może przecież wiecznie trwać".
Tym bmw jeździła Anna Jantar, kiedy nagrywała piosenkę "Nic nie może przecież wiecznie trwać". Z. Surowaniec

Tym bmw jeździła Anna Jantar, kiedy nagrywała piosenkę "Nic nie może przecież wiecznie trwać".
(fot. Z. Surowaniec)

Stare może być piękne. Przedwojenne auta, czyli oldtimery, które cudem przetrwały kraksy, wojny, różne zawieruchy i rdzę, robią dziś wrażenie. Można się o tym było przekonać w Stalowej Woli podczas rozegranej tu III Rundy Mistrzostw Polski Pojazdów Zabytkowych.

Stanisław Popowicz ze Stalowej Woli, wicemistrz Polski w jeździe pojazdami zabytkowymi, jako jeden z organizatorów imprezy zachował się po dżentelmeńsku i nie brał udziału w ściganiu się. A ma czym! Jego czerwony fiat kabriolet 508/3S z 1938 roku przyniósł mu i jego żonie Zdzisławie wicemistrzostwo. W tym roku mają duże szanse na zdobycie tytułu mistrza, bo już zgarnęli na swoje konto najwięcej punktów. Jeszcze dwie eliminacje w Wiśle i w Poznaniu, i jeśli szczęście im dopisze, zdobędą tytuł mistrzów.

To nie masówka

Na mistrzostwa do Stalowej Woli zjechały 33 drużyny z całej Polski, zjawili się także reprezentanci Niemiec i Białorusi. Widok tych samochodów na ulicach miasta zapierał dech. Bo też są to pojazdy nie z tego świata. To nie żadna tam masówka, tylko auta z epoki, kiedy samochody były rzadkością, luksusem dostępnym tylko dla nielicznych.

Moją uwagę zwrócił przede wszystkim czarny amerykański oldsmobil z 1932 roku. - Takim samochodem mógł jeździć Al Capone - zapewnia właściciel pojazdu Ryszard Dziewa z Lublina. Aby się lepiej w aucie prezentować, ubrał swojego bratanka w czarny kapelusz, sam też włożył kapelusz, ciemne okulary, ciemny podkoszulek i spodnie. A jeszcze, jak stanął na stopniu auta i pociągał grube cygaro, aż dym leciał nad autem, efekt był niezwykły.

- Mam ten samochód już pięć lat. Kupiłem go w Polsce. Był w takim stanie, w jakim jest, pomalowałem tylko karoserię - przyznaje. A auto, zmontowane za oceanem, ściągnął do kraju Polak mieszkający w Kanadzie. Maszyna ma 3,5-litrowy silnik dolnozaworowy. - Pali osiemnaście litrów benzyny na sto kilometrów, a nieraz i więcej - śmieje się pan Ryszard, choć pewnie mu nie do śmiechu, kiedy przyjdzie mu płacić rachunki na stacji paliw. - Skrzynia czwórka, hamulce na linki. Osiąga prędkość nawet do 80 kilometrów na godzinę - wylicza.

Po rajdzie do warsztatu

Auto trzeba dopieszczać. - Jak się przyjeżdża po takim rajdzie, to samochód trzeba odstawić do warsztatu, hamulce podregulować, sprawdzić, czy luzów nie ma w kołach, czy nie cieknie olej - mówi właściciel oldsmobila, który skończył już 74 lata. - To dziadziuś - mówi o nim pieszczotliwie. Ale "dziadziuś" jest piękny i robi wrażenie. Zajmuje na każdym rajdzie pierwsze albo drugie miejsce w konkursie elegancji - zapewnia właściciel.

Zarabia to auto na siebie, na przykład wożeniem młodych par do ślubu? - Nie, no skąd! Same tyły, same tyły na tym samochodziku - drapie się po głowie pan Ryszard. Ma tylko satysfakcję, że jest właścicielem ładnego auta i wszyscy się za nim oglądają, kiedy jedzie. Ile kosztuje takie cacko? Pan Ryszard tak to określa: - Nawet za sto pięćdziesiąt tysięcy bym go nie sprzedał.

BMW 315/1 sport z 1934 roku Jan Milczek z Lublina kupił 30 lat temu w częściach. - Zawsze marzyłem o takim aucie - argumentuje. Składał go dwa lata przy pomocy znajomych. - Sprawuje się dobrze, potrzebuje tylko renowacji, remontu - ocenia. Wymieniane miał w tym roku siedzenia, skóry. - Wygrywa zawody, bo tato dobrze na nim jeździ - mówi córka pana Jana. Z ciekawostek, jakie wiążą się z tym autem największa jest chyba ta, że Anna Jantar kręciła w tym samochodzie teledysk, nagrywając piosenkę "Nic nie może przecież wiecznie trwać". - Tato jechał z nią wtedy autem w Sandomierzu - zdradza córka. Samochód grał także w filmach "Granica" i "Va bank". - Są w Polsce podobne auta, ale nie wyjeżdżają - zapewnia Jan Milczek.

Czeski jaguar

Ireneusz Tomyślak z Aeroklubu Wielkopolskiego z Poznania ma niezwykłego oldtimera, jakim jest aero z 1935 roku, produkcji czeskiej. - Ma numer 26, a fabryka wyprodukowała 297 sztuk tych samochodów - chwali się wyraźnie uradowany. To auto ma kształt typowy dla samochodów z lat 30., nazywane było "czeskim jaguarem".

Jak wszedł w jego posiadanie? - Koledzy z klubu powiedzieli mi, że stoi u jednego blacharza taki samochód, kupiony 15 lat temu, ale właściciel zaniechał nad nim pracy. Kiedyś taki samochód widziałem na rajdzie kupę lat temu, podobał mi się - opowiada. Pojechał, zobaczył. - Przez dwa dni zastanawiałem się, czy kupić. Zdecydowałem się i pracowałem nad nim trzy lata. Oprócz spraw lakierniczych i blacharskich, wszystko inne to dzieło moich rąk - zapewnia. Samochód ma silnik dwusuwowy, dwa cylindry, o mocy 30 koni mechanicznych, pojemność 998 centymetrów sześciennych.

Pan Ireneusz zadbał nie tylko o to, aby ubrać się w strój z epoki, ale i o taki drobiazg, jak gramofon, który podczas prezentacji postawił na aucie.

- To turystyczny gramofon, kolumbia angielska z 1934 roku. Stanowi udekorowanie całej reszty - mówi, kręci korbą i puszcza przedwojenną melodię.

Zabawki dla chłopców

Kolejny czerwony aero, rocznik ’37 należy do Romualda Dzienio z Warszawy. - Wyszykowany dwa lata temu - przyznaje. - To są to takie zabaweczki dla dużych chłopców - śmieje się, ubrany w krwistoczerwony kombinezon, w kolorze karoserii. - To są zamiłowania z dawnych lat. Mamy jeszcze polskiego fiata 508. Z tymi autami to jest jak choroba, jeden hoduje kanarki, drugi zbiera znaczki, a trzeci bawi się samochodami - stwierdza. Przyznaje, że pielęgnowanie starych, zabytkowych aut nie jest tak kosztowne, co pracochłonne. - Wszystkiego trzeba samemu wyszukać, zrobić. I bawić się tym - przyznaje.

Wiesław Kuczma z Legnicy ma szczególne auto z 1935 roku. To ciężarówka, zwykła przedwojenna ciężarówka Hansa Lloyd, typ ekspres. Takie auta musiały ciężko pracować, nikt się z nimi nie pieścił. To cud, że pojazd dotrwał do naszych czasów. - To jest bardzo sympatyczne auteczko - przyznaje pieszczotliwie właściciel. Zabierała tonę ładunku na pakę. - Kupiłem to auto pod Legnicą, w małej miejscowości. Było w stanie agonalnym. Odbudowałem w 1999 roku. I do dziś jeżdżę po różnych drogach we Francji, w Niemczech, w Czechach - wspomina.

Na pace postawił wielką beczkę ze starą pipą, taką do piwa. - Była pusta paka i wpadliśmy na pomysł, żeby postawić tam beczkę, żeby sugerowało, że się piwo rozwozi. Tego po drodze z paki nie wywieje, a jest z tego kupa śmiechu, bo każdy pyta, czy jest piwo. Mówię, że jest, ale nie wolno teraz pić, bo jest zakaz - mówi ubawiony Kuczma.

Piękne oldtimery

To tylko cząstka pojazdów, jakie znalazły się na III Rundzie Mistrzostw Polski Pojazdów Zabytkowych w Stalowej Woli. Jak zapewnia Zdzisława Popowicz, impreza była udana, bo choć w pierwszy dzień padał deszcz, na czym cierpieli głównie posiadacze kabrioletów, to w drugi dzień pogoda była wymarzona. Skorzystali także mieszkańcy naszego regionu, którzy mogli podziwiać piękne oldtimery - auta nie z tego świata.

Piękne starocie

Zgodnie z polskimi przepisami, zabytkiem jest samochód, który ma 25 lat, a jego produkcja została zakończona co najmniej 15 lat temu. Poza tym, auto, aby być uznane za zabytkowe, musi mieć oryginalny silnik, zawieszenie i karoserię. Elementy mniej trwałe (tak jak uszczelki gumowe, opony, szyby itp.) oraz okresowo wymieniane w trakcie normalnej eksploatacji (świece, akumulator itp.) oczywiście nie muszą być oryginalne. Choć z pewnością lepiej, żeby były, wtedy pojazd jest w stu procentach oryginalny.

Najlepsi w trzeciej rundzie

W kategorii pojazdów do 1945 roku za najlepszego uznany został Jan Milczek na BMW z Lublina, za nim Dariusz Filmowicz na MG, także z Lublina i Apolinary Bartnicki na BMW z Warszawy. W kategorii pojazdów wyprodukowanych po 1945 roku pierwsze miejsce zajął Mirosław Piskorek z Lublina na mercedesie, II Sławomir Roszkowski na mercedesie, III Marek Hackenberg z Lublina na BMW. Najlepszym kierowcą w próbach sportowych został Paweł Bobiński na alfie romeo z Lublina. Misterem elegancji zostały: porche Henryka Poloczka z Berlina, morris Michała Mączyńskiego z Krakowa i aero Ireneusza Tomyślaka z Poznania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie