Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal na cmentarzu w Rozwadowie. Zniknął grób

Zdzisław Surowaniec
Zdzisław Surowaniec
Pani Stanisława przy piwniczce na miejscu grobu jej ciotki, z tyłu za nią grobowiec taki sam, jaki był w miejscu pochówku ciotki, jej córki i syna córki
Pani Stanisława przy piwniczce na miejscu grobu jej ciotki, z tyłu za nią grobowiec taki sam, jaki był w miejscu pochówku ciotki, jej córki i syna córki Zdzisław Surowaniec
Kiedy Stanisława Ciba przyszła na grób swojej ciotki na cmentarzu parafialnym przy ulicy Klasztornej w Stalowej Woli, zamiast wysokiego na metr pomnika, zobaczyła betonową piwniczkę przykrytą papą, gotową na pochówek. Czyj?

ZOBACZ TAKŻE:
Paweł Orleański o programie "The Wall. Wygraj marzenia"

(Źródło: telemagazyn.pl)

Cmentarz parafialny w Rozwadowie jest starszy niż warszawskie Powązki czy lwowski cmentarz na Łyczakowie, choć do urody tamtych cmentarzu daleko mu. Nekropolia założona została w 1785 roku na obrzeżach Rozwadowa - niegdyś miasteczka, dziś osiedla Stalowej Woli, w sąsiedztwie klasztoru Braci Mniejszych Kapucynów. Parafia rozwadowska była wówczas największą w regionie. Cmentarz jest dziś własnością parafii Matki Bożej Szkaplerznej. Zakonnicy, choć są najbliżej, nie chcą zarządzać cmentarzem.

Od ulicy Klasztornej znajduje się neogotycka brama z 1923 roku, a na terenie najstarszej kwatery obecne są XIX-wieczne nagrobki, w tym najstarszy Józefy Krupeckiej z 1847 roku czy obelisk poświęcony powstańcom styczniowym z 1863 roku. Gród członków rodziny Stanisławy Ciby jest przy głównej alejce, niedaleko bramy. Świadczy to o tym, że te pochówki były wczesne.

Teren cmentarza zajmuje powierzchnię 2,8 hektara. Dziś cmentarz jest już zapełniony. Proboszcz parafii Matki Bożej Szkaplerznej zlecił administrowanie nekropolią Sławomirowi Marczewskiemu, właścicielowi zakładu pogrzebowego „Pro Morte”. Ten zabrał się za porządki. W 2014 roku pojawiły się tabliczki na kilku grobach pozostawionych bez opieki o wszczęciu procedury likwidacji. W sumie około stu grobów na tej nekropolii jest bez opieki - szacował administrator. Jest ciasno i chowa się tu zmarłych do grobów już istniejących. W 2013 roku wybuchła afera, kiedy Zakład Pogrzebowy Pro Morte wybudował piwniczki na dwa grobowce, co inspektor nadzoru budowlanego uznał za niezgodne z prawem. Zostały rozebrane. Cmentarz ma być powiększony, o co zabiega parafia, która chce na ten cel przeznaczyć swoją działkę. Tyle, że w pobliżu są zabudowania i ludzie nie chcą mieć blisko takiego sąsiedztwa.

Sławomir Marczewski zapewnia, że przy likwidacji grobów zachowane są wszystkie procedury prawne, które zapewnią pochowanym tam niekiedy bezimiennym szczątkom godny pochówek i wieczne spoczywanie. - W razie likwidacji szczątki zostaną zakopane metr głębiej od miejsca, gdzie teraz leżą, a w miejscu zniszczonego przez czas nagrobka zostanie wybudowany nowy, z tablicą informującą, kto tu został pochowany przed wielu laty, aby pamięć o tej osobie nadal trwała - mówił nam przed kilku laty. Jeśli będą znane nazwiska osób pochowanych, to fakt zakopania ich głębiej na likwidowanym grobie ma być zapisany w księdze parafialnej.

Tylko niektóre niszczejące stare nagrobki na rozwadowskim cmentarzu mają szansę na przetrwanie, jeśli zajmie się nimi stowarzyszenie odnowy cmentarza, które w dzień Wszystkich Świętych zbiera fundusze na odnowę tego, co zniszczył czas. Zdołano tak odratować kilka kamiennych pięknych nagrobków, które za opiekunów mają obecne pokolenie, bo rodzin już nie ma.

Kiedy wchodzi się na cmentarz główną bramą, tabliczka o likwidacji była przez jakiś czas przy pierwszym grobie. Oznaczałoby to, że był to jeden z najstarszych pochówków. Jak to wyśledziła Grażyna Lewandowska interesująca się historią i pisząca monografię o rozwadowskim "mieście umarłych", prawdopodobnie w tym grobie pochowana została kobieta, o której w Rozwadowie mówiono „ciotka Karolcia”. Ubierała się jak artystka, wyglądała jak dama, nosiła kapelusze, miała w sobie artystyczną duszę, zanim oddała ją Bogu. Jej nagrobek to rzeczywiście ruina, piaskowiec rozsypał się, nie ma śladu napisu, a nawet symbolu wiary. Od likwidacji grobu i pochowania tam kogoś innego uratowało energicznego wstawiennictwo i protest Grażyny Lewandowskiej.

Takiego szczęścia z ochroną rodzinnego grobu nie miała Stanisława Ciba. Jest samotna po śmierci męża, a jej syn wyjechał do Anglii i nie ma zamiaru wracać do Stalowej Woli. Wsiąkł na dobre w mokrą od wiecznej wilgoci i deszczu angielską ziemię, ma się tam dobrze, pracuje w stolarskim fachu. Pani Stanisława przyznaje, że opiekuje się na cmentarzu czterema grobami. Pierwszy to nieszczęsny grób ciotki Marii Augustyny Gec zmarłej w 1971 roku. W tym grobie pochowana została także jej córka Zofia (zmarła w 1993 roku) i Tadeusz - syn Zofii, zmarły w roku 1997. Nagrobek był wykonany z lastryko, wysoki na około metr.

Kilka metrów od grobu ciotki, zaraz przy głównej alejce, leżą w wysokim grobowcu dziadkowie pani Stanisławy i jej brat, a naprzeciw, zaraz po drugiej stronie alejki, jest grobowiec jej rodziców. Nieco dalej jest zrobiony z granitu nagrobek, pod którym leży mąż pani Stanisławy. Tu też ona chce być pochowana.

- Gnębi mnie myśl, kto będzie się opiekował grobami ciotki, dziadków, rodziców i moim kiedy mnie już nie będzie - przyznaje. Przed rokiem powiedziała grabarzom na cmentarzu, że gotowa jest za darmo odstąpić miejsce pochówku ciotki komuś, kto w tym miejscu wybuduje sobie grobowiec, w zamian za zaopiekowanie się wskazanymi przez nią grobami. - Dałam im numer telefonu do mnie, żeby mnie z taką osobą skontaktowali - wspomina. Dodaje, że grób ciotki z lastryko miał ślady zniszczenia, a ona z emerytury nie miała pieniędzy na odnowę.

- Opiekowałam się tym grobem, świeciłam tam znicze. Kiedy miałam wyrzucić nieco sfatygowane kwiaty z grobu dziadków czy rodziców, zanosiłam na grób ciotki - zapewnia. Przez zimę nie była na cmentarzu, bo ma chorobą dermatologiczną i nie może wychodzić na słońce i na mróz. Kiedy wiosną przed Wielkanocą zajrzała na cmentarz, po nagrobku ciotki nie było śladu. Zamiast wysokiego pomnika była piwniczka przykryta czarną papą.

Od Marczewskiego z „Pro Morte” usłyszała, że nie opiekowała się grobem i zgodnie z prawem grobowiec został zlikwidowany, a szczątki tam pochowanych osób zostały zakopane niżej. Podał jeszcze nazwisko kobiety z Charzewic, która stała się właścicielem piwniczki. Pani Stanisława ratunku i sprawiedliwości szukała jeszcze u księdza proboszcza. - Złapał się za głowę. Zadzwonił do Marczewskiego i powiedział mu, żeby jakoś tę sprawę załatwić - relacjonuje pani Stanisława.

Dostała od księdza dokument o transakcji kupna miejsca na cmentarzu, gdzie pochowana jest jej ciotka. A że ciekawa była kim jest kobieta z Charzewic, która kupiła miejsce „na ciotce”, trafiła do niej. To, co usłyszała, zmroziło ją. Kobieta kupiła bowiem piwniczkę za 6 tysięcy złotych od mężczyzny mieszkającego przy ulicy Traugutta, który - jak się okazało - pierwszy kupił to miejsce. Nie miała tylko namiarów na tego człowieka. - Przecież ja bym pani przekazała grobowiec za darmo, za opiekę nad moimi grobami - powiedziała pani Stanisława. - A sześć tysięcy złotych za wybudowanie piwniczki to stanowcze za dużo - oceniła.

W redakcji „Echa Dnia” zrobiliśmy dochodzenie i dzięki starej książce telefonicznej namierzyliśmy mężczyznę, który pierwszy kupił miejsce „na ciotce”. To był strzał w dziesiątkę, to był on. Rozmawiała z nim pani Stanisława. - Dlaczego sprzedał pan mój grób? - zapytała go. Mężczyzna przyznał, że kupił miejsce na cmentarzu, zapłacił grabarzom 6 tysięcy złotych za wybudowanie piwniczki, ale żonie nie spodobało się to miejsce i piwniczkę sprzedał. - No dobrze, nie mam do pana pretensji, tylko kto to zrobił? - zapytała. Poradziła mu, żeby trzymał wszystkie rachunki, bo się przydadzą, kiedy sprawa trafi do sądu.

Działający na cmentarzu parafialnym internetowy system wyszukiwania grobów umożliwia odnalezienie grobu osób tam pochowanych. Jeszcze w poniedziałek rano u księdza proboszcza w komputerze, po wpisaniu nazwiska Gec, ukazało się zdjęcie nie istniejącego już nagrobka. W południe, kiedy wpisało się w wyszukiwarkę nazwisko, pokazywał się komunikat, że nie ma takiej osoby pochowanej na cmentarzu. Ciotka znikła z cmentarza!

Napotkani na cmentarzu grabarze powiedzieli, że pieniądze za zbudowanie piwniczki wziął „Leszek z Pilchowa”, który już tu nie pracuje. - Ja nie brałem żadnych pieniędzy - zapewniał grabarz w czerwonym swetrze, z którym pani Stanisława przed rokiem rozmawiała o tym, że gotowa jest za darmo przekazać grobowiec ciotki, pod pewnymi warunkami.

Moja rozmowa ze Sławomirem Marczewskim nie był łatwa. - Jestem otwarty, rozmawiamy z tą panią, niech powie czego chce - powiedział, pogryzając kawałek papryki. - Przecież chciała się zrzec opieki nad grobem - stwierdził. Zapewnił, że kiedy osoba, która nabyła miejsce „na ciotce” wybuduje pomnik, znajdzie się na nim tabliczka z nazwiskami tych, którzy zostali niżej pod piwniczką pochowani. Ale sam nie ma zamiaru stawiać tam tabliczki z nazwiskami pochowanej ciotki, jej córki i wnuczka. O byłym pracowniku powiedział, że nie wie, gdzie jest, a on nie ma nic wspólnego z pieniędzmi za wybudowanie grobowca. - Niech pan się spróbuje z tą panią dogadać, po co panu chodzić na przesłuchania na policję - poradziłem.

Pani Stanisława poszła w środę na kolejną rozmowę do Marczewskiego. Tym razem spotkała się ze zdecydowaną odmową jakiegokolwiek dogadania się, załatwienia bolesnej dla niej sprawy. Księdza proboszcza nie zastała, wyjechał, będzie w przyszłym tygodniu. Bezsilna postanowiła więc złożyć doniesienie na policję czy do prokuratury, jeśli interwencja proboszcza nic nie da.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie