Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal w Stalowej Woli. Fajerwerki wystrzeliły prosto w tłum, pogotowie zabrało sześć osób

/stan/
Sześć osób trafiło na pogotowie po wypadku z fajerwerkami podczas "Światełka do nieba" na placu Piłsudskiego w Stalowej Woli. Przypomnijmy: kilka z fajerwerków zamiast w górę poleciało tuż nad tłum a jeden bezpośrednio uderzył w ludzi.

- Pięcioletni chłopczyk ma poparzenia twarzy, jego ojciec poparzenia lewego oka. Dwie panie zgłosiły się z zaburzeniami percepcji słuchu. Piąta osoba miała stłuczenia ramienia, szósta barku - wylicza obrażenia poszkodowanych aspirant sztabowy Andrzej Walczyna, oficer prasowy stalowowolskiej policji. - Wszyscy po otrzymaniu pomocy lekarskiej zostali zwolnieni do domu.

NIE BYŁO GDZIE SIĘ SCHOWAĆ

- To było straszne. Poczułam się jak na polu walki. Fajerwerki zaczęły wybuchać nad głowami. Nie było się gdzie schować. Wzięliśmy dzieci za ręce i kucnęliśmy na ziemi. Za chwilę wszystko się uspokoiło. Przeżycie było straszne, niczego takiego w życiu nie doświadczyłam - opowiada pani Beata. Na placu była z mężem, dziećmi i zaprzyjaźnionym małżeństwem. - Mojej koleżance rozprysk odłamków zniszczył kurtkę. Od uderzenia ma sińca na ramieniu. To jednak nic poważnego. Wielu ludzi z tego co widziałam miało zniszczoną odzież.

Pani Beata przypuszcza, że paleta z fajerwerkami musiała się przekręcić i poleciały w bok.

PRZYCZYNĄ WADA FABRYCZNA?

Policja natychmiast zabrała się za wyjaśnianie sprawy. Przesłuchani zostali szef sztabu i 28-letni członek sztabu, odpowiedzialny za przeprowadzenie pokazu fajerwerków. Został przebadany na obecność alkoholu we krwi, był absolutnie "czysty". Ze strony sztabu nadzorował strażaków, tradycyjnie odpalających fajerwerki dla orkiestry.

- Prawdopodobnie nie ma w tym wypadku naszej winy a spowodowany był wadą fabryczną fajerwerków. Słyszałem, że na nią właśnie wskazują dotychczasowe ustalenia - mówi koordynator medialny sztabu WOŚP, Tomasz Żubrzycki - My ze swojej strony dopełniliśmy starań o bezpieczeństwo. Zachowaliśmy wymaganą przepisami odległość 20 metrów, w jakiej można odpalać fajerwerki od tłumu.

Podkreśla, że na placu byli ratownicy medyczni a karetka czekała w gotowości pod telefonem.

Wkrótce po niefortunnej kanonadzie zabawa na placu wróciła do normalności. Publiczność bawiła się znakomicie na koncercie reggae'owego hip - hopowca Bas Tajpana. Ktoś, kto by wszedł na plac w tym momencie nie mógłby podejrzewać, że cokolwiek się tu zdarzyło kilkanaście minut wcześniej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie