MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Smutna historia Maksa, psiaka z Domu Dziecka w Skopaniu

Klaudia Tajs
Po Maksie przy Domu Dziecka w Skopaniu została pusta buda i wysprzątany kojec.
Po Maksie przy Domu Dziecka w Skopaniu została pusta buda i wysprzątany kojec. K. Tajs
Miał dwa lata, był bardzo łagodny i nazywał się Maks. To wilczur, który kilka dni temu został potrącony przez samochód. Kiedy wychowawcy szukali psa, ten leżał na poboczu drogi relacji Tarnobrzeg - Mielec. Po interwencji jednego z mieszkańców, został uśpiony.

Damian Szwagierczak, dyrektor Domu Dziecka w Skopaniu:

Damian Szwagierczak, dyrektor Domu Dziecka w Skopaniu:

Dzieciom bardzo brakuje psa. Ciągle pytają, czy będzie nowy. Powiem szczerze, że się nad tym zastanawiam. Być może zaadoptujemy pieska ze schroniska, ale to temat do przedyskutowania.

O sprawie dowiedzieliśmy się z maila, jaki przyszedł do tarnobrzeskiej redakcji Echa Dnia. - Bardzo proszę przyjrzeć się sprawie potrąconego psa wilczura w Skopaniu - czytamy. - Pies konał trzy dni zanim ktoś w końcu się nad nim zlitował. Ludzie, którzy powinni pomóc zwierzęciu, zrzucali odpowiedzialność jedni na drugich, a pies w cierpiał w agonii. Wszystko jak zwykle spadło na Gminny Zakład Komunalny, który martwego psa zakopał. Jednak dzień później znalazł się właściciel. To Dom Dziecka w Skopaniu i kazał go odkopać! Nie mogę tak tego zostawić. Ciągle mam przed oczami widok tego cierpiącego zwierzaka. Przecież żyjemy w państwie, które powinno dbać o zwierzęta. Są przepisy, które to stanowią!

Zdaniem mieszkańca, który poinformował nas o zajściu, pies leżał tak długo na poboczu drogi, bo gmina Baranów nie ma podpisanej umowy z weterynarzem. - Co jest chyba obowiązkiem jeśli się nie mylę - sugeruje czytelnik. - Bardzo proszę przyglądnijcie się tej sprawie. To nie może się więcej powtórzyć!

DWA LATA PRZY PLACÓWCE

Damian Szwagierczak dyrektor Domu Dziecka w Skopaniu przyznaje, że potrącony pies to Maks, który przez dwa lata towarzyszył jego podopiecznym. - Mieszkał u nas od szczeniaka - mówi dyrektor. - Miał budę i kojec.

Niestety, w niedzielę pies uciekł z kojca. Wychowawcy ruszyli na poszukiwania, ale nie udało się. - Potem dostaliśmy telefon, że gmina zakopała jakiegoś psa - wspomina detektor. - Ponieważ weterynarz, który uśpił zwierzaka ze względu na zbyt duże obrażenia, nie był pewny, czy był to nasz pies, odkopaliśmy go. To był nasz Maks. Po identyfikacji zwierzę, zostało przewiezione do utylizacji w wyznaczonym miejscu.

Dyrektor Szwagierczak ubolewa, że nikt z mieszkańców nie poinformował pracowników placówki, że na poboczu drogi wojewódzkiej, leży ich Maks. - Być może udałoby się go uratować - zastanawia się dyrektor.
NIE MA CHĘTNYCH

Jacek Hynowski, burmistrz Baranawa Sandomierskiego przyznaje, że gmina nie ma podpisanego porozumienia z weterynarzem. Jednak nie ze względu na oszczędności w gminnej kasie, ale dlatego, że nikt się nie chce podjąć takiego zadania. - Jakiś czas temu współpracowaliśmy z jednym weterynarzem, ale to była współpraca na zasadzie dobrej woli - tłumaczy burmistrz.

O zajściu z psem mówi z kolei Jan Pelczar, wiceburmistrz Baranowa. - W niedzielę otrzymaliśmy informację, że na poboczu drogi wojewódzkiej leży pies, ale wezwany weterynarz nie mógł przyjechać - tłumaczy. - Pies został przewieziony na teren Gminnego Zakładu Komunalnego. Weterynarz przyjechał w poniedziałek i stwierdził, że zakres obrażeń jest tak duży, że należy go uśpić. W tym czasie wezwaliśmy firmę, zajmującą się utylizacją martwych zwierząt. Firma mogła przyjechać dopiero we wtorek.

Tymczasem pracownik, który przyszedł w poniedziałek na popołudniową zmianę do Gminnego Zakładu Komunalnego, widząc leżącego na ziemi psa, który był już w początkowym stadium rozkładu, postanowił przysypać go ziemią. - Dlatego trzeba go było ponownie odkopać - tłumaczy wiceburmistrz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie