Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śnięte ryby w „oczku” w Stalowej Woli. Zbiornik wysycha

Zdzisław Surowaniec
Zdzisław Surowaniec
Oczko przy skarpie na błoniach jest tu od zawsze i wędkarze ciągle tu przebywają. Oczko jest urokliwe, a jego zaletą jest to, że jest blisko miasta.
Oczko przy skarpie na błoniach jest tu od zawsze i wędkarze ciągle tu przebywają. Oczko jest urokliwe, a jego zaletą jest to, że jest blisko miasta. Zdzisław Surowaniec
Smród, śnięte ryby, wysychająca woda to obraz zbiornika wodnego „oczko” w Stalowej Woli. Jak nas poinformował jeden z wędkarzy, doszło do awarii.

- Wszystko przez to, że zbiornik ten był zasilany przez wysięk z górki, na której stoją garaże. Niestety pod asfaltową drogą zawaliła się prawdopodobnie rura zasilająca w wodę „oczko”. Mimo usilnych starań wędkarzy z koła numer 3 Rozwadów i prób przebicia zawału, niestety nie przyniosło to rezultatu. Powodem był brak odpowiedniego sprzętu. Z tego co wiem magistrat umywa ręce a nawet chyba pasuje im ten stan rzeczy, ponieważ przy budowie obwodnicy prawdopodobnie „oczko” zniknie. Ale co z rybami i innymi stworzeniami które tam żyją? - pyta się wędkarz.

Woda opadła o około jeden metr i jest teraz głęboka na około sześćdziesiąt centymetrów. A ryb jest tu sporo. Najwięcej małych, ale są także okazy. - Jesienią, kiedy woda mocno opadła i zrobił się przyducha, zdechło ze czterdzieści amurów. Miały od trzech do siedmiu kilo. Wyłowiłem je i położyłem na brzegu. Ludzie się dziwili, że takie duże ryby tu są - opowiada wędkarz.

Wędkarze mówią, że niewiele trzeba, żeby udrożnić rurę, którą ze skarpy spływa woda do oczka. Gdyby przyjechało “wuko” - specjalistyczny wóz udrażniający kanalizację, to za 500 złotych wykonałby robotę. - I oczko byłoby uratowane - mówi mężczyzna.

W tej sprawie skontaktowaliśmy się z Urzędem Miasta. Gmina Stalowa Wola nie ma tytułu prawnego do „oczka”. Właścicielem jest Skarb Państwa, który oddał zbiornik w użytkowanie Polskiemu Związkowi Wędkarskiemu. W obecnym stanie miasto nie ma prawnej możliwości nawadniania „oczka” ani w sposób naturalny ani sztuczny. Wędkarze mogliby co prawda skorzystać z miejskich wodociągów, ale za odprowadzanie wody musieliby płacić.

Problemem jest nie tylko „oczko” ale i znajdująca się w jego pobliżu droga. Po deszczu jej użytkownicy skarżą się na ogromne kałuże. Problem dałoby się rozwiązać budując przepompownię, ale wody do „oczka” i tak nie będzie można z niej odprowadzać, gdyż opady traktowane są jak… ścieki. Zawierają smary, oleje, inne płyny z aut, co żyjącym tam rybom, kaczkom, czy żabom, a nawet żółwiowi na zdrowie by nie wyszło.

Póki co magistrat ma związane ręce, chyba, że radni zdecydują na przekazanie na ten cel środków. Istnienie „oczka” nie jest zagrożone bowiem w aktualnych planach Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad, obwodnica tamtędy nie będzie przebiegać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie