Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sporty walki to wielka pasja Pawła Kunysza, zwycięzcy 21 Plebiscytu Sportowego "Echa Dnia"

Arkadiusz Kielar
Paweł Kunysz (drugi od prawej) ze swoimi zawodnikami z Klubu Kaito Stalowa Wola.
Paweł Kunysz (drugi od prawej) ze swoimi zawodnikami z Klubu Kaito Stalowa Wola. Arkadiusz Kielar
Paweł Kunysz, najpopularniejszy sportowiec w powiatach stalowowolskim i niżańskim w 21 Plebiscycie "Echa Dnia", swojej pasji, jak sam przyznaje, poświęca "24 godziny na dobę".

Zawodnik Klubu Kaito Stalowa Wola na koncie ma między innymi wicemistrzostwo Europy w brazylijskim jiu-jitsu, sporcie walki wywodzącym się z jiu-jitsu, zapasów i judo. Jest też bardzo cenionym przez swoich zawodników trenerem mieszanych sztuk walki (MMA).

Pierwsza była koszykówka
34-letni trener i zawodnik nasz plebiscyt wygrał po raz drugi, triumfował również dwa lata temu. Swoją przygodę ze sportem zaczynał od koszykówki, ta dyscyplina sportu najbardziej go najpierw "kręciła".

- Byłem maniakiem ligi NBA, tak było za moich nastoletnich czasów - opowiada. - Myślałem, żeby zapisać się na treningi do Stali, ale skończyło się na "streetballu", graniu z kolegami. Człowiek zainteresował się siłownią, była moda na podwórkowe siłownie, jak zacząłem ćwiczyć, to z pasją, od razu chciałem poznać jakie są metody treningowe i tak dalej. No i akurat Piotr Tomczak zakładał sekcję judo w Stalowej Woli i tak zacząłem trenować judo, to ten trener pokazał mi, jak wygląda ten olimpijski sport, jak trzeba żyć i trenować, żeby coś osiągnąć. Cały czas jesteśmy w kontakcie, współpracujemy. Jeśli chodzi o judo, to przeszkodziła mi niestety kontuzja kolana, z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że człowiek za bardzo chciał, nie potrafił odpuścić, mówię teraz chłopakom, że jest czas na mocne treningi, ale i też czas na regenerację. Ta kontuzja zatrzymała mnie na dwa lata - dodaje.

Zdrowie, charakter i praca
Po judo pojawiły się mieszane sztuki walki, Paweł "wsiąkł" już w to na dobre.

- Judo przerodziło się w MMA. Potem też brazylijskie jiu-jitsu, walka w parterze mi odpowiadała - przyznaje zawodnik Klubu Kaito Stalowa Wola. - W czasie kiedy rehabilitowałem się po kontuzji, poznałem czym jest brazylijskie jiu-jitsu i wkręciłem się. MMA zaczynało być coraz popularniejsze, w telewizji leciały już chyba walki z udziałem Pawła Nastuli w organizacji Pride, też KSW (polska organizacja Konfrontacja Sztuk Walki, promująca walki MMA - przyp. ARKA) już działało. Jak patrzę tak sześć lat wstecz, to widzę, jak surowe były nasze początki w Stalowej Woli w porównaniu z tym co teraz wiemy o MMA i brazylijskim jiu-jitsu. Wybrałem brazylijskie jiu-jitsu, w którym mogę jeszcze dużo osiągnąć, ale jeżdżąc po świecie widzę też, że jeszcze dużo mam do nauki. W MMA żeby marzyć o laurach, to trzeba zacząć w młodym wieku, mieć dużo zdrowia, charakteru i do tego dołożyć wiele ciężkiej pracy - dodaje.

Wywalczył wicemistrzostwo Europy
Zwycięzca plebiscytu sportowego "Echa Dnia" może pochwalić się wieloma sukcesami w brazylijskim jiu-jitsu, startuje w kategorii purpurowych pasów w wadze do 88 kilogramów.

- Największe sukcesy odniosłem w poprzednim roku, zdobyłem tytuł wicemistrza Europy BJJ, sporo medali zdobyłem podczas pobytu w USA, wygrałem prestiżowe zawody w Nowym Jorku, nie wiem czy to nie największy mój sukces - komentuje. - Oprócz tego w Miami, w Paryżu w Monachium oraz Londynie udawało mi się stanąć na podium. Jak udaje mi się jeździć po świecie i znaleźć na to pieniądze? Dużo osób się mnie o to pyta, przede wszystkim dużo zawdzięczam sponsorom, tu podziękowania dla pana Tomka Koguta z firmy Kogut pokrycia dachowe, dla Wojciecha Pawłowskiego z firmy Cerkamed Medical Company, Mariusza Majgiera z Hurt-Stal, Łukasza Jarmolińskiego z Biura Podróży Travel, ale największe podziękowania należą się moim rodzicom, którzy cały czas wspierają mnie w rozwijaniu mojej pasji oraz dla przyjaciół z klubu Kaito: Prezesa, Subara, Bełcza, Robcia, Rikiego, Krecika. Za granicą zawsze mogę liczyć na dwie osoby, w Londynie Maxa Cielepaka i w Nowym Jorku Daniela Banacha, gdyby nie ich gościna to przy kosztach życia w tych miastach byłoby mi naprawdę ciężko. Inna sprawa, że jak chce się coś osiągnąć, to trzeba z jednej rzeczy zrezygnować, żeby mieć drugą. Ja jeżdżę dwudziestoletnim samochodem i mi to nie przeszkadza, często odmawiam sobie różnych rzeczy aby móc wyjechać, żeby coś osiągnąć, startować w zawodach, zdobyć medale. Moim marzeniem jest osiągnąć taki poziom sportowy, że gdziekolwiek jadę w świat, to zakładam pas i nie wstydzę się swoich umiejętności i mogę sparować na wysokim poziomie. Moja najtrudniejsza walka? Każda jest inna, parę było szybkich i łatwych, parę było też naprawdę ciężkich i przegranych. Najwięcej wniosków, jak zauważyłem po sobie, wyciągam z tych walk, które przegrałem. To są też lekcje pokory - przyznaje.
O chłopakach usłyszymy
Paweł Kunysz podkreśla, że metodą na sukces są ciężkie treningi.

- Każdy trenuje indywidualnie, musi czuć swoje ciało, jedno jest pewne, trzeba długo i konsekwentnie trenować - mówi. - Jest duża różnica miedzy treningiem rekreacyjnym a zawodniczym. Dieta? Ja startuję w kategorii 88 kg i muszę trzymać odpowiednią wagę. Trzeba odżywiać się jak sportowiec, ale nie mam specjalnej diety jak kulturyści, żeby odmierzać wszystko z wagi, ale staram się zdrowo odżywiać, wiadomo, nie pić alkoholu, wysypiać się. Jeśli ktoś ma tak zwany "brudny" styl życia, alkohol, używki, taka osoba jako sportowiec długo nie potrenuje. Chłopaki, którzy przychodzą do naszego klubu, a byli nauczeni wcześniej na przykład siedzenia przed komputerem do rana, wiedzą teraz, że trzeba się wysypiać i dobrze odżywiać. Ja jestem trenerem MMA oraz brazylijskiego jiu-jitsu, prowadzę także treningi siły i kondycji, tak samo rozwijam się w treningu funkcjonalnym, jestem fanem różnych treningów, wyciągam nowości, na przykład trening z maczugami, gumami, młotkami. W tym się realizuję. I także jako trener personalny. Mam w klubie grupę utalentowanych chłopaków, jeśli ta grupa się utrzyma, bo trochę ludzi jednak wyjeżdża, a trzeba paru lat, by kogoś wytrenować, to myślę, że o paru naszych chłopakach usłyszymy, nawet na arenie międzynarodowej. Jeśli chodzi o brazylijskie jiu-jitsu, to Polska jest uważana za drugą-trzecią siłę w Europie, liczą się też przede wszystkim Wielka Brytania i kraje skandynawskie. W listopadzie będą mistrzostwa Polski, ja i paru chłopaków na pewno na nie pojedziemy - zapowiada Paweł.

97-latek na macie
Zawodnik i trener Klubu Kaito Stalowa Wola dodaje, że zmienia się też wizerunek sportów takich jak MMA czy brazylijskie jiu-jitsu.

- Kiedyś dominował pogląd, że MMA to sport brutalny - komentuje. - Nie mówiło się MMA tylko walki w klatce, że to jakieś szemrane towarzystwo. Teraz jest inaczej. W MMA jest mniej krwi niż w boksie, mniej uderzeń na głowę. Jest to może sport kontuzjogenny, ale są zasady, ci, którzy liznęli walki wiedzą, że tu jest więcej myślenia niż by się komuś zdawało, to są trochę też takie "szachy", jeśli przeciwnik jest dobry w uderzeniach, to próbujemy rozegrać walkę parterze, jeśli to "zapaśnik", to nie można się dać obalić. Samą agresją to wygramy dwie-trzy walki, ale nie zajdziemy daleko. Czy zdarza się doping? Wszędzie się zdarza, to nie jest sport olimpijski, ale również w MMA coraz więcej federacji wprowadza testy antydopingowe. W takim brazylijskim jiu-jitsu jest fajne to, że można uprawiać ten sport do późnego wieku, w sieci krąży filmiki, jak 97-letni pan ćwiczył na macie, widziałem też walkę dwóch panów 70-letnich, walczyli i to nieźle. Sam jeżdżąc na zawody spotykam 50-latków i 60-latków w takiej formie, że nie powstydził by się niejeden dwudziestolatek - uśmiecha się Paweł.

Czytanie podczas podróży
Paweł nie ma wiele czasu na inne zajęcia, ale jak przyznaje, może na przykład poczytać w trakcie swoich podróży.

- Zajmuję się tym co mnie pasjonuje można powiedzieć 24 godziny na dobę - przyznaje. - Myślę, jak nie o swoim treningu, to o zawodnikach, klubie, co możemy zrobić, żebyśmy byli lepsi, wszystko, nawet to co robię dla relaksu, jest często związane z klubem. Czytam też fachowe książki, ale lubię też te historyczne, najwięcej czytam w podróżach. W Internecie przeglądam turniejowe walki, analizuję techniki, podpatruję jak walczą najlepsi. Kobiety? Czasu na kobiety nie mam, często podróżuję, a jak Bozia da, to samo się w tej kwestii ułoży… Zachęcam wszystkich, aby uprawiali sport, ci, którzy do nas przychodzą, także przychodzą po to, by poprawić sylwetkę, gibkość, dla zdrowia, by miło spędzić czas. Ludzie przychodzą też, żeby nauczyć się bić, często też myślą, że trening to będą tylko non stop sparingi. A tak nie jest, to jest sport, milion powtórzeń techniki i inne aspekty. Czy wykorzystałem kiedyś swoje umiejętności w sytuacji zagrożenia, na przykład na ulicy? Nie było takiej sytuacji, omijam wszelkie takie sytuacje szerokim łukiem. Ja jestem sportowcem - podsumowuje zwycięzca plebiscytu sportowego "Echa Dnia".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie