Od piątku autobusy miejskiej komunikacji samochodowej w Stalowej Woli jeżdżą z flagami i napisami "akcja protestacyjna". Kierowcy i pracownicy zakładu domagają się podwyżek pensji o 500 zł brutto.
Tymczasem kondycja zakładu jest tak fatalna, że spółka ledwo wiąże koniec z końcem. Jest dofinansowywana przez miasto, a w miejskiej kasie nie ma forsy na podwyżki dla pracowników Zakładu Miejskiej Komunikacji Samochodowej. Pracownicy imają się różnych sposób, żeby przypomnieć o swoich postulatach. Między innymi biorą zwolnienia chorobowe.
Dziś rzecznik prasowy prezydenta Bartosz Kopyto przekazał nam stanowisko władz miasta w sprawie protestu:
- Stanowisko w tej sprawie jest klarowne i, jak sądzę, nieprzejednane. Nie ma o czym rozmawiać! ZMKS jest koszmarnie zadłużony, zaś utrudnianie pracy firmie, której dyrektor podjął się realizacji trudnego planu naprawczego, jest niemądre. Jeśli obecna sytuacja się utrzyma, miasto zlikwiduje ZMKS i podpisze umowy na transport z prywatnymi przewoźnikami.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?