"Stalówka" po emocjonującym spotkaniu w dziewiątej kolejce pokonała Polonię 77:75. Warszawianie byli uważani za faworyta, choć oba zespoły miały na koncie po trzy wygrane. Ale po meczu w Warszawie cieszyli się stalowowolanie.
WZIĄŁ WINĘ NA SIEBIE
- Trener nastawiał nas na ostrą walkę - mówił po meczu w Warszawie David Godbold, amerykański skrzydłowy Stali. - Zagraliśmy z Polonią z pełnym zaangażowaniem i odnieśliśmy zwycięstwo, mamy powody do satysfakcji.
Nasz zespół odniósł zwycięstwo mimo braku ważnego podkoszowego gracza, Tomasza Andrzejewskiego, który we wcześniejszym spotkaniu z AZS Koszalin skręcił staw skokowy. A inny środkowy, Marek Miszczuk, na początku spotkania w Warszawie szybko złapał dwa faule i trener Bogdan Pamuła musiał dokonać zmiany. Na parkiet wszedł Maciej Klima i spisywał się bardzo dobrze. W Warszawie "stalowcy" grali twardo w obronie i widać było, że stanowią coraz lepiej rozumiejący się zespół. A zawodnicy wchodzący na parkiet z ławki wnoszą do gry wiele dobrego. W pojedynku z "czarnymi koszulami" świetny mecz rozegrał Michał Wołoszyn, który zdobył 23 punkty, trafił pięć "trójek" na siedem prób.
- Zagraliśmy chyba najsłabszy mecz w naszej hali - komentował Mariusz Bacik, koszykarz Polonii. - Mieliśmy już 10-punktową przewagę, ale pozwoliliśmy przyjezdnym odrobić straty i wygrać mecz. Ja straciłem piłkę w ważnym momencie, potem pociągnąłem za koszulkę Davida Godbolda i sędziowie odgwizdali mi przewinienie niesportowe, słusznie. Winę za porażkę biorę na siebie…
KIEPSKA SKUTECZNOŚĆ
Po serii siedmiu zwycięstw pierwszoligowi koszykarze Siarki Tarnobrzeg doznali wyjazdowej porażki z Zastalem Zielona Góra 51:56. Zdobycie 51 punktów to delikatnie mówiąc nie najlepsza skuteczność, nieprzystająca drużynie pierwszoligowej. Nasz zespół zagrał osłabiony brakiem kontuzjowanych Michała Barana oraz Michała Marciniaka. Ale prawda jest taka, że osłabieni byli także gospodarze. Zielonogórzanie mieli jednak wartościowszą ławkę rezerwowych, zmiennicy Zastali zdobyli 11 punktów, zmiennicy Siarki (Kamil Uriasz, Michał Rabka i Michał Woźniak) ani jednego i to zadecydowało o porażce "siarkowców", którzy włożyli w ten mecz sporo serca. Kiedy na niespełna pięć minut przed zakończeniem spotkania goście wygrywali 47:38, wydawało się, że wygraną mają w kieszeni.
- My popełniliśmy wtedy błąd, zaczęliśmy rzucać z nieprzygotowanych pozycji, zamiast grać swoje, zaczęliśmy bronić wyniku, rywale skądkolwiek rzucili to trafili. Takie porażki bolą - mówił po meczu szkoleniowiec tarnobrzeskiej drużyny Zbigniew Pyszniak.
A kolejny mecz o pierwszoligowe punkty już jutro, "siarkowcy" podejmować będą ŁKS Łódź, w którym gra były zawodnik tarnobrzeskiego klubu Daniel Wall.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?