MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Strajk. Biała gorączka lekarzy i pacjentów

Wioletta WOJTKOWIAK, współpraca Krzysztof URBAŃSKI
Lekarz medycyny Janusz Michałeczko dyżurował wczoraj na oddziale ginekologii i położnictwa Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Tarnobrzegu: - Strajkujemy do skutku. Jeśli teraz odpuścimy, to przez kolejne dziesięć lat nic się nie zmieni.
Lekarz medycyny Janusz Michałeczko dyżurował wczoraj na oddziale ginekologii i położnictwa Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Tarnobrzegu: - Strajkujemy do skutku. Jeśli teraz odpuścimy, to przez kolejne dziesięć lat nic się nie zmieni. M. Radzimowski
Rafał Wrona z Tarnobrzega: - Strajkującym lekarzom się nie dziwię. Rząd powinien się wreszcie postarać, żeby ci wykształceni i ratujący życie innym,
Rafał Wrona z Tarnobrzega: - Strajkującym lekarzom się nie dziwię. Rząd powinien się wreszcie postarać, żeby ci wykształceni i ratujący życie innym, mogli godziwie zarabiać, żeby nie wyjeżdżać za granicę. M. Radzimowski

Rafał Wrona z Tarnobrzega: - Strajkującym lekarzom się nie dziwię. Rząd powinien się wreszcie postarać, żeby ci wykształceni i ratujący życie innym, mogli godziwie zarabiać, żeby nie wyjeżdżać za granicę.
(fot. M. Radzimowski)

Puste korytarze, zamknięte poradnie, odwołane badania i zabiegi. Zdenerwowani lekarze dyżurni bez skrępowania okazujący kwitki pensji - tak, jak w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Tarnobrzegu było wczoraj w całym kraju. Strajkujący lekarze chcą zarabiać o 30 procent więcej. Rząd każe im czekać do 2007 roku.

- Widziałem to zestawienie, mające udowodnić, że nie zarabiamy źle. Owszem, żeby mieć dobrą pensję, muszę pracować po 400 godzin miesięcznie, gdy unijna norma to 42 godziny tygodniowo. Zwykle kończę pracę o 15 i do 21 przyjmuję w prywatnej poradni. Jest nieczynna, bo protest trwa - mówi Janusz Michałeczko, który dyżurował wczoraj na oddziale ginekologii i położnictwa tarnobrzeskiego szpitala. Po dwudziestu latach pracy zarabia tu na rękę około 1500 złotych. - Nie mówmy o dyżurach, które przy takich pensjach są koniecznością.

Średnia płaca w tarnobrzeskim szpitalu. - Bez dodatków wynosi 1500 do 1700 złotych brutto dla lekarzy. Pielęgniarki zarabiają od 1000 do 1050 złotych na rękę - informuje Wojciech Gutowski, dyrektor naczelny placówki, w siódemce szpitali, gdzie protest jest najostrzejszy. Trzy szpitale w Rzeszowie oraz w Krośnie, Lesku, Mielcu i Tarnobrzegu od poniedziałku pracują jak na ostrym dyżurze, wykonują wyłącznie operacje ratujące życie i przyjmują porody. W pracy są tylko lekarze dyżurni, ordynatorzy i pielęgniarki.

Nastroje są radykalne. Wczoraj w Rzeszowie działacze Podkarpackiego Oddziału Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy ustalili, że nie będą rozwlekać strajku w nieskończoność.

Głodówka, albo zwolnienie

- Lepiej zaostrzyć akcję. Rozważamy głodówkę, włącznie ze zwalnianiem się z pracy. W środę zapadnie decyzja - mówi Leszek Bień, przewodniczący oddziału terenowego OZZL w Tarnobrzegu. Personel tutejszego szpitala jest w sporze zbiorowym z dyrekcją. Lekarze chcą zarabiać trzy średnie krajowe. Żądają na razie podwyżki o 450 do 500 złotych.

- O to, kiedy zaczniemy wypisywać zwolnienia i zaświadczenia proszę pytać pana dyrektora, bo tylko on może zakończyć strajk w kilka minut - oświadczali zdumionym pacjentom.

- Mogę obiecać podwyżki na papierze, ale co z tego. Nie będzie za co leczyć ludzi. Nie spełnię tych życzeń, bo nas na to nie stać - mówi dyrektor Gutowski.

- Tydzień strajku kosztuje 50 tysięcy złotych. Dyrektor stracił już pięć miesięcy na poprawę sytuacji. W październiku prosiliśmy, by podpisując umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia wywalczył podwyżki. Cały czas może kontrakt renegocjować. Wystarczy dobra wola - upierają się lekarze.

Akcję protestacyjną prowadziło wczoraj na Podkarpaciu trzy tysiące lekarzy w 30 szpitalach. W Nowej Dębie i Stalowej Woli lekarze pracowali, jak w dni wolne i święta. Poradnie były nieczynne. - Pacjentów wymagających pilnej porady przejęło pogotowie. Myślę, że nikt nie ucierpiał. Nie wiem, jak będzie w poniedziałek - mówi Wiesława Barzycka, dyrektor Szpitala Powiatowego w Nowej Dębie.

W Tarnobrzegu przychodnie lekarzy rodzinnych pracowały wczoraj normalnie. Budynki są oplakatowane, a pacjenci informowani o przyczynach protestu. - Jesteśmy na umowach cywilno-prawnych z Narodowym Funduszem Zdrowia, więc zastrajkować nie możemy. Lekarzom podstawowej opieki zdrowotnej zasugerowaliśmy, by przyjmowali mniej pacjentów niż zwykle i poświęcali im więcej czasu, czyli wreszcie pracowali normalnie - mówi Witold Kłoda, kierownik niepublicznej przychodni "Zdrowie", członek zarządu "Porozumienia Podkarpackiego".

Rozumiemy, lecz cierpimy

Strajk coraz bardziej dokucza pacjentom. Pan Andrzej z Tarnobrzega dwa tygodnie temu wyszedł ze szpitala. Nie dostał wypisu ani zwolnienia, bo lekarze od piątku nie wypełniają żadnych druków. - Gdyby mój pracodawca był gorszy, to by mnie po prostu zwolnił - uważa.

W czwartek chciał zdjąć szwy z kolana. - W szpitalu powiedzieli, nie ma mowy. Ani dziś, ani jutro - narzeka mężczyzna. - Jeśli do wtorku nikt mi nie pomoże, to wezmę pieniądze i zapłacę. Ja naprawdę rozumiem lekarzy, ale dlaczego pacjenci mają na ich proteście tracić, bo właśnie nam się szkodzi. Teraz cierpimy najbardziej.

W Mielcu w piątek do pracy nie przyszło około 100 lekarzy pracujących w szpitalu. Większość osób najprawdopodobniej z mediów wiedziała o proteście, ponieważ od rana szpitalne kory-tarze przed gabinetami specjalistów świeciły pustkami. Przyjmowali tylko lekarze pracujący w niepublicznych przychodniach.

- Nie wiem sam, co o tym myśleć. Przyszedłem z żoną do ginekologa i oczywiście nie dostała się. Rozumiem, że ich strajk to protest przeciwko organizacji służby zdrowia. Wiem, że fi-nansowanie szpitali jest dalekie od ideałów lub choćby od tego, co jest w innych krajach Europy, ale na proteście cierpią pa-cjenci, którzy nie mają możliwości zamanifestowania swojego niezadowolenia - mówi pan Edward. - Przecież na znak nasze-go protestu nie da się zastrajkować i nie chodzić do lekarza, bo to absurd - powiedział.

GDZIE I JAK STRAJKUJĄ

Od tygodnia strajkują szpitale: w Mielcu, Krośnie, Lesku, Tarnobrzegu, Wojewódzki Szpital nr 2 w Rzeszowie, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny, Specjalistyczny Zespół Gruźlicy i Chorób Płuc. Zamknięte są przyszpitalne poradnie. Od piątku lekarze z tych szpitali nie wypisują zaświadczeń i zwolnień, nie wykonują zaplanowanych operacji. Przyjmują na oddziały wyłącznie chorych z zagrożeniem życia (wyjątek położnictwo i ginekologia). Od poniedziałku przestaną wypisywać aktów zgonu i recept z kodem kreskowym, czyli wykup lekarstw będzie droższy.

POPIERAMY

Janusz Starzec, zastępca dyrektora ds. medycznych Wojewódzkiego Zespołu Specjalistycznego, przy ul. Warzywnej w Rzeszowie: - Nasi lekarze są zatrudnieni na podstawie całorocznych kontraktów, a nie umów o pracę, nie mogą więc wziąć dnia wolnego na żądanie. Ale wszyscy popieramy strajk. Informowaliśmy też o tym naszych pacjentów, nosiliśmy plakietki z napisem "Popieram protest lekarzy", wywiesiliśmy plakaty informujące o akcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie