- Pomagaliśmy na rozkaz serca - mówią skromnie strażacy - ochotnicy.
W gminie Gorzyce zalało lub podtopiło dwie trzecie mieszkańców. Pod wodą znalazło się kilka miejscowości. Bitwa o Gorzyce, któremu zagrażał wezbrany Łęg, trwała kilka dni. Na pierwszej linii byli strażacy.
- To był bój nie tylko o domy, ale także o 2 tys. miejsc pracy dla mieszkańców gminy. Wiedzieliśmy, że trzeba je uratować, by ludzie mieli gdzie zapracować na odbudowę gospodarstw. Bez naszych strażaków by się to nie udało - podkreśla Dariusz Bukowski z Gorzyc.
Dali z siebie wszystko
Gdy któryś z umundurowanych ochotników pojawia się na ulicach Gorzyc, mieszkańcy witają go z uśmiechem.
- Oni dali z siebie wszystko. Widziałam strażaka, który gdy woda zaczęła opadać, nie miał siły utrzymać się na nogach. Taki był zmęczony. To bohaterowie - podkreśla Irena Kozak z Gorzyc, której dom był zagrożony powodzią.
- OSP to chyba jedyna organizacja, która ożywa momentalnie, gdy ma miejsce jakaś katastrofa. Mobilizują się od razu, nie czekając na rozkazy. Ruszają na rozkaz serca - nie kryje wzruszenia Beata Kaczmarzyk z Trześni. Woda zniszczyła jej dom.
OSP w Gorzycach ma 47 strażaków-ochotników. Gdy woda zaczęła się podnosić, ruszyli do akcji.
- To było dla nas oczywiste. Gdy zawyje syrena alarmowa, rzucamy wszystko i ruszamy na pomoc. Nie ma w tym nic niezwykłego - mówi skromnie Marek Czachurski z Ochotniczej Straży Pożarnej w Gorzycach.
Non - stop w akcji
Gdy przez miejscowość przechodziła fala powodziowa, nie było wiadomo, czy wał wytrzyma.
- Umacnialiśmy go ramię w ramię z mieszkańcami. Gdy któryś z nas nie dawał już rady, szedł na krótką drzemkę do samochodu, ale szybko wracał - wspomina Marek Warzycki z Gorzyc, w OSP od 20 lat.
Rozmowę przerywa mu atak kaszlu. Kilka dni na deszczu, w ciągłym napięciu, zrobiły swoje. - To nic takiego. Pójdę do lekarza, jak woda opadnie - macha lekceważąco ręką.
Choć Gorzycom powódź już nie zagraża, jest jeszcze mnóstwo do zrobienia.
- Przed nami sporo pracy. Wypompowujemy wodę z zalanych domów, pomagamy wynosić meble - wylicza Marek Czachurski.
Jest ich 30 tysięcy
W całym regionie w OSP służy ok. 30 tysięcy strażaków - ochotników. Zawodowych jest 1725.
- Bez pomocy strażaków - ochotników akcja ratunkowa na taką skalę byłaby niemożliwa - nie ma wątpliwości Marcin Betleja z Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej w Rzeszowie.
Służba w OSP nie jest płatna. I choć tradycja służenia w tych jednostkach jest w naszym regionie nadal bardzo silna, młodzi nie garną się do straży jak przed laty. Niektórzy rezygnują w obawie przed utratą pracy. Nie wszyscy pracodawcy są wyrozumiali, gdy strażak - ochotnik musi nagle rzucić wszystko i jechać na akcję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?