Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital w Stalowej Woli zbankrutuje? Pracownicy wnoszą pozwy

Zdzisław Surowaniec
Szpital w Stalowej Woli ma przed sobą arcyważne decyzje, które zdecydują o jego losie.
Szpital w Stalowej Woli ma przed sobą arcyważne decyzje, które zdecydują o jego losie. Zdzisław Surowaniec
W szpitalu w Stalowej Woli pracownicy napierają na kasę, co może się skończyć bankructwem placówki i jej likwidacją. Już ponad dwustu pracowników złożyło pozwy domagając się odsetek od wypłaconych z opóźnieniem trzynastych pensji za 2008 i 2009 rok, są już pierwsze pozwy o trzynastki za 2010 rok.

Robert Fila, starosta stalowowolski:

- Chcę przekazać wszystkim pracownikom szpitala, że niezbędne jest ich zaangażowanie się. Można podać przykład huty, gdzie pracownicy zrzekli się części wynagrodzeń dla ratowania zakładu, dzięki temu ludzie dalej mają pracę. My proponujemy bardziej miękki wariant, bo mówimy tylko o trzynastce.

Pozwy składane są mimo tego, że pracownicy, za pośrednictwem związków zawodowych, zrzekli się trzynastek za 2010 rok, na które szpitala nie stać. - Jeżeli pracownicy pójdą w tym kierunku, to zrujnują zakład. Zapytałem więc związki zawodowe jak zapatrują się na poszczególne roszczenia. Bo to jest piłowanie gałęzi na której się siedzi - stwierdził starosta stalowowolski Robert Fila.

NOWE POZWY

- Potężnym wysiłkiem wypłaciliśmy zobowiązanie związane z trzynastkami z 2009 roku i nagle pojawiły się nowe pozwy. Ktoś pracownikom te druki z pozwami daje, idzie propaganda, że ludziom się pieniądze należą i powinni składać pozwy - uważa starosta.

Sytuacja szpitala jest bardzo trudna. Na razie wyjaśniła się sprawa kto nim kieruje. Dotychczasowy dyrektor Edward Surmacz, który zanim poszedł na zwolnienie chorobowe, odwołał swojego zastępcę do spraw finansowych Romana Ryznara, po namowach cofnął mu wypowiedzenie. Ale Surmach będzie natychmiast odwołany ze stanowiska, kiedy tylko wróci ze zwolnienia chorobowego. Zarząd powiatu stwierdził, że utracił zdolność kierowania placówką.

Związki zawodowe, które domagały się większych wynagrodzeń dla pracowników, zarzucały dyrekcji, że nie są informowane o sytuacji ekonomicznej szpitala. Kiedy została im przekazana cała wiedza o szpitalnej kasie, nawet z tajnymi danymi, część związkowców zrezygnowała ze spotkań, na których zapadają decyzje w sprawie szpitala. W tej sytuacji starosta zapowiedział spotkanie z pracownikami, bez pośrednictwa związków zawodowych.

BEZ STRASZENIA

- Ciągle liczę na porozumienie. Sprawa szpitala jest poważna i jej skutki mogą być bardzo mocno odczuwalne dla wszystkich. Jest jeszcze czas, kiedy w miarę łagodny sposób będzie można przeprowadzić wszystkie działania związane z restrukturyzację szpitala. Nie po to, żeby go ratować, tylko żeby go rozwijać - uważa starosta.

- Związkowcy dostali więcej materiałów niż powinni dostać. Dla dobra sprawy. Otrzymali te wiadomości, żeby mieli pełną świadomość, że nikt ich nie straszy fatalnym stanem finansów szpitala, nikt ich nie oszukuje. Ani dyrekcja, ani ja, nie jesteśmy diabłami, które chcą zrobić pracownikom na złość - zapewnia starosta.

W szpitalu jest aż dziewięć związkowców zawodowych. - Potraktowaliśmy związkowców jako reprezentantów pracowników szpitala. Tymczasem na ostatnim spotkaniu Społecznej Rady Szpitala przedstawiciele pięciu central związkowych nie przyszli, a dwóch opuściło spotkanie - poinformował starosta. Tymczasem było to arcyważne spotkanie, bo opiniowano plan finansowy na ten rok i plan zmian funkcjonowania placówki.

STANĄĆ NA NOGI

Plan proponuje, żeby w ciągu dwóch, trzech lat szpital stanął na nogi na tyle mocno, żeby mógł się odbić, rozwijać się, utrzymać zatrudnienie. W planach jest powstanie kolejnych oddziałów i modernizacja obecnych, co daje możliwość zatrudniania ludzi. - Jeżeli nie dojdziemy do porozumienia, to szpital będzie się zwijał. Z jednej strony rozmawiamy o obniżeniu kosztów, ale z drugiej strony dajemy spore środki finansowe na inwestycje. Ale nie da się tego zrobić, kiedy będzie upór z jednej strony i blokowanie wszelkich decyzji, patrzenie tylko przez pryzmat własnego portfela, nie liczenia się z tym, co może spotkać placówkę - tłumaczy starosta.

- Szpital funkcjonuje i nie czekamy, aż pojawi się nam nóż na gardle. Szpital jest zarządzany, dyrektor ma wsparcie zarządu. Szpital będzie restrukturyzowany i ryzyka nie ma. Jesteśmy na finiszu negocjowania umowy z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska na przebudowę bloku porodowego. To duża rzecz dla szpitala, poprawi obsługę medyczna i da możliwość generowania dodatkowych przychodów z kontraktów - uspokaja starosta. Ale dodaje: - Jeżeli pracownicy tego nie zaakceptują i zagrożą strajkiem, wtedy podejmiemy inne działania, które mogą narazić pacjentów na trudności.

PRZYJDZIE LIKWIDATOR

Ponieważ związkowcy nie chcieli uczestniczyć w ostatnim posiedzeniu Rady Społecznej Szpitala, pracownicy nie mają pełnej informacji w jakiej sytuacji jest szpital - taki wniosek wyciąga starosta. - Więc zanim w szpitalu zostaną podjęte działania, chcę przekazać wiedzę bezpośrednio pracownikom - zapowiedział starosta.

Będą więc spotkania z poszczególnymi grupami. - Bo przyjdzie likwidator i nie będzie się pytał o zdanie mnie, dyrektora, pracowników czy związkowców. I nie będzie przeproś - ostrzega starosta.

Szpital w Stalowej Woli istnieje od ponad 50 lat, ma 16 oddziałów, zatrudnia 893 pracowników, w tym między innymi 134 lekarzy, 390 pielęgniarek, 33 położne, 99 pracowników średniego personelu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie