- Słów brakuje, aby określić człowieka, który podpalił ten las - mówi Tadeusz Kałdon, łowczy z Koła Łowieckiego "San" Skowierzyn.
Kilka hektarów płonącej łąki i duży kawał młodego lasu - taki widok zastali strażacy, którzy przed paroma dniami dotarli na miejsce pożaru. Paliło się z dala od zabudowań, między miejscowościami Sokolniki i Grębów w powiecie tarnobrzeskim.
- To ewidentnie sprawka podpalacza, bo nie było aż takich upałów, żeby doszło do samozapłonu. Ktoś podpalił trawę, ogień poszedł na młody las - uważa Tadeusz Kałdon, łowczy.
Po ugaszeniu ognia, strażak i jeden z myśliwych dokonali makabrycznego odkrycia. Na spalonym miejscu przy drzewkach leżały trzy martwe warchlaki. Spłonęły żywcem. Obok tego miejsca znaleźli żywego, ale bardzo ciężko poparzonego czwartego małego dzika. Zwierzę przeraźliwie kwiczało, miało opalona skórę. Mały dzik został zabrany do weterynarza, ale następnego dnia zapadła decyzja, żeby go uśpić i tym samym skrócić cierpienia.
- To były kilkudniowe warchlaki. Nie wiadomo, ile sztuk liczył miot. Być może niektóre zdołały się uratować. A ile zginęło innych zwierząt? - zastanawia się Kałdon. - Ludzie, którzy podpalają nieużytki, nie mają ni krzty wyobraźni.
Parę dni po pożarze myśliwi widzieli w pobliżu pogorzeliska lochę, prawdopodobnie szukała swojego potomstwa. Martwych zwierząt już nie było, zostały rozszarpane przez lisy i inne leśne zwierzęta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?