MKTG SR - pasek na kartach artykułów

To już recydywa? Lekarka po raz kolejny pijana w pracy

Małgorzata MOTOR
- Myślałam, że po tym, jak cztery lata temu sąd uznał ją winną popełnienia przestępstwa, czegoś ją to nauczyło. Myliłam się - nie kryje rozczarowania mieszkanka Dynowa (powiat rzeszowski). To właśnie do niej 56-letnia Grażyna M. pojechała z załogą karetki, mając ponad dwa promile alkoholu. Tyle samo, co dwa tygodnie temu, jadąc do innego pacjenta.

- To było 10 czerwca 2005 r. Mąż wezwał pogotowie, bo traciłam przytomność. Wtedy nie wiedzieliśmy, z jakiego powodu. Później się okazało, że zażyłam lek, w składzie którego była penicylina, na którą jestem uczulona - opowiada kobieta.

Pogotowie z Dynowa przyjechało bardzo szybko, m.in. Grażyna M.
- Lekarka była dość arogancka. Na moje wyjaśnienia, co mi dolega, twierdziła, że panikuję. Na tyle byłam jednak świadoma, że wyczuwałam od niej alkohol - wspomina.

SANITARIUSZ WYRĘCZA LEKARKĘ

Świadkiem całego zdarzenia był jej mąż, który potwierdza słowa żony. Miał podobne odczucia, obserwując Grażynę M. Zleciła kobiecie dwa leki przez jedno ukłucie. Sama jednak nie wykonała zastrzyku. - Zrobił mi je, ku mojemu zaskoczeniu, sanitariusz. Powiedział lekarce, żeby sobie usiadła, a on się tym zajmie. Wypisała jeszcze receptę i pojechali - dodaje mieszkanka Dynowa.

Zarówno ona, jak i jej mąż nie mieli wątpliwości - kobieta była pijana. Pierwszą rzeczą, jaką wykonał - pojechał na policję, a dopiero później wykupił w aptece lekarstwa. Funkcjonariusze szybko zjawili się na pogotowiu. Grażyna M. dmuchała w alkomat kilka razy. Wynik? Ponad 2 promile w wydychanym powietrzu z tendencją rosnącą. Alkohol musiała więc pić na krótko przed wyjazdem do chorej.
Prokuratura wszczęła śledztwo, by jednak po kilkunastu miesiącach je umorzyć. Uzasadnienie? Grażyna M. nie naraziła pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.

- Wtedy zrozumiałam, że coś jest nie tak. Wzburzyła się we mnie krew. Skorzystałam z prawa do przeglądnięcia zeznań świadków. Okazało się, że wszyscy zaprzeczali, aby lekarka była pijana. Kierowca karetki tłumaczył, że miał uchylone okno, więc nie mógł wyczuć alkoholu. Wychodziło na to, że coś sobie wymyśliłam. W ogóle nie brano pod uwagę wyniku badania alkomatem! Napisałam zażalenie. Chociaż był dzień przed Wigilią zawiozłam je do Rzeszowa. Bałam się, że po świętach minie termin - tłumaczy mieszkanka Dynowa.

LEKARKA SIĘ PRZYZNAŁA

Prokuratura Okręgowa szybko zawiadomiła ją o wznowieniu śledztwa. Tym razem lekarka się przyznała do spożycia alkoholu. - Sprawa zakończyła się aktem oskarżenia - potwierdza Edyta Lenart, zastępca prokuratora rejonowego w Rzeszowie.

Grażyna M. zgodziła się na wydanie wyroku skazującego bez przeprowadzania procesu. Sąd skazał ją karą grzywny w wysokości 2,5 tys. zł i kosztami postępowania. - Na tym poprzestaliśmy. Myśleliśmy, że jak ma w swoich dokumentach, że jest przestępcą, to coś ją to nauczy - tłumaczy kobieta.

Niestety. Dwa tygodnie temu Grażyna M. znowu pełniła dyżur, mając ponad dwa promile alkoholu. Tym razem na pogotowiu w Rzeszowie. Zarzutów na razie nie usłyszała. - Czynności wciąż trwają. Przesłuchiwani są świadkowie, zbierane są dowody. Może to jeszcze trochę potrwać, zanim usłyszy jakiekolwiek zarzuty. Oczywiście, jeśli prokurator zdecyduje się je postawić - zaznacza Zbigniew Kocój z rzeszowskiej policji.

Szef Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego do czasu zakończenia postępowania w tej sprawie odsunął lekarkę od pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie