Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Tobie naprawdę brak jest miłości". Jak do dramatu doprowadziła namiętność

Michał LESZCZYŃSKI
Przy ognisku, gdzie doszło do tragedii, przybywa zniczy.
Przy ognisku, gdzie doszło do tragedii, przybywa zniczy. Michał Leszczyński
Dramat przy ognisku w Sandomierzu, nie żyje młody człowiek, dwie nastolatki są ranne. Ofiar mogło być więcej, gdyby w porę nie przyjechało pogotowie.

Dlaczego on to zrobił? Odebrał komuś życie i zmarnował sobie życie. Przecież mógł to załatwić inaczej. Co przyszło mu do głowy? Czy warto było? Po sobotniej tragedii na sandomierskiej skarpie całe miasto próbuje odpowiedzieć na te pytania.

Historia, która zmieniła młodym ludziom życie, zaczęła się w ubiegłą sobotę po południu. Sylwia, Paulina, Krystian spotkali się tam gdzie zazwyczaj. Na skarpie, w języku miejscowych, za szpitalem zakaźnym, choć już dawno tego budynku nie ma. Dzisiaj na jego miejscu wyrosło coś, co w przyszłości ma być hotelem. Na skarpie młodzież często spotyka się przy ognisku. To ustronne miejsce, z dala od domów, chodników z pieszymi. Kto nie wie, jak dojść, do ogniska wśród drzew nie trafi, ale Sylwia i Paulina tam chodziły. Z nimi był jeszcze Krystian. W sobotę, Michał, najstarszy z nich, dołączył nieco później. Przyniósł narzędzie zbrodni, nóż. Czy planował najgorsze?

TEŻ CHCIAŁ UMRZEĆ?

Sylwia ma 17 lat. Uczy się w sandomierskim "ekonomiku". Do drugiej klasy technikum informatycznego w tej samej szkole chodził Krystian. Chłopaka z Sylwią coś łączyło, ale 21-letniego Michała z Sylwią łączyło znacznie więcej, kilkumiesięczne dziecko. Przez chwilę mieszkali razem. Dwa tygodnie temu rozstali się - mówią policjanci.

Michał o Krystiana był zazdrosny. Wiedział, że matka jego dziecka i Krystian nie patrzą na siebie obojętnie. Przy ognisku doszło do awantury. Policjanci mówią, że Michał wyjął nóż. Że zadał wiele ciosów. I że ranił wszystkich. Krystian nie przeżył. Został przy ognisku. Dziewczyny cudem przeżyły, ale Michał myślał, że wszyscy nie żyją. Na koniec zranił siebie. Też chciał umrzeć?

Arek w niedzielę miał komunię córki. Czegoś w domu zabrakło. Poszedł do galerii na zakupy. - Nie wierzyłem w to, co zobaczyłem - mówi przerażony jeszcze dzisiaj. - Chyba potrącił go samochód - pomyślał przez chwilę.

Chodnikiem przy ulicy Żwirki i Wigury szedł szczupły, długowłosy i wysoki mężczyzna. Miał rozłożone ręce. Cały zakrwawiony. Prosił o pomoc, o karetkę.

- Zadzwoniłem. W międzyczasie zobaczyłem sznyty na nadgarstkach i podcięte gardło. Chłopak już tracił przytomność. Zaczął charczeć i drżeć. Miałem siatkę z materiału. Przyłożyłem do szyi. Chłopak nic nie mówił. Przyjechało pogotowie. Ekipa pytała, co mu się stało. Zaraz była też policja. Na chwilę wszyscy zniknęli. Za moment jechały kolejne karetki. O dalszym ciągu historii dowiedziałem się od znajomej - opowiada Arek, nazwany przez media przypadkowym przechodniem, który natrafił na zranionego Michała.
ŻYCIE JEST ZAGROŻONE

Sprawą zajęli się policjanci. Szybko ustalili, że oprócz rannego Michała, pomocy potrzebują inni. Nieoficjalnie, to jedna z dziewcząt przez komórkę miała dzwonić do matki i mówić, co im się przytrafiło. Karetki dojechały. Krystian nie dawał oznak życia. Został kilkakrotnie ugodzony nożem w tors, brzuch i ręce. Poranione zostały też obie nastolatki. Jedna z nich dostała ciosy w klatkę piersiową, brzuch i ramiona, druga w klatkę piersiową i plecy. Miała także ranę na policzku - wyliczali policjanci.

Artur Krop, zastępca dyrektora do spraw medycznych sandomierskiego szpitala, dzisiaj nie ma złudzeń, dziewczyny atak przeżyły, bo ostrze nie trafiło w newralgiczne narządy. Mówi o fachowej pomocy, a ta nadeszła błyskawicznie. Lekarz Janusz Sikorski, dyrektor szpitala, potwierdza słowa Kropa. Bez pomocy Sylwia i 17-letnia Paulina w kilka godzin odeszłyby z tego świata. Dzisiaj obydwie leżą na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii. Jedna z nich przeszła dwie operacje, a to nie koniec.

- Cały czas ich życie jest zagrożone. Rany są głębokie - oznajmia Janusz Sikorski. - Boimy się zakażenia. Dlatego nikt do nich nie wchodzi.
Dziewczyny są pod dobrą opieką. Matka jednej z nich jest pielęgniarką na oddziale, na którym teraz leży jej córka.
Michał również trafił do szpitala. Na oddziale psychiatrycznym do poniedziałku w dzień i w nocy pilnowało go dwóch policjantów. W poniedziałek usłyszał zarzut zabójstwa i dwukrotnego usiłowania zabójstwa. Przyznał się do winy. Na trzy miesiące trafił do aresztu w Krakowie. Tam jest oddział szpitalny. Gdyby skończył 21 lat, sąd mógłby orzec karę dożywotniego pozbawienia wolności. Nie skończył, więc najsurowsza kara, jaka mu grozi, to 25 lat więzienia.

DUŻO CZYTA

Krystian. Uczeń drugiej klasy technikum informatycznego w sandomierskim "ekonomiku". - Pamiętam tego chłopca. Był uczniem bardzo spokojnym i nie rzucającym się w oczy - mówi Sabina Młodożeniec, dyrektor szkoły. W piątek, 20 maja o godzinie 12 w kościele parafialnym w Samborcu odbędzie się msza żałobna. W godzinach od 10.15 do 11.15 ciało Krystiana zostanie wystawione w kaplicy kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego w Sandomierzu (przy straży pożarnej). Zostanie pochowany na cmentarzu w Samborcu.

Paulina. Postawna dziewczyna. Przeważnie ubiera się na czarno. Uczennica pierwszej klasy Liceum Ogólnokształcącego Collegium Gostomianum w Sandomierzu. Pseudonim Mroczna. Często słucha muzyki grupy Eluveitie, szwajcarskiego zespołu folkmetalowego. Ich muzyka to celtycki pagan-folk metal z wpływami melodic death metalu. Lubi też Nightwish, połączenie ostrych gitarowych riffów i mocnego dźwięku klawiszy oraz kobiecego głosu.

Michał. Studiował informatykę w Rzeszowie. Przerwał naukę. Pracował. Wysoki, szczupły, długie włosy, w uszach kolczyki, na szyi drewniane koraliki. Słucha różnych gatunków metalu. Sam tworzył muzykę. Sylwia i Michał mieszkali razem.

Sylwia. Na "naszej klasie" pisze o sobie: "Dawno temu też byłam wierząca. Ale przestałam. Moje ideały to dobro i miłość. Staram się być dobrym, jak najlepszym człowiekiem. I niepotrzebne mi są do tego modlitwy ani wiara". Słucha black metalu, nie pogardzi Myslovitzem. Lubi czarne ciuchy. Czyta dużo książek. Gra na gitarze i skrzypcach. Stan duszy opisuje w internetowym pamiętniku…

GDY NIE MA UCZUCIA

Na początku marca u Sylwii pojawiły się zdania: "Tak, jestem szczęśliwa! Mamy siebie nawzajem i mamy również coś wspólnego, co łączy nas do końca życia, na dobre i na złe. Nigdy nie rozejdą nam się drogi i cudownym jest wiedza o tym. Najważniejsze jest to, że nawet w chwilach totalnego amoku i wściekłości nie myślimy nawet o zakończeniu nas".

Ostatni wpis w Internecie pochodzi z 30 kwietnia, dwa tygodnie przed tragedią przy ognisku: "Po pierwsze, zakończyłam coś, co powinnam była skończyć już dawno temu. Cóż, gdy nie ma uczucia to i nie ma sensu udawanie tegoż stanu duszy. Uczucie? Miłość? Zwykła tęsknota? Nie wiem, co czuję do kogoś, o kim dawno postanowiłam zapomnieć. Cóż, nie wyszło. (…) Może Acodin, tanie wino i koncert pozwolą wy***ć Cię z pamięci choć na chwilę. Wiem, że zawiniłam. Nic nie poradzę, że nie widziałam wtedy innego rozwiązania mojej chorej sytuacji. Nie da się tego opowiedzieć i wyjaśnić. Da się tylko przeprosić i przepraszam Cię każdym spojrzeniem i każdym gestem. (…) Niczego nie jestem pewna, bo nie jestem pewna Ciebie. Podsumowując cieszę się, że zakończyłam związek bez przyszłości, to najważniejsze. Aha. Chcę jeszcze podziękować komuś za pocałunki na trawie i cudne słowa "Tobie naprawdę brak jest miłości".

- Motywem miały być sprawy uczuciowe. Ofiara weszła w bliższe relacje z jedną z dziewczyn, z którą podejrzany ma dziecko - wyjaśnia Jolanta Religa, zastępca prokuratora rejonowego w Sandomierzu.

Dlaczego 21-latek zaatakował też dziewczyny? - Tego nie potrafił logicznie wyjaśnić, twierdził, że był pod wpływem emocji - dodaje prokurator.

Ze względu na stan zdrowia, policjanci nadal nie przesłuchali nastolatek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: "Tobie naprawdę brak jest miłości". Jak do dramatu doprowadziła namiętność - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie