Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia w Piasecznie. Skonstruowano pływającą platformę dla żołnierzy

Marcin RADZIMOWSKI
Na środku platformy jest otwór w podeście, nad nim zespawany z metalowych rurek rodzaj podnośnika.
Na środku platformy jest otwór w podeście, nad nim zespawany z metalowych rurek rodzaj podnośnika. Marcin Radzimowski
Żołnierze z niżańskiej jednostki rozpoczęli w środę w Piasecznie (powiat sandomierski) poszukiwania spycharek, zatopionych i zasypanych w pokopalnianym wyrobisku. Działania mają być prowadzone także w czwartek i piątek.

W sobotę minie równy miesiąc, odkąd w Piasecznie doszło do katastrofy. Masy ziemi i piasku (około miliona metrów sześciennych) zachodniej skarpy wyrobiska osunęły się do wody, pochłaniając dwie spycharki oraz operatora jednej z nich.

Ciała 55-letniego mieszkańca Tarnobrzega do tej pory nie udało się odnaleźć. Każdy z uczestniczących w akcji poszukiwawczej ma nadzieję, że ciało uda się odnaleźć w kabinie jednej ze spycharek. Najpierw jednak trzeba do niej dotrzeć, co jest niezwykle trudne - maszyny są pod około 8-metrową warstwą piasku, na której jest nie mniejsza warstwa wody.

SZUKAJĄ KAŻDEJ METODY

Dotychczas w poszukiwaniach wykorzystano zdobycze techniki: sonary, echosondy, magnetometry, kamery podwodne, roboty. W wodzie pracowali strażacy-nurkowie, pies tropiący do wykrywania ciał, o pomoc zwracano się już nawet do radiestety. Wszystko to pozwoliło określić na akwenie trzy punkty, poniżej których najprawdopodobniej zalegają maszyny.

Kilka dni temu Zbigniew Buczek, prezes Kopalni Siarki Machów w Tarnobrzegu, która zarządza wyrobiskiem w Piasecznie, zwrócił się o pomoc do ministra obrony narodowej. Uzyskał zgodę na skierowanie w ten rejon żołnierzy z jednostki w Nisku.

- Na potrzeby akcji poszukiwawczej skonstruowaliśmy pływającą platformę na bazie wojskowych łodzi desantowych - wyjaśnia prezes Zbigniew Buczek.

KONSTRUKCJA PŁYWAJĄCA

Cztery łodzie, ustawione równolegle, zabudowano drewnianym podestem i barierkami ochronnymi. Na środku platformy jest otwór w podeście, nad nim zespawany z metalowych rurek rodzaj podnośnika. Są też stalowe rury i lance, prowizoryczne kotwice i obciążniki, by platforma utrzymywała się na wodzie w określonym położeniu.

Podczas pierwszych czwartkowych prób okazało się, że sterowanie uzbrojoną w cztery silniki zaburtowe platformą wcale nie jest proste. Problemem było także zatrzymanie konstrukcji w określonym miejscu.

Żołnierze będą próbowali nakłuwać lancami wskazane przez urządzenia magnetyczne miejsca na dnie akwenu. Z nadzieją, że natrafią na metalowe elementy zasypanych pod dnem maszyn.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie