MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trener Artur Szkutnik ratował ludzi przed powodzią

Damian SZPAK [email protected]
Artur Szkutnik (pierwszy z lewej) przez kilka dni uczestniczył w akcjach ratowniczych na terenach zalanych wielką wodą.
Artur Szkutnik (pierwszy z lewej) przez kilka dni uczestniczył w akcjach ratowniczych na terenach zalanych wielką wodą.
Artur Szkutnik z Tarnobrzega przez kilka dni pływał motorówką po zalanych wielką wodą terenach gdzie ratował ludzi i zwierzęta. To był koszmar, z jakim nie zetknął się jeszcze w swoim życiu.

Artur Szkutnik jest znaną postacią w piłkarskim światku naszego regionu. Prowadził drużyny z Tarnobrzega, Świniar, Hadykówki. Teraz jest trenerem występujących w świętokrzyskiej klasie okręgowej piłkarzy Ludowego Zespołu Sportowego Samborzec. Przez kilka dni uczestniczył w akcji ratunkowej na terenach dotkniętych powodzią.

Piotr Szpak: * Jesteś ratownikiem Wodnego Ochotniczego Pogotowani Ratunkowego, przez kilka dni brałeś udział w akacji ratunkowej.

- Jestem ratownikiem, a byłem bezradny, nie miałem żadnego sprzętu pływającego. Zadzwoniłem do kolegów ratowników z Koprzywnicy, oni skontaktowali się z WOPR-em w Kielcach i szybko udało się załatwić motorówkę. Pływaliśmy nad terenach od Koćmierzowa do Wielowsi. Pomagaliśmy ludziom, ale ratowaliśmy także zwierzęta, topiące się, albo siedzące gdzieś na dachach i trzęsące się ze strachu psy.

* Kiedy się dowiedziałeś, że woda zalewa Tarnobrzeg?

- Byłem wtedy w pracy i biłem się z myślami co zrobić. W końcu zdecydowałem się zwolnić i pojechać do domu. Kiedy kolega odwoził mnie, główna droga do Wielowsi była już nieprzejezdna, zalana, pojechaliśmy więc okrężną drogą przez Sobów. Zdążyliśmy, ale pół godziny po tym jak kolega wrócił do pracy nie było już żadnej przejezdnej drogi do Wielowsi. Ja byłem w tej szczęśliwej sytuacji, że mieszam na "górce", tam woda nie podeszła.

* Jak odbierałeś to wszystko, co się wokół ciebie działo?
- To był szok. Jak się spojrzało na horyzont, wszędzie była woda, chwilami nie chciało się w to wierzyć, to było jak zły sen. Kiedy widziałem twarze tych ludzi, szczególnie tych starszych załamanych osób, siedzących na balkonach i dachach swoich domów zadawałem sobie pytania czy oni to wytrzymają.

Artur Szkutnik

Artur Szkutnik

Ma 37 lat, żonaty, żona Małgorzata, dzieci: Natalia (9 lat), Jakub (4 latka). Trener piłki nożnej II klasy, absolwent Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Rzeszowie oraz Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach.

* Spotykałeś innych piłkarzy uczestniczących w akcjach ratunkowych?

- Tak, spotkałem kolegów grających w różnych drużynach, ale nie było nawet czasu porozmawiać. Wszyscy byli zajęci pomaganiem powodzianom.

* To były najtrudniejsze dni w twoim życiu?

- Na pewno jedne z najtrudniejszych. Wszędzie wielka woda, wszędzie dramat ludzi wypisany na ich twarzach. Przerażająca ciemność w nocy, prąd został odłączony, nie było żadnego kontaktu ze światem, telefony nie działały. Przez trzy dni byłem w koszmarnym świecie.

* Mimo to w minioną niedzielę poprowadziłeś drużynę z Samborca w meczu przeciwko Zrywowi Łopuszno.

- Musiałem tam pojechać, bo mecz nie został odwołany. Nie było żadnej odprawy przed meczem, nie miałem sił tłumaczyć cokolwiek piłkarzom. Część zawodników była mocno przybita. Kapitan naszej drużyny Marcin Pietrucha, który mieszka w Wielowsi i którego dom został cały zalany, zdecydował się zagrać, ale był wręcz załamany. Myślałem, że ten mecz będzie dla mnie i dla niego jakąś odskocznią od tej tragedii, ale tak się nie stało.

* Marcin Pietrucha jest jednym z tych, który przeżywa wielką tragedię.

- Tak, będziemy starali się pomóc temu chłopakowi. Już teraz nasi piłkarze i chłopcy grający w Koprzywiance zrobiliśmy "zrzutkę" dla Marcina. Być może dołączą się inni. Temu chłopakowi potrzebny będzie każdy grosz, on stracił wszystko.
* Wrócić do świata piłki, do dawnej rzeczywistości będzie bardzo trudno.

- Będzie trudniej niż się to komuś może wydawać. Woda w końcu opadnie i wtedy zacznie się kolejny dramat. Jest dużo padłej zwierzyny, gdyby teraz nadeszły upały byłaby epidemia, zresztą i tak może ona w każdej chwili wybuchnąć. Ludzie zaczną wracać do swoich domów, w których wersalki, tapczany, pościel, kołdry, ubrania, komputery, telewizory i wiele innych rzeczy będą nadawały się tylko do wyrzucenia. Woda zalała szamba, obory, to czuć, a będzie jeszcze bardziej, jeśli zrobi się ciepło. Ten dramat będzie trwał jeszcze długo. Nikt nie myśli o wakacjach, o urlopach. O piłce też trudno teraz myśleć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie