Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tygrysi skok huty - kulisy wizyty premiera Tuska w Stalowej Woli

Zdzisław SUROWANIEC
Premier słuchał obaw pracowników o pracę.
Premier słuchał obaw pracowników o pracę. Zdzisław Surowaniec
Bogatemu diabeł dziecko kołysze, odważnemu szczęście sprzyja… Takie powiedzenia jak ulał pasują do Huty Stalowa Wola, która zaprosiła do siebie premiera Donalda Tuska. A premier nie dał się długo prosić. Tym bardziej, że przyjeżdżał do kwitnącego zakładu.

Specjalizacja w wyroby wojskowe

Specjalizacja w wyroby wojskowe

Huta specjalizuje się w projektowaniu, produkcji i sprzedaży wyrobów wojskowych w segmentach: sprzęt artyleryjski samobieżny, holowany i do zamontowania na innych obiektach; w pełni autonomiczny lub zautomatyzowany, zintegrowany z cyfrowymi systemami dowodzenia i zarządzania polem walki; lekkie opancerzone transportery na podwoziu gąsienicowym i kołowym, wielozadaniowe i specjalistyczne z zachowaniem możliwości pływania; sprzęt inżynieryjny.

Ale nie od razu było wiadomo czy da się skusić premiera na wizytę w Stalowej Woli. Oficjalne pismo z zaproszeniem wpadło do głębokiej szuflady u urzędników w jego kancelarii i pozostawało bez odpowiedzi. Dopiero zabiegi dyplomatyczne z udziałem wojewody zrobiły swoje i przygotowania ruszyły pełną parą.

CZEŚĆ PREZES!

Premier przyjechał autem do Stalowej Woli z Rzeszowa, gdzie spędził noc po otwarciu poprzedniego dnia fabryki lotniczej UTC Aerospace Systems w podrzeszowskiej Jasionce. Kiedy prezes huty Krzysztof Trofiniak w piątkowy poranek wyszedł przed budynek dyrekcji naczelnej na powitanie szefa rządu i usłyszał od niego: - Cześć prezes!

- To niebywałe, żeby premier zwracał się do kogoś w taki sposób. To świadczy o dużej zażyłości - usłyszeliśmy komentarz zachwyconej tym osoby. Jak się wkrótce mieli przekonać w HSW, premier był doskonale poinformowany co piszczy w hucie, jaka jest kondycja tej państwowej spółki. A HSW dokonała tygrysiego skoku i z zakładu bliskiego bankructwa, stała się perłą w koronie polskiego przemysłu pancernego.

Minęły trzy lata, kiedy premier Tusk był w HSW. Eksplodował wtedy światowy kryzys finansowy. Mimo protestu, wśród dymu palonych opon i huku petard strzelanych z "donaldówki", padł należący do huty Zakład Zespołów Mechanicznych, zatrudniający blisko tysiąc osób. Zachwiał się Zakład Zespołów Napędowych (też w końcu padł, tyle że w ramiona huty). Hutę natomiast przygniotły problemy ze zbytem zamówionych i wykonanych maszyn - spycharek i ładowarek - za które klienci HSW nie mogli zapłacić. Rząd pomógł wtedy hucie wyjść z pułapki, która groziła upadłością.

ATRAKCYJNY KREDYT

Pomoc, jaką dostała huta po wizycie premiera to nieoprocentowana pożyczka w wysokości 60 mln zł pod zastaw maszyn już czekających na wysyłkę. Oznaczało to udzielenie atrakcyjnego kredytu na sprzedaż maszyn zalegających w magazynach. Natomiast ministerstwo obrony narodowej przeznaczyło 100 mln zł na kupno sprzętu wojskowego w HSW. To wszystko przypieczętowała wizyta Donalda Tuska w 2009 roku i powołanie zespołu wspierającego hutę.

Wygląda na to, że dobry Bóg postanowił otoczyć zakład "płaszczem swej opieki". Co prawda doszło wtedy do bolesnych cięć, jakimi były zwolnienia, ale przeprowadzona przez zarząd operacja upuszczenia krwi, przy trzymaniu przez związkowców nerwów na postronkach, przyniosła niezwykłe efekty.

Mimo tego, że gospodarka światowa nie ochłonęła po skutkach światowego kryzysu, znalazł się strategiczny partner, który przejął cywilną część HSW. Był to chiński LiuGong. Po miesiącach targów i taktycznych zagrywek z obu stron, doszło w lutym tego roku do sprzedaży części zakładu produkującego spycharki i ładowarki. Dla starych pracowników, którzy pamiętali hutę ogromną, hutę, która hodowała świnie i przetwarzała stal, był to szok. Jednak dzięki tej transakcji uniknięto katastrofy czyli upadłości spółki i odesłania ponad tysiąca ludzi na bezrobocie. Dziś LiuGong rozwija się, dostał pozwolenie na inwestowanie w specjalnej strefie, zapowiedział inwestycje na 1 mld zł.

CHIŃSKA ZAPŁATA

Pozbawiona cywilnego balastu Huta Stalowa Wola stała się z dnia na dzień tym, czym była w chwili, kiedy przed wojną powstała - zakładem produkującym nowoczesną broń artyleryjską i pancerną. Na dodatek 300 mln zł, jakie Chińczycy wytargowali za część cywilną, zaczęło spływać na jej konto. Finansowane są z tego prace badawcze i unowocześnienie produkcji zbrojeniowej.

Hucie pomogło także niezwykłe opanowanie kierownictwa spółki, które przed dziesięcioma laty nie dało się powstrzymać politykom przed likwidacją zamierającej produkcji wojskowej. Po cichu kontynuowany był program unowocześnienia armatohaubicy krab, która teraz staje się hitem produkcyjnym.

W ubiegłym roku huta przyniosła 3,5 mln zł zysku. W tym roku będzie znacznie więcej. I to mimo tego, że HSW przejęła na własność Jelcza-Komponenty, który robi dla niej podwozia. Premier przyjeżdżał więc teraz do kwitnącego zakładu. "HSW to obecnie potęga" - napisał w środę w "Rzeczpospolitej" dziennikarz specjalizujący się w pisaniu o przemyśle zbrojeniowym.

PIĘKNA DOLINA

Najwyraźniej wizycie premiera w Stalowej Woli sprzyjały niebiosa. Gdyby była w sobotę, oberwanie chmury i deszcz zepsułyby cały efekt na poligonie. Tymczasem w piątek, mimo chłodu, świeciło słońce. Oświetlało bajecznie piękną dolinę poligonu wojskowego z Burdzach. Wśród drzew w jesiennych kolorach stało osiem krabów. Na wzgórku, na potrzeby wizyty premiera, wyrównano ziemię. Donald Tusk stanął tam ze swoim ministrem obrony narodowej Tomaszem Siemoniakiem i mógł się poczuć jak król Jagiełło kierujący ze wzgórza walką z Krzyżakami. Oświetlony jesiennym słońcem premier wyróżniał się od innych brzoskwiniowym fluidem, jaki miał nałożony na twarzy.

Pokaz strzelania z krabów nie był efektowny. Po prostu co jakiś czas któraś armata strzelała, był huk, roznosił się dym, po czym zalegała cisza. Jedna z pań z kancelarii premiera miała nawet cichą pretensję, że "miał być pokaz dynamiczny, a nic się nie dzieje". Trzeba jej było wyjaśnić, że wszystko kotłuje się we wnętrzach krabów, naszpikowanych super nowoczesną elektroniką i monitorami, a strzał to tylko ostatni epizod śledzenia wroga, namierzania go i niszczenia.

DONALDÓWKA DLA DONALDA

Echo strzelania z "donaldówki" - rury używanej przez związkowców do bezpiecznego odpalania petard na manifestacjach, dało się usłyszeć na spotkaniu powołanego przed trzema laty zespołu do wspierania huty. Zespół nie został rozwiązany, uznano, że jest sens jego istnienia. Obecni na spotkaniu związkowcy podarowali premierowi makietę "donaldówki". Premier był tym ubawiony i dał polecenie, żeby prezent znalazł się w jego gabinecie.

W sali konferencyjnej, gdzie odbywało się spotkanie z premierem, przewodniczący Rady Nadzorczej HSW Ryszard Kardasz mówił o roli inżynierów dla rozwoju zakładu w Stalowej Woli i wskazał na stojącą tam rzeźbę Eugeniusza Kwiatkowskiego. Tusk odwrócił się w stronę rzeźby i powiedział: - Panie premierze, obiecuję panu, że na Gdyni też nam zależy.
Z wydarzeń podczas wizyty odnotować należy także jako niezwykłe to, że premier rozmawiał z prezesem Trofiniakiem godzinę. Komunikatu po rozmowie nie było, ale prawdopodobnie rozmowa miała wpływ na to, co powiedział premier na konferencji prasowej.

DUŻE BEZROBOCIE

Na konferencję premier trafił idąc przez halę montażową sprzętu wojskowego. Po drodze dwa razy rozmawiał z pojedynczymi pracownikami przy ich stanowiskach pracy, raz z grupą kilku pracowników.
- Jest ciężko. Tu na wschodniej stronie bezrobocie jest duże i ludzie nie mają pracy. Panie prezesie, ludzie nie napływają do huty, bo nie ma możliwości ich przyjęcia - powiedział jeden z pracowników. - Nie ma siły, jak jest więcej ludzi niż zysku, to się długo na tym nie przejedzie - odpowiedział premier. - Zobaczymy za kilka lat może będzie lepiej - odpowiedział pojednawczo pracownik. - My tylko chcemy, żeby była praca, żeby można było pracować - stwierdził na koniec pracownik.

Konferencja premiera odbyła się świetle jupiterów, na tle sprzętu pancernego produkowanego w HSW. Premier wspomniał wizytę sprzed trzech lat i widok nie sprzedanych maszyn. - To była taka chwila, kiedy wydawało się, że zakład padnie. Podjęliśmy wspólne wysiłki, żeby hutę ratować. To był czas ostrego sporu, bo były różne koncepcje pomocy w formie kredytów i bezpośredniej pomocy finansowej - powiedział.

PODZIĘKOWAŁ PRACOWNIKOM

- Uratowanie huty odbyło się przy bolesnych przekształceniach, jakimi były zwolnienia. Ale w takich trudnych momentach innego wyjścia nie ma. Chciałbym przede wszystkim podziękować pracownikom huty, że najtrudniejszy okres przetrzymali. Huta ma przed sobą perspektywę. Huta Stalowa Wola jest dla nas najlepszym przykładem na to, że można podnieść się z kolan, można podnieść się na dzień przed upadkiem i stać się firmą, do której można skierować zmówienia na najbardziej wyspecjalizowaną produkcję, jaką jest produkcja wojskowa - ocenił premier.

Dalej mówił: - Nie będziemy wydawać pieniędzy na Wojsko Polskie w firmach, które nie potrafią budować rzeczy na najwyższym poziomie. Bo od jakości tej broni zależeć będzie bezpieczeństwo naszej ojczyzny. Nie będziemy więc wydawać pieniędzy na buble, na coś, co niecelnie strzela, za wolno jeździ. Dlatego wasz przykład będzie przykładem dla tych wszystkich polskich firm, które będą chciały w podziale tego tortu, tych kilkudziesięciu miliardów złotych w najbliższych latach uczestniczyć. A zakładamy, że w ciągu dziesięciu, dwunastu lat nawet siedem i pół miliarda złotych może trafić do Huty Stalowa Wola jeśli chodzi o zakupy ze strony ministerstwa obrony narodowej.

PIERWSZE MIEJSCE

- Kiedy premier pytał gdzie są w Polsce zakłady, gdzie pieniądze na zbrojenia będą dobrze wydane w sensie najwyższej jakości sprzętu wojskowego, bez wahania powiedzieliśmy panu premierowi, że Stalowa Wola jest tu na pierwszym miejscu - wspomniał minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak, lejąc miód na serca kierownictwa spółki i pracowników.

Mocno nadstawili uszu pracownicy, kiedy premier wspomniał o planach konsolidacji HSW z narodowym holdingiem Bumar. Huta jak tylko może odpiera zaloty Bumaru i na razie się to udaje. Na kieleckim salonie obronnym w pawilonie oddzielonym grubą ścianą od Bumaru, zorganizowała nawet swoje stoisko z firmami, z którymi współpracuje. Bumar nie rezygnuje, obiecuje, że po integracji, do Stalowej Woli przeniesione zostanie ze Śląska centrum broni pancernej i artyleryjskiej.

POLEWKA DLA BUMARU

- Plany łączenia Huty Stalowa Wola z Bumarem będziemy jeszcze bardzo precyzyjnie i szczegółowo analizowali. Bo dla mnie dzisiaj to HSW jest potencjalnym liderem takich przedsięwzięć - powiedział premier, czym uskrzydlał ludzi. - Na pewno nie będzie tak, że huta, która wyszła na prostą, będzie pomostem ratunkowym dla tych, którzy nie potrafią wyjść na prostą. Rządzić takimi procesami będą ci, którzy pokażą, że potrafią się rządzić sami sobą. To ludzie ze Stalowej Woli będą decydowali co dalej będzie z hutą i będą liderami projektów, które mają szanse powodzenia na skale krajową i międzynarodową - zakończył premier.

Ale ziarno niepokoju kiełkuje. Jak donosi "Rz", szef Bumaru Krzysztof Krystowski spodziewa się w listopadzie rządowych decyzji o przyłączeniu konkurencyjnej HSW do zbrojeniowej grupy holdingu. Fuzja miałaby nastąpić na początku przyszłego roku. Może się więc okazać, że czarna polewka, jaką HSW podaje Bumarowi i lufy gotowe bronić samodzielności huty, mogą nie wystarczyć do zachowania samodzielności. I to spędza sen z oczu wszystkim odpowiedzialnym za przyszłość spółki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie