Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uwaga! Krowa na boisku - sędzia piłkarski Mariusz Złotek zdradza ciekawostki i trudy swojej pracy

Piotr SZPAK
Mariusz Złotek (w środku) przed środowym 1500 meczem w swojej karierze, który poprowadził w Sójkowej.
Mariusz Złotek (w środku) przed środowym 1500 meczem w swojej karierze, który poprowadził w Sójkowej. Bogusław Szczurek
Piłkarski arbiter z podokręgu Stalowa Wola Mariusz Złotek poprowadził w środę 1500 mecz w swojej karierze. Na boiskach przeżywał różne chwile, od wesołych poprzez mrożące krew w żyłach.

Należy do elity

Po meczu odbierał gratulacje od prezesa stalowowolskiego podokręgu piłkarskiego Zenona Krówki oraz sekretarza stalowowolskiego podokręgu Edwarda Chmury
Po meczu odbierał gratulacje od prezesa stalowowolskiego podokręgu piłkarskiego Zenona Krówki oraz sekretarza stalowowolskiego podokręgu Edwarda Chmury (z lewej). Bogusław Szczurek

Po meczu odbierał gratulacje od prezesa stalowowolskiego podokręgu piłkarskiego Zenona Krówki oraz sekretarza stalowowolskiego podokręgu Edwarda Chmury (z lewej).
(fot. Bogusław Szczurek)

Należy do elity

Rafał Sawicki, przewodniczący Kolegium Sędziów Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej: - Mariusz Złotek należy do sędziowskiej elity na Podkarpaciu i nie tylko dlatego, że jest arbitrem pierwszej ligi. Co ważne w wysokiej formie utrzymuje się od wielu lat, a nie jest to takie proste. To, że kiedyś grał w piłkę ma olbrzymie znaczenie, nie jest łatwo go oszukać i nabrać na faul. Mam nadzieję, że nawet jak przestanie być czynnym arbitrem - oby stało się to jak najpóźniej - to wyszkoli kilku swoich następców. Córka Mariusza Marlena ma wszelkie dane ku temu by zrobić piękną karierę sędziowską, w końcu ma na kim, się wzorować.

Mariusz Złotek jest osobą bardzo lubianą, nawet przez tych, którym pokazuje kartki. W środę poprowadził 1500 mecz w swojej karierze rozstrzygając na boisku w Sójowej w finale Pucharu Polski na szczeblu podokręgu Stalowa Wola, w którym drużyna Mokrzyszowa Tarnobrzeg pokonała rzutami karnymi Sokoła Nisko.

Po meczu wśród tych, którzy odbierali puchary i odznaczenia był też pierwszoligowy sędzia. Cieszył się, że doczekał takiej chwili, ale jednocześnie martwił, że do zakończenia kariery ma już bliżej niż dalej.

CIĘŻARÓWKĄ W DOM!

Mariusz Złotek nie mieszka ani w Stalowej Woli, ani też w Gorzycach jak uważa wiele osób. Jest mieszkańcem uroczej podgorzyckiej wsi Motycze Poduchowne. Jego willa stoi blisko ostrego zakrętu drogi "dzięki" czemu kierowcy ciężarówek nie mogąc "wyrobić" na zakręcie wjeżdżają w jego… dom, który musi później być często remontowany.

- To taki urok tego miejsca w którym mieszkam. Żona się śmieje, że niejeden z kierowców zasłużył już na czerwoną kartkę - śmieje się Mariusz.

Jego nieźle zapowiadającą się karierę piłkarską przerwała kontuzja nogi. Z piłką - był zawodnikiem Stali Gorzyce i Granicy Chełm - nie chciał zrywać, więc w 1995 roku zapisał się na kurs sędziowski, a, że wiedział o co w piłce chodzi toteż czynił systematyczne postępy. Szybko awansował do okręgówki, później była czwarta i upragniona trzecia liga, która jest przedsionkiem wielkiego sędziowania. Teraz wraz z Rafałem Greniem synem prezesa Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej Kazimierza Grenia są jedynymi sędziami pierwszoligowymi na Podkarpaciu. O awansie do ekstraklasy już nie myśli, za dwa lata ze względu na wiek starci status pierwszoligowca, ale z sędziowaniem nie zerwie. Czy dotrze do liczby 2000 poprowadzonych spotkań? Bardzo by chciał, ale sam w to wątpi.

Mariusz Złotek

Córka Marlena poszła w ślady taty i też sędziuje mecze.
Córka Marlena poszła w ślady taty i też sędziuje mecze. Bogusław Szczurek

Córka Marlena poszła w ślady taty i też sędziuje mecze.
(fot. Bogusław Szczurek )

Mariusz Złotek

Ma 43 lata, żonaty, żona Nina, dzieci: Marlena (18 lat), Nina (12). Były piłkarz Stali Gorzyce i Granicy Chełm. Sędzia pierwszej ligi, arbitrem jest od 1995 roku. Sędziuje też jego córka Marlena.

TERMINOWAŁ U… FIJARCZYKA

Jako młody arbiter prowadził mecze obok byłego sędziego ze Stalowej Woli Antoniego Fijarczyka, który miał swoje problemy, ale potrafił bardzo dobrze "gwizdać" i nikt kto się zna na piłce zaprzeczyć temu nie może. Ale Złotek nie chce, albo raczej nie wypada mu mówić o Fijarczyku. Różni ludzie mogliby to różnie odebrać. Przeszedł jednak u jego boku bardzo dobrą szkołę sędziowską. Początki jednak nie były łatwe. Już w pierwszym meczu, w którym wystąpił w roli sędziego liniowego przyszło mu przeżyć przygodę, którą będzie pamiętał do końca życia. To spotkanie odbyło się na boisku nieistniejącej już drużyny Miechocin Tarnobrzeg. Młody Złotek pomagał na linii doświadczonemu sędziemu Janowi Frańczakowi.

- Był wielki problem z… krową, która wbiegała za zawodnikami drużyny, której piłkarze mieli na sobie czerwone stroje. Wyglądało to groźnie, a wszyscy dookoła ze względu na atakowanie przez zwierzę ludzi ubranych na czerwono byliśmy przekonani, że jest to byk. Później okazało się, że była to krowa. Śmiechu było co niemiara, ale kiedy zwierze wpadało z impetem na boisko i pędziło za zawodnikami wszystko wyglądało groźnie. Miałem niezłe przetarcie na początek sędziowania. Później już takich śmiesznych sytuacji było mniej - wspomina Mariusz.

TRAFIONY W SKROŃ

Mariusz przeżył w swojej karierze nie tylko śmieszne chwile, ale także takie, które mogły skończyć się tragicznie. W 2008 roku prowadził mecz pierwszej ligi pomiędzy GKS Katowice i GKS Jastrzębie. W pewnym momencie zobaczył jak jego kolega asystent pada na boisko niczym rażony piorunem.

- Zacząłem biec do niego ile sił, ale daleko nie zabiegłem, bo poczułem straszny ból i straciłem na chwilę świadomość. Kiedy się ocknąłem leżałem już na boisku, a przy mnie byli jacyś ludzie. Okazało się, że zostałem trafiony w skroń rzuconą z trybun zaklejoną serpentyną, w której środku znajdowała się bateria… W jakim celu została ona tam włożona można się tylko domyślać. Mecz oczywiście został przerwany, a ja się dowiedziałem, że gdybym dostał trzy centymetry obok to mógłbym stracić życie. Dobrze się z tym nie czułem, ale nawet przez moment nie pomyślałem by skończyć z sędziowaniem - wspomina.

Mariusz nie tylko nie pomyślał o zaprzestaniu sędziowania, ale tez widząc zainteresowanie tym ze strony swojej córki Marleny zaczął ją namawiać by poszła na kurs. Poszła i od ponad roku jest sędziną. Teraz akurat zdaje maturę, a tata spokojny o końcowy wynik córki myśli o tym gdzie pójdzie na studia, podczas których będzie tak jak tata kontynuowała swoją przygodę z gwizdkiem. Na swój 1500 mecz Marlena będzie jednak musiała jeszcze długo poczekać.

Młodsza z córek 12-letnia Wiktoria już mówi, że też chce w przyszłości sędziować.
Młodsza z córek 12-letnia Wiktoria już mówi, że też chce w przyszłości sędziować. Bogusław Szczurek

Młodsza z córek 12-letnia Wiktoria już mówi, że też chce w przyszłości sędziować.
(fot. Bogusław Szczurek)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie